. Wszystko skierowane było na mnie, każdy wzrok, każdy
reflektor. Chciałam uciec ale nie miałam jak. Każdy mój ruch był obserwowany.
Zobaczyłam gest ręki Louisa abym podeszła bliżej. Wesoło się uśmiechnął a ja
przełknęłam ślinę. Spojrzałam jeszcze w prawo i ujrzałam roześmianą twarz
Destiny, z tym swoim uśmieszkiem. Zrobiła ruch ustami wymawiając bezgłośne „ I
love you ”. Mimowolnie się uśmiechnęłam i ruszyłam przed siebie. Momentalnie
rozległy się krzyki i oklaski, na co uśmiechnęłam się. Stanęłam na środku, a
obok mnie boscy bożyszcza. Ramię loczka przygarnęło mnie lekko do siebie.
Musiało wyglądać to dość uroczo. Ja, drobna brunetka, pośrodku pięciu mega
cudownych chłopaków. Dostałam słodkiego buziaka w czoło. Do ręki Harry’ego
dostał się mikrofon, więc nie mogło obyć się bez przemowy.
- Na początek chciałbym wam przedstawić tę oto cudowną
dziewczynę. Na imię ma Samanta, jest strasznie uparta i zawsze stawia na swoim,
ale potrafi także wysłuchać każdego o każdej porze. Rozumie wiele rzeczy. –
rzekł mój loczuś łapiąc delikatnie moją dłoń.
- I do tego jest strasznie pyskata. – dodał swój głos
Louis, na co dostał ode mnie z łokcia. Pozostali zaśmiali się, a on uśmiechnął się
w ten swój, Louisowy sposób.
- Ale musicie także wiedzieć, że ma przepiękne wnętrze
jak na zewnątrz. Nie ma takiej drugiej osoby jak Sami. Gdyby ktoś zapytał mnie
na początku naszej znajomości, czy zakocham się w niej, odpowiedziałbym, że
nie. Ale z każdym dniem jej uśmiech przyprawiał mnie o dreszcze. Jej bliskość
była czymś, bez czego nie dało się żyć. Wiem, że na świecie mam wiele żon i
dziewczyn, ale tu, teraz, przed wami stoi ta właściwa, jedyna, na którą warto
było czekać. Teraz, z całą pewnością, mogę oświadczyć, że be niej życie nie
byłoby takie samo. Z każdym dniem, zakochuje się w niej jeszcze bardziej. –
zostałam jeszcze mocniej niż wcześniej wtulona w jego ramię. Nie wypadałoby się
nie wzruszyć, ale teraz po prostu nie mogłam. Tusz zostawiłby po sobie ślady nie
tylko na twarzy ale także na koszuli Harry’ego. Ponownie wtuliłam się w niego,
obdarowując się jego ciepłem.
- Ale nie możemy zapomnieć o jeszcze jeden osobie, która
także jest bardzo ważna. Dostarcza wiele radości i wszystkiego co najlepsze.
Zawsze jest uśmiechnięta i żeby nie popadła przez mnie w samo zachwyt,
zaprosimy ją tutaj wielkim aplauzem. Niech wie, że nie da się o niej zapomnieć.
Destiny. – zaakcentował imię a po chwili rozległ się głośny aplauz. Obróciłam się
w tył i ujrzałam tą piękną, zawsze uśmiechniętą, ciemną szatynkę, którą
kochałam z całego serca. Przytuliła się do każdego z chłopaków, włączają w to
także mnie. Z nagłośnienia rozległa się dźwięczna melodia najnowszej piosenki chłopaków,
co oznaczało, że koncert dobiega końcu. Delikatnie puściłam jego dłoń, na co
ponownie ją chwycił i obrócił w swoją stronę. Był tak blisko, bardzo blisko.
Zemdleć z zachwytu to za mało. Ciało ogarnęła ogromna radość i szczęście. Usta delikatnie
przylgnęły do siebie i po chwili już wolne, uniosły się do góry, tworząc
uśmiech. Odwróciłam się w stronę zejścia, pociągając tulącą się jeszcze do Tomlinsona,
Destiny. Z mega zacieszem obserwowałam z jak wielką radością i zabawