czwartek, 20 września 2012

20. ♥


I w końcu nadszedł ten upragniony dla mnie wieczór. W całej swej okazałości miał być dla mnie najlepszym wieczorem i tego będę się trzymać. Po długich przygotowaniach, spędzonych to na układaniu włosów, malowaniu paznokci, oczu, dobieraniu dodatków do stroju i ogólnym ogarnianiu mojej osoby na wymarzony koncert. Pomimo nawoływania i poganiania siostry musiałam zakończyć to co zaczęłam, dążąc do perfekcji. Gdy wreszcie udało mi się skończyć z pozytywnym efektem, podążyłam w stronę drzwi.
- Sami no nareszcie ! – krzyknęła Destiny wychodząc z salonu. – Musimy już… - i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się i obkręciłam parę razy. – Wow. – wytknęła głośno i podeszła do mnie. – Rozumiem co zajęło ci tyle czasu. Wyglądasz fantastycznie. – odrzekła z zafascynowaniem na ustach. – Ale wiesz, że czasu mamy nieubłagalnie mało, więc im prędzej tym lepiej. – dodała poważnym tonem i już kierowała się w stronę samochodu.
- Tylko wezmę torebkę. – rzuciłam i wbiegłam pędem po zgubę. Wrzuciłam parę niezbędnych rzeczy i szybkim tępem znalazłam się obok Destiny. Wyjęłam telefon i moim oczom ukazało się masę smsów i połączeń. Zastanawiało mnie czemu wszystkie są od chłopaków. Uważne spojrzenie w prawy, górny róg czarnego ekraniku i mam odpowiedz. Parę minut przed 20.
- O fuck ! Nie wiedziałam, że już tak późno. – krzyknęłam smutnie nie odrywając wzroku od telefonu.
- No widzisz, ale spokojnie dojedziemy. – pocieszyła mnie Desti.
- Ale miałyśmy jeszcze do nich iść przed koncertem, a teraz to wszystko poszło się paść. – powiedziałam z przejęciem.
- No tak, ale pójdziemy po. Nie martw się mała, wszystko będzie dobrze. – pocieszyła mnie siostra, lesz z mojej twarzy nie zniknął grymas niezadowolenia. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Gdy w końcu dotarłyśmy na wyznaczone miejsce, zastałyśmy mało spotykany widok. Masa, tłum, horda dziewczyn. Nie było widać żeńskiego końca.
- Teraz to na pewno się nie dostaniemy przed nie i będziemy musiały spędzić tu cały koncert. To jakaś masakra. – rzekłam, dążąc do rozpaczy.
- Spokojnie, coś sie wymyśli.
- Taa, ciekawe co. Za kilka minut zaczynają występ, na który tak długo czekałam, a teraz to stracę z własnej winy. – oparłam się o maskę samochodu. Z nadzieją spoglądałam na te dziewczyny. Były tak bardzo szczęśliwe, mimo że stały z dala od sceny, to i tak ich pozycja je zadowalała. Dlaczego więc mnie nie ? Oczekiwałam zupełnie innego obrotu sprawy. Westchnęłam i zwróciłam wzrok w stronę Destiny. Zdziwiło mnie, że z dużym uśmiechem rozmawiała przez telefon, w takiej sytuacji. Gdy skończyła rozmowę, automatycznie pociągła mnie za rękę i kierowała w stronę tłumu.
- Co ty masz zamiar zrobić ? – spytałam zdziwiona.
- Spełniam twoje marzenie. – puściła mi oczko. Zdezorientowana nie stanowiłam oporu i udałam się za prowadzącą siostrą. Wyminęłyśmy dziewczyny i weszłyśmy w drobną uliczkę, gdzie o dziwo na jej końcu stał potężny ochroniarz, pilnując metalowych drzwi. Gdy zbliżyłyśmy się do niego uchylił drzwi i gestem ręki wskazał, abyśmy weszły. I tak też zrobiłyśmy. Biegłyśmy przez oświetlony korytarz, gdzie kątem oka zobaczyłam na drzwiach napis ONE DIRECTION.
- Ale jak ? – stanęłam wgapiając się w drzwi.
- No chodź, zaraz się zacznie. – pogoniła mnie Destiny, ale na nic.
- Jak się tu znalazłyśmy ? – nie dawałam za wygraną.
- Szybciej ! – krzyknęła w moją stronę, siłą ciągnąc przez resztę korytarza.
