niedziela, 25 listopada 2012

25. ♥


Z niechęcią otworzyłam oczy i leniwie się przeciągłam. Moje wyprostowane ręce wylądowały nad głową, która zanurzyła się w miękkiej poduszce, a ciało spoczęło na lekkim materacu. Chwila przyjemności i powrót do realności. Ponownie otworzyłam zaspane oczy, które wgapiały się w zielonych towarzyszy obok. Uśmiechnęłam się, na co ukazały się białe ząbki loczka. Nie można było oderwać od nich wzroku. Dobrze wiedział, że magnetyzują i przyciągają jak nic innego. Powoli zbliżały się, wydając z siebie jeszcze więcej blasku. Jednak to nie one odegrały główną rolę tylko jego wszędzie wpychalskie ręce, które zaczęły błądzić po moim brzuchu wywołując niepohamowany śmiech.
- No weź, nie lubie jak mnie łaskoczesz. – mówiłam śmiejąc się w niebo głosy.
- Naprawdę ? – spytał robiąc jedną ze swoich smutnych minek.
- Jestem zbyt podatna na twoje łaskotki. – dodałam łapiąc jego dłonie.
- Ale ja lubie cie łaskotać. – dodał uśmiechając się.
- Niestety kochanie, nie działa to w dwie strony. – odrzekłam robiąc zwycięską minkę.
- Chcesz się przekonać ? – uniósł jedną brew, dalej uśmiechając się na jego sposób.
- Bo zacznę się ciebie bać.
- Mnie nie musisz. Ja jestem grzeczny. – powiedział rozchylając nasze splecione dłonie na boki, przybliżając swoją twarz do mojej, łącząc usta w długim pocałunku. Wtuliłam się w niego, przytulając go ze zdwojoną siłą. Delikatnie przeczesywał moje włosy, mruczą na swój sposób.
- Przestań. – mówiłam rozbawiona jego dźwięcznym głosem naśladowcy.
- Wiem, że ci się podoba. – dodał nie przestając swojej poprzedniej czynności. Rozbawiał mnie w każdym momencie, wtedy kiedy tego potrzebowałam. Potrafił poprawić humor swoim głosem, wzorkiem, dotykiem, swoją osobą.
- Pora wstawać śpiochu. – szepnęłam mu do ucha, na co jeszcze bardziej zostałam przytulona.
- Daj mi się sobą nacieszyć. – usłyszałam cichy szept. Więc nie tylko jego będzie mi brakować, ale także na odwrót. Powoli wstałam, nie odrywając wzroku od śpiącego już Styles’a. Wypowiedziałam słodkie dobranoc, stykając usta z jego policzkiem, na co lekko się uśmiechnął. Zeszłam powoli do reszty, siadając obok blondyna.
- No to koniec wolności. – odezwał się Louis, kierując słowa w moją stronę.
- Kiedyś musi być. – odrzekłam bez emocji, wpatrując się w podłogę, tocząc zaciętą walkę z myślami.
- Ej ! słuchasz mnie ? – pomachał mi przed oczami Louis.
- Co ? – powiedziałam patrząc na niego.
- No mówiłem o namiotach. – rzekł ze swym nieskazitelnym uśmiechem.
- O jakich namiotach ? - spytałam zdezorientowana.
- No w ogóle mnie nie słuchałaś. – dodał ze swoją zawiedzioną miną.
- Jakoś nie mogę się skupić. – rzuciłam. – No więc o co chodzi ? – spytałam po raz kolejny, uważnie przyglądając sie każdemu.
- No w piątek czyli za 2 dni, chcemy urządzić taki biwak na jakieś polanie na weekend, z racji że później już takiego nie możemy zrobić. – wytłumaczyła Destiny.
- Świetny pomysł. – powiedziałam radośnie.