- Desti ? – uniosłam brew do góry. Z mojej mimiki twarzy zrozumiała, że nie powiedzenie mi, skutkuje dalszym oporom.
- Lou. – szepnęła. Uśmiechnęłam się. Dalej poszło jak spłatka i już byłyśmy prawie na miejscu. Wyszłyśmy na podniesienie z którego było widać scenę.  Nagle rozległ się potężny huk pisków. Spojrzałam w stronę sceny i moim oczom ukazały się postacie, które tak bardzo chciałam zobaczyć.
- Zdążymy ! – krzyknęła ledwie słyszalnie Destiny. Pociągnęła mnie ponownie i razem zbiegłyśmy po schodkach na równą powierzchnię, pędem do sceny. Nasze ogromne starania zakłócił ochroniarz, oczekując ukazania biletów. Został szybko spławiony widokiem dwóch, kolorowych biletów, machających mu przed twarzą przez Destiny. Ze śmiechem kontynuowałyśmy nasz dziki bieg do celu.
- Już prawie ! – krzyknęła, pomimo coraz głośniejszych krzyków tłumu, zrozumiałam ją.
Z mega uśmiechem byłam już pod upragnionym miejscem. Nie można określić mojego szczęścia gdy znalazłam się właśnie tam gdzie powinnam być. Przytuliłam się mocno do siostry i próbowałyśmy wtopić się w tłum. Było to dla nas wyzwanie gdyż otaczające nas dziewczyny nie mogły powstrzymać swoich emocji. Rozumiem je. Sama gdybym nie poznała ich wcześniej zachowywałabym się podobnie lub nawet jeszcze bardziej to przeżywała. Przemieściłyśmy się jeszcze bliżej, tak, że nasza pozycja była zauważalna. Uważnie obserwowałam każdy ruch chłopaków, każdy moment miał znaczenie. Poczułam szturchnięcie w lewym ramieniu, na co odwróciłam wzrok w stronę „popychacza”. Destiny przerzuciła mnie wzrokiem na scenę, a dokładniej w stronę lokowatego kolegi, który wgapiał swe boskie oczęta w moją postać. Pomachałam mu paluszkami, na co uroczo się uśmiechnął.  Byliśmy w kontakcie wzrokowymi cały występ. I tak mijały godziny. Nogi bolały, ale cóż, trzeba się poświęcić dla dobra wspomnień. Melodyjne piosenki trafiały prosto w serca fanek, na które zawsze reagowały głośnym piskiem podniecenia. Nie obyło się bez śpiewania, tańczenia oraz głośnego aplauzu. Piosenki stawały się coraz bardziej nastrojowe. To te najbardziej działały na wszystkie dziewczyny. Gdy rozpoczęły się pierwsze dźwięki piosenki „ Gotta be you ”, oklaski, piski oraz krzyki ucichły, robiąc nastrój pod tło utworu. Z Lekkim uśmiechem patrzyłam z jaką pasją i przejęciem oraz resztkami sił, wykonują piosenkę. Przy momencie śpiewania przez mojego lokowatego, słów zawartych w tytule, jego zgrabny paluszek wskazał na mnie, na co momentalnie kolana odmówiły posłuszeństwa. Radość i duma, że to właśnie na mnie wskazał, rozpierała od środka. Mojego uśmiechu nie było końca.
- Chodź ze mną. – usłyszałam głos Destiny nad moim uchem. Spojrzałam na nią pytającą, ale dałam się namówić. Powoli zbliżałyśmy się do dużego wejścia. Za nimi ukazały się wszelkiego rodzaju maszyny, kable oraz inne sprzęty odpowiedzialne za muzykalność koncertu. Dźwięk był tu dobrze zaaranżowany, więc można było usłyszeć, że następuje pożegnanie. Każdy po kolei dziękował. Ostatni głos zabrał Harry, dziękując za przybycie i spędzeniu tych kilku godzin w wspólnym towarzystwie. Lecz dodał jeszcze coś, jak to nazwał „szczególnego”. Destiny chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę niebieskiej zasłony. Zdezorientowana spojrzałam na nią. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Obróciłam się tyłem i próbowałam rozkminić sytuacje.
- Chcę żebyście kogoś poznali. Sami chodź do nas. – usłyszałam głos Harry’ego i momentalnie obróciłam się. Zasłona rozsunęła się, a ja zamarłam.
_________________________________________________