- O to super. Ja poszukam miejsca z Destiny, a wy zajmijcie się szczegółami. – oznajmił wszystkim Lou, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- A to sam nie dasz rady ? – spytałam z roześmianą buzią wpatrując się w tą dwójkę.
- We dwoje raźniej. – dodał robiąc słodki uśmiech w stronę mojej siostry.
- Oooooo. Ależ jesteście słodcy. – dodałam patrzą na dwójkę wpatrzonych w siebie przyjaciół.
- No wiem. – dodał Louis łapiąc się za kolana i poruszając sie jak małe dziecko.
- Nie wiem jak ty – powiedziałam do siostry – Ale ja ich uwielbiam. – posłałam szczery uśmiech w stronę chłopaków. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i ruszyli na mnie. Patrzyłam na nich z ogromnymi oczami i po chwili leżałam przygnieciona na kanapie przez boską czwórkę.
- Haha. No widać, że oni ciebie też. – dodała rozbawiona Destiny.
- Ej no, nie ładnie tu tak beze mnie. – powiedział zaspany loczek schodzący po schodach. – Też chce. – rzucił i wskoczył na przygniatającą mnie grupę. Po całym pomieszczeniu rozniósł się radosny śmiech Destiny.
- To boli. – syknęłam, jednak dalej się uśmiechając.
- Sami ? Co tam robisz ? – powiedział zaskoczony Harry, jako pierwszy schodząc ze mnie.
- Jak widać cierpię. – odrzekłam sarkastycznie.
- No złazić mi tu w tej chwili z niej, bo nie będzie mnie miał kto przytulać. – powiedział oburzony Styles, grożący palcem jak małe dziecko.
- No nie tylko przytulać. – oznajmił rozbawiony Louis stojący już na własnych nogach.
- Oberwiesz. – krzyknęłam w jego stronę i zaczęłam go gonić po całym domu. Szczęśliwa reszta podziwiała nasze wybryki, zaciekle komentując.
- Aaaaa ! Ona mnie bije ! – krzyczał jednocześnie się śmiejąc, dalej uciekając.
- Nie będzie ci tak do śmiechu jak cie złapie. – krzyknęłam.
- No dajcie już spokój. – powiedział poważnie Liam, lecz gdy zobaczył minę Louisa i moją od razu zmienił zadanie i dalej z resztą głośno się śmiał.
- No chodź tu do mnie słoneczko. – powiedział szczęśliwy Styles chwytając mnie i biorąc na ramiona.
- Puść mnie, musi zapłacić. – rzekłam, chcąc się wyrwać.
- Zrobisz to innym razem. – dodał, dają mi całusa i niosąc w stronę siedzącej reszty.
- Jeszcze pożałujesz. – rzuciłam w stronę idącego dumnie Louisa.
- Już się boję. – oznajmił siadając na swoim wcześniejszym miejscu. Ponownie siedzieliśmy wszyscy, udoskonalając plan i wyjaśniając go loczkowi. Mój wzrok zatrzymał się na szczerzącym się Tomlinsonie. Zmrużyłam oczy nadal na niego patrząc. Zrobił palcami w powietrzu kontury serduszka, na co ukazał sie mój uśmiech.
- Widzę, że się godzicie. – dodał z uśmiechem Styles.
- Nie na długo. – dodałam.
- No dobra, to mamy wszystko ustalone. – dodał szczęśliwy Payne.
- To super, ja się zwijam, nacieszcie się sobą. – powiedziałam podnosząc tyłek.
- Nigdzie nie idziesz, zostajesz ze mną. – oznajmił Harry, lokując mnie na swoich kolanach.
- No to teraz już się stąd nie ruszysz. – odrzekł zabawnie Louis.
- Jeszcze słowa, a nie wiem co ci zrobię. – pisnęłam, na co uniósł ręce do góry.
- No dobra, koniec tego dogryzania, oglądamy film. – wykrzyknął Horanek i zmierzył w kierunku plazmy.

wtorek, 13 listopada 2012

24. ♥


- Mała, zbieraj się. Jedziemy na uczelnie. – krzyknęła radośnie Destiny, skacząc po łóżku.
- Później, daj mi się wyspać. – jęknęłam przykrywając się kołdrą.
- Nie później, tylko teraz. – powiedziała dumnie i ściągnęła ze mnie kołdrę. – Jeszcze mi podziękujesz, zbieraj się.
- Za chwilę. – rzuciłam od niechcenia.
- Za chwilę to cię widzę na dole. – krzyknęła, znikając za drzwiami. Leniwie zwlekłam się z łóżka, udając się do łazienki. Tak, to już koniec wakacji, a dzięki mojej cudownej siostrze mogę tu zostać z nią i najlepszymi ludźmi pod słońcem. Ogarnięta zeszłam na dół.
- Coś długa ta twoja chwila. – rzekłam Destiny kosztując kanapek.
- Tylko trochę. – uśmiechnęłam się i przyłączyłam sie do niej. Po śniadaniu udałyśmy się do uczelni, o której, w drodze Desti tyle mówiła. W końcu dojechałyśmy pod ogromny budynek. Weszłyśmy przez wielkie drzwi. Moim oczom ukazały się piękne i szerokie schody z miedzianymi poręczami, prowadzące na kolejne piętra, szklane pomieszczanie przy którym robiła się długa kolejka oraz różne ozdobne posągi. Stanęłam w dłużącej się kolejce.
- Jak się stęskniłam za tym miejscem. – westchnęła Destiny, rozglądając się wokół.
- Naprawdę ? Za tym da się tęsknic ? – spytałam zdziwiona.
- Taaaak, musze w końcu zobaczyć moich znajomych. – odrzekła z uśmiechem.
- Jaasne, dobra chodź, nasza kolej. – pociągłam siostrę za rękę do okienka. Po załatwieniu spraw, odetchnęłam z ulgą.
- Zobaczysz, nie będzie tak źle. Chodź, pokaże ci szkołę. – puściła mi oczko i z uśmiechem ruszyłyśmy na kolejne piętro.
- Tu jest biblioteka, o a tu aula. – pokazywała po kolei każde pomieszczenie. – A tutaj stołówka. – odrzekła pchając szerokie drzwi. Moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, z miliardem ławek i stołów, szeroką ladą z szybkami.
- To tylko początek, chodź dalej. – i ponownie pociągła mnie za rękę. Chodziłyśmy tam i z powrotem, oglądając przeróżne pomieszczenia, rzeczy, gabloty i wszystko co znajdowało się w tym budynku. Po dobrych dwóch godzinach gadania, w końcu trafiłam na główny hol.
- Strasznie duża. – jęknęłam z zaciekawioną miną, rozglądając się jeszcze.
- Przyzwyczaisz się. – posłała mi swój ciepły, siostrzany uśmiech.
- Destiny ! – po holu rozniósł się pisk podniecenia a zarazem radości. Naszym kierunku zmierzała, wręcz pędziła, wysoka blondynka, z roześmianą twarzą.
- Keysi ! – odkrzyknęła Destiny, na co się uśmiechnęłam.
- Jak ja cię dawno nie widziałam, boże, tyle czasu. – rzekła rzucając się w ramiona.
- Ja ciebie też, całe wakacje. – odrzekła Destiny nie przerywając uścisku.  – I jak tam we Włoszech ? – dodała z uśmiechem.