Od razu przepraszam za wszelkie błędy, ale padam ze zmęczenia a północ robi swoje. Ale tak mnie naszło, bo nie mam co robić, a zasnąć nie moge, więc napisać zawsze coś wypada. Wiem, ze może być to jeden z nudniejszych rozdziałów, ale postaram się to trochę rozruszać. Jutro piąteczek. Nareście. ♥
` a widzieliście nowy teledysk ? Nie wiem czemu pytam, bo na pewno widzieliscie. Dzięki pewnemu nieznanemu żródłu, które opublikowało wcześniej teledysk chłopaków, przenieśli premierę na dziś *_* !
jeeej. ;) " Live While We're Young : .;*

piątek, 14 września 2012

19. ♥


Po dotarciu do domu postanowiłam wziąć odprężający prysznic. Przebrałam się i zeszłam do kuchni. Przygotowałam kanapki i usiadłam obok Destiny na kanapie w salonie.
- Co oglądamy ? – spytałam biorąc kęs smakołyku.
- Jakiś serial. – odrzekła.
Serial jak serial. Nie przepadam za nimi, ale ten okazał się dość ciekawy.
- Zaskakujesz mnie, wiesz ? – oznajmiła Destiny w moją stronę.
- Ja ? Niby czym ? – spytałam ze śmiechem.
- Mówisz jednego dnia, że podoba ci się chłopak, pod koniec jesteś z innym. – odrzekła popijając sok.
- Trochę to skomplikowane. – zaśmiałam się. – To co czuje do Josha nie znajduje pokrycia w uczuciu, którym darze Hazzę. Na początku myślałam, że nic z tego nie będzie więc nie angażowałam się. Ale z każdym dniem, który jakoś spędzałam przeważnie z nim, coś zaczęło mnie do niego pociągać. Może to dziwne, ale teraz dzięki niemu jestem pewna, że chcę zostać w Londynie. – oznajmiłam uśmiechając się.
- No to pięknie słonko. Przed nami lata w tym cudnym mieście. – powiedziała z uśmiechem, kładąc nogi na stolik.
- a mama ? – spytałam.
- Obiecałam, ze to załatwię to załatwię. Już moja w tym głowa. – uśmiechneła się upijając kolejny łyk.
- Myślisz, że nie będzie miała nic przeciwko ?
- Znam ją bardzo dobrze i na pewno będzie się sto razy upewniać czy chcesz zostać. Ale ma miękkie serce i chce cię uszczęśliwić więc zaakceptuje twoją decyzję. – na te słowa wtuliłam się w siostrę mocną ją przytulając. – Ale ze mną nie ma tak dobrze. – odrzekła z poważną miną i po chwili tarzałyśmy się ze śmiechu. – No dobra, wystarczy tego. Coś nam za wesoło. – i ponowna porcja śmiechu zagościła w naszym salonie. Spojrzałam na zegarek. Było dość wcześnie.
- To co robimy przez resztę dnia ? – spytał z dużym smajlem.
- A co chcesz robić mała ? – odrzekła z uśmieszkiem.
- spadaj. – popchnęłam ją w ramię. – Nie wiem jak ty ale jest niezła pogoda i idę się poopalać. – odrzekłam wystawiając jej język.
- I to jest myśl. – przytaknęła i ruszyłyśmy w stronę basenu. Leniwie w bikini rozległyśmy się na leżakach zatapiając się w gorących promieniach słońca. Reszta dnia przeleciała na oglądaniu filmu i śmianiu się, wspominaniu dawnych czasów i planowaniu dni na tym cudnym świecie.