- Super, tyle boskich ciach, jest na czym oko zawiesić, ale to już później ci opowiem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze znowu cie widzę skarbie. – i ponownie wpadły w uścisk. Po odklejeniu się dwóch uśmiechniętych dziewczyn od siebie, blondynka spojrzała na mnie.
- Ty musisz być Sami. – oznajmiła i równie ciepło przywitała mnie uściskiem.
- Tak to ja. – uśmiechnęłam się.
- Jak dobrze nareszcie cie poznać, chociaż Destiny nie wspominała, ze też będziesz tu chodzić. – zrobiła zdziwioną minę, a zarazem uśmiechając się.
- Spontaniczna decyzja. – odrzekłam, uśmiechając się do słodkiej blondynki. Miała coś w sobie, co powodowało momentalny uśmiech.
- Tak się składa, że mam dla ciebie kogoś. – oznajmiła w moją stronę, rozglądając się. Spojrzałam pytająco na Destiny, ale wzruszyła tylko ramionami.
- Tristan, tu jesteś. Chodź ! – krzyknęła Keysi, na co momentalnie się odwróciłam. Ujrzałam ładnego szatyna, miej więcej w moim wieku, kierującego się w naszą stronę. 
- No więc, to mój kuzyn Tristan, a to jest Destiny, moja zajebista, przybrana siostra o tak samo powalonym rozumie i jej, jakże urocza siostra Samantha. – roześmiałam się i podałam chłopakowi rękę. – Duże prawdopodobieństwo, ze dadzą was do jednej klasy. – ponownie zabrała głos Keysi.
- Przynajmniej nie będę sama. – oznajmiłam i skierowałam uśmiech w stronę chłopaka.
- Bardzo się cieszę. – odrzekł chłopak, odwzajemniając uśmiech.
- No dobra młody, my się już zwijamy. Do zobaczenia za tydzień. – powiedziała blondynka odpisując na smsa, całując i przytulając nas na pożegnanie i nadal promienna powoli oddaliła się do wyjścia. Pomachałam chłopakowi, co wywołało na jego uśmiechniętej twarzy, jeszcze większy uśmiech.
Spojrzałam na Destiny lekko przerażonym wzrokiem.
- Mówiłam, przyzwyczaisz się. Keysi jest niesamowita. – rzekła siostra kierując sie także w stronę wyjścia.
- Taa, nie wątpię. – rzuciłam i udałam się za nią.
- Jest zakręcona, ale za to ją uwielbiam. Przez rok, który się znamy, nie widziałam jej smutnej. Zawsze cie rozśmieszy i pocieszy, nie ma to jak ona. – z uśmiechem mówiła o niej.
- Mam nadzieję, że ten jej kuzyn jest normalny. – rzekłam ,a Destiny spiorunowała mnie wzrokiem. Roześmiałam się i wsiadłam do zaparkowanego samochodu.
- Z pewnością ich polubię. - dodałam. 
- I to rozumiem. – skierowała uśmiech w moją stronę. – Odwiedzamy naszych znajomych ? – rzuciła zapinając pasy i odpalając silnik.
- A myślisz, że są w domu ? – spytałam.
- Zobaczy się. Unikają nas już przez większy tydzień, ta zniewaga krwi wymaga. – dodała, a ja popadłam w niepohamowany śmiech.
- Nie widziałam mojego Loczusia od tygodnia, o nie, co ja teraz pocznę ? – zaczęłam wygłupiać się i piszczeć.
- No weź przestań bo się ciebie boję. – odrzekła Destiny uśmiechając się.
- Dzwonie do niego. – zakomunikowałam wyciągając telefon.

- Hallo ? – usłyszałam bardzo zaspany głos, a było już po 12.
- Nie mów że jeszcze śpisz. – odrzekłam z powagą.
- Yhym. – mruknął swoim głosem.
- Nie sądzisz, ze pora się już obudzić ? – spytałam słodkim głosem.
- Za chwilę. – dodał pociągając nosem. No musiałam się zaśmiać. – No nie śmiej się, nie moja wina, że mam katar. – rzekł z charakterystyczną chrypką w głosie.
- Na pewno nie moja. – oznajmiłam szczerząc się do telefonu. – No już cię nie męczę, Dobranoc. – dodałam.
- Dobranoc. – powtórzył, posyłając głośnego buziaka, co odwzajemniłam.

- Jak reszta też śpi, to urządzę im taka pobudkę. – oznajmiła ze śmiechem Destiny.
- Na pewno są zmęczeni. – dodałam, wpatrując się przed siebie.
- Bardzo możliwe, ale niech się ruszą, bo dobrze wiedzą, że za tydzień już tak często nas widzieć nie będę. – odrzekła siostra.
- Może i masz rację. – oznajmiłam, zatapiając się w muzyce z radia. Po trzydziestu minutach byliśmy pod domem chłopaków. Powoli weszłyśmy na podest. Po chwili dzwonek rozbrzmiałam się w środku domu. Ale nikt nie raczył otworzyć nam drzwi. Pociągłam za klamkę i zamknięte.
- No ja im dam. – powiedziała Destiny z chytrym uśmieszkiem i już po chwili dzwonek został ponownie gwałcony. Nie mogłam pochamować mojego śmiechu z dziwnych ruchów Destiny. Po dobrych, pięciu minutach zaspany mulat, raczył nam otworzyć drzwi. Jego włosy stały we wszystkie cztery strony świata. Przymrużone oczy z niewyspania i ręka błądząca po nieułożonych włosach. Taki widok warto zobaczyć.
- Jedyny przytomny w tym domu ? – spytała Destiny, na co spotkała się z kiwnięciem potwierdzająco głową.
- Obudziłyśmy cię ? – dodałam robiąc słodkie oczka. Uśmiechnął się do mnie, przez co wyglądał jeszcze słodziej. 
- I tak miałem wstać, trzeba było tylko motywacji. – dodał ziewając i rozciągając się. Z góry można było dosłyszeć czyjeś kroki. Po chwili w całej okazałości ukazałam nam się Payne.
Uczesany, ubrany, jedyny normalny. – stwierdziłam w myślach. Jednak Liam także postanowił odwiedzic świat przytomnych.
- Cześć wam. – przytulił nas i zaprowadził do salonu. Gadaliśmy chwilkę, aż po całym domu rozniósł się pisk. Z wielkimi oczami spojrzałam na schody, po których biegał półnagi Tomlinson, co wywołało we mnie ponowny napad śmiechu. Gdy spostrzegł, że gapimy się na niego, jak na wariata, ponownie wydał pisk i zniknął na schodach.
- Nie wiem co ty w nim widzisz. – dodałam, odwracając się w stronę siostry. Wystawiła mi język i uroczo sie uśmiechnęła.
- Idę sprawdzić co u reszty. – powoli weszłam po schodach wypatrując paradującego Louisa. Jednak nie było go, no może to i lepiej. Delikatnie uchyliłam pierwsze drzwi i ujrzałam śpiącego blondyna. Ktoś po prostu musiałby nie mieć serca, aby teraz go budzić. Z uśmiechem zamknęłam drzwi i udałam się do przeciwnych, które były mi bardzo dobrze znane. Powoli otworzyłam drzwi, bezszelestnie je zamykając. Podeszłam do Harry’ego, który leżał rozłożony na całym łóżku, z burzą loków wystających z pod kołdry. Usiadłam z drugiej strony łóżka, delikatnie uchylając kołdrę. Pojawiła się ta słodka twarzyczka, pogrążona w śnie. Przejechałam ręką po jego policzku, na co lekko się uśmiechnął. Cicho westchnęłam uśmiechając się.
- Cześć misiu. – usłyszałam zachrypnięty głos i pociągnięcie nosa. – Chodź do mnie. – powiedział otwierając swe kocie oczy, uchylając kołdrę. Wsunęłam się pod nią, wtulając w ciepłego loczka. Przejechał ręką po moich włosach, delikatnie odgarniając je z twarzy.
- Jak się spało ? – spytałam wpatrując się w jego bajeczne oczy.
- Bez ciebie źle. – odrzekł robiąc smutną minkę i delikatnie całując.
- Jakoś przeżyłeś. – uśmiechnęłam się ponownie łącząc nasze usta.
- Teraz jest o wiele lepiej. – oznajmił, przykrywając mnie po samą szyję, jeszcze mocniej wtulając w siebie.
_______________________________________________________________________