Kolejny dzień

Dzisiaj pełna radości wstałam z łóżka. Rozkoszując się ładną pogodą zaczęłam poranną toaletę. Gotowa z uśmiechem zeszłam do kuchni. Zastałam jedzącą śniadanie Destiny. Przywitałam się z nią i poszłam w jej ślady robiąc sobie płatki z mlekiem. Po śniadaniu poszłam jak zwykle rano do parku. Usiadłam na ławce wpatrując się w niebo. Dziś musiałam odwiedzić kochane miejsce sama. Mojemu podziwianiu przeszkodziło ciepło rąk na twarzy. Uśmiech pojawił się na samą myśl o nim. Jak zawsze przekręcił się nad ławką i już czuwał obok mnie. Nie obyło się bez tulenia.
- Co tu robisz ? Przecież dziś koncert. – spytałam powoli rozluźniając uścisk.
- Przecież mamy umowę. – obdarzył mnie boskim uśmiechem.
- No ale masz dużo pracy, próby, masa kasy poszła aby wszystko było idealne, a ty marnujesz czas siedząc tu ze mną. – powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
- Nie mów tak, czas z tobą nie jest zmarnowany, wręcz przeciwnie. A co do koncertu to nikt nie zauważył jak się na chwile wyrwałem.. – oznajmił zaczesując ręką kosmyk moich włosów, opadających swobodnie na czoło. – A co do koncertu to będziesz ? – spytał słodkim głosem.
- Oczywiście, nie mogłabym tego przegapić. Po to tu jestem. – odrzekłam. Wtuliłam się w towarzysza.
- A nie masz mi coś do powiedzenia ? – spytał z uśmiechem.
- A tak konkretnie ? – zaśmiałam się podnosząc wzrok. Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Wyglądało to dość komicznie. Trudno się domyślić co ludziom chodzi po głowie, ale tego otóż człowieka znałam już dobrze, nawet bardzo dobrze, więc szybko spostrzegłam o co może chodzić.
- Już ci powiedział ? – odpowiedz w formie pytania nigdy nie jest zła. Opadłam lekko na oparcie uśmiechając się do siebie. Miło jest dowiedzieć się, że osoba którą sie kocha nie ukrywa swoich  uczuć do ciebie i dzieli się nimi z innymi.
- Okazuje to na wszelkie możliwe sposoby. – oznajmił obejmując mnie ramieniem. – Co miłość robi z człowiekiem. – dodał. Nie obyło się bez uwagi z mojej strony wyrażonej popchnięciem go.
- Masz szczęście, że cię lubię bo inaczej nie skończyło by się to dla ciebie dobrze. – rzuciłam w śmiechu.
- Mam to przyjąć jako groźbę ? – wlepił swoje oczy w moje robiąc słodką minę.
- Jak najbardziej. – wytknęłam mu język. Zaśmialiśmy się.
- Powodzenia, pasujecie do siebie. – dorzucił. W głosie można było wyczuć lekki smutek zakryty momentalnym uśmiechem.
- Mam jego, mam ciebie, i jak tu nie być szczęśliwym. – odrzekłam rozkładając się na ławce, kładąc głowę na jego kolanach. Słońce delikatnie oświetlało jego roześmianą twarz. Nie dało się powstrzymać ogromnego uśmiechu, który na ten słodki widok sam się nasuwał. Piękna pogoda, delikatny wietrzyk, cisza i wspaniałe towarzystwo. Trans przerwał dźwięk telefonu.
- Obowiązki wzywają. – powiedziałam na co przytaknął. Dostałam słodkie buziaka w policzek.
- Powodzenia. – dorzuciłam na co odpowiedz uzyskałam w postaci tego uroczego uśmiechu. I już go nie było. Teraz należy wrócić do domu, cieszyć się pozostałym czasem, wypięknić się i szaleć do woli. Za młodość, za miłość, za przyjaźń, za to co mamy i mieć chcemy.

___________________________________________________________________________

Jest jaki jest, ale jest :P Jak widaaać długo nie dodawałam, za co przepraszam, ale liceum daje po sobie poznać już po 2 tygodniach. Masa nauki i moje lenistwo - masakra -,- !

Dziękuje za ponad 2000 wyświetleń. ;) Cieszymy siiiiię. jeeeeeej *_*
Postaram się napisać rozdział stosunkowo szybko, ale nie obiecuje, więc do następnego. ; * : ) !