Przybywam z nowym rozdziałem ;) Jakoś tutaj tak pusto, why ^^ ?

niedziela, 4 listopada 2012

23. ♥


Minął już prawie tydzień, a końca przygotowań na urodziny Liama nie było widać. Pod wpływem wielkiego entuzjazmu Louisa, urodziny zaplanowane są w klubie. Dziś nadszedł ten czas. Dziewiętnaste urodziny naszego Liama. Gotowi wsiedliśmy do białej limuzyny, ignorując ciekawskie pytania Payna.
- No powiedzcie coś. – z ogromnym uśmiechem dopytywał się dalej.
- Już niedługo wszystkiego się dowiesz. – odrzekła Danielle. Zrobił smutną minę, ale zaraz potem na nowo zaczął się uśmiechać. W końcu dotarliśmy do upragnionego miejsca. Zakryliśmy Liamowi oczy opaską, żeby podbudować zaskoczenie. Gdy weszliśmy do klubu, muzyka już otoczyła wnętrze pomieszczenia. Odsłoniliśmy oczy Paynowi i wszyscy wraz ze zgromadzonym juz tam tłumem krzyknęliśmy : NIESPODZIANKA. Rozeszliśmy się po klubie i oddaliśmy się w dziki szał zabawy. Tańczyłam z całą boską piątką, poznanymi znajomymi, ale brakowało mi jeden osoby. Odnalazłam w tłumie Harry’ego, ale nie widział nigdzie Josha. Destiny i reszta także go nie widziała. Moje poszukiwania okazałe się zbędne, nie było go. Wyszłam za zewnątrz i moim oczom ukazała się poszukiwana osoba. Przytuliłam go od tyłu. Zdezorientowany odwrócił się. Uśmiechnął się widząc mnie.
- Kogo się spodziewałeś ? – spytałam odwzajemniając gest.
- Nikt tak nie przytula jak ty. – odrzekł puszczając oczko.
- Mam to zapisane w genach. – zaśmiałam się. – Czemu nie wchodzisz ? Szukałam cię wszędzie.
- Miałem taki zamiar. – dodał.
- Stojąc na zewnątrz. Bardzo ciekawy sposób. – odrzekłam. – Chodź zatańczyć. Mi nie odmówisz, prawda ? – zrobiłam słodkie oczka.
- Tobie nie da się odmówić. – oznajmił chwytając mnie na za rękę, kierując się do środka. Przy wejściu wpadł na nas Harry. Dziwnie spojrzał na nasze złączone ręce.
- Widzę, że już znalazłaś, a miałem nadzieję, że teraz zatańczysz ze mną. – zrobił tą swoją słodko-cudowną minkę. Spojrzałam na Josha. Uśmiechnął się i rozluźnił uścisk.
- Jak coś to jestem obok. – dodał i wszedł do środka. Harry pociągnął mnie ze sobą na parkiet. Szła wolna piosenka. Wtuliłam się w loczka. Myślami byłam przy oddalającemu perkusiście.
- Uśmiechnij się piękna. – usłyszałam słodki głos, szepczący do ucha. Uśmiech sam pojawił się na twarzy, pod wpływem dźwięku jego głosu.
- O wiele lepiej. – dodał wtulając mnie jeszcze mocniej. Po skończonej piosence, zgromadzony tłum głośno domagał się wejścia na scenę chłopaków. Odciągnęłam od siebie Loczka i skierowałam w stronę oczekującej na niego reszcie. Jak zawsze bawili się świetnie na swoim miejscu. Po świetnym występie, wszyscy zaśpiewaliśmy Liamowi Happy Birthday. Uszczęśliwiony chłopak zaczął rozpakowywać prezenty, robiąc przy tym nieziemskie miny. Nie obyło się bez ogromnego tortu oraz sztucznych ogni. Wyszliśmy na zewnątrz, aby podziwiać kolorowe arcydzieło rozświetlające niebo. W tłumie ujrzałam Josha, przyglądającego mi się dociekliwym wzrokiem. Zrobiłam dziwną miną, na co chłopak roześmiał swoją piękną twarzyczkę. Gestem głowy skinął abym weszła z powrotem do środka. Tak też uczyniłam. Po chwili byłam już obok Josha. Wyszliśmy drugą stroną, opierając się o przydrożne poręcze. W porównaniu z drugą stroną klubu, ta była spokojna i cicha, od czasu do czasu przejechał samochód, wywołując podmuch wiatru.
- Nie sądzisz, że mamy dla siebie coraz mniej czasu ? – spytał patrząc prosto w moje oczy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, wiedziałam, ze miał racje.
- Wiem, przepraszam, to ja zaniedbuje naszą znajomość. Odkąd spotykam się z Harrym, totalnie zapominam o reszcie mojego życia. – odrzekłam, wpatrując się w dal.
- Dobrze wiedzieć, że jestem tą zapomnianą częścią. – oznajmił, odwracając wzrok w inną stronę.
- Nie o to mi chodziło. Jesteś ważną częścią mojego życia i tak już pozostanie, ale …
- Ale ? – przerwał domagając się dokończenia. Niestety nic nie odpowiedziałam. – Zawsze jest coś ważniejszego, nieprawdaż ? Co się stało z naszymi porannymi spotkaniami ? Pamiętasz jeszcze może ? Czy już kompletnie zapomniałaś ! – powiedział z podniesionym i oschłym tonem. Moja twarz od razu zaczęła przybierać niezrozumiałego i smutnego wyglądu. Oczy powoli zaczynały się szklic, od napływających łez. Gdy zauważył moją twarz, natychmiastowo z znikła nienawiść. Przytulił mnie z nieporównywalną siłą.
- Myślisz, że naprawdę tego chce ? Zaniedbywać ludzi na których mi zależy ? Po prostu nie mogę rzucić tak wszystkiego i spełniać chęci innych. Bardzo bym chciała ale nie potrafię. Przepraszam ale taka już jestem. – mówiłam mocno tuląc przyjaciela, a jednocześnie zaciskając oczy, aby nadmiar łez pędzących do oczu, nie rozmazały makijażu, ani nie poplamiły koszuli.
- To ja przepraszam, nie powinienem się tak unosić. Czasami też potrzebuje bliskiej mi osoby, a powoli zaczyna mi cię brakować. – dodał delikatnie unosząc moją twarz za podbródek. Na jego widok mimowolnie się uśmiechnęłam. – Wracajmy do środka, robi się chłodno.
- Ale między nami w porządku ? – spytałam, zatrzymując się jeszcze w niepewności. Obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem, co uznałam za tak. Ruszyliśmy do środka, bawiąc się w najlepsze, oblewają szczęście przyjaciela, jak i swoje własne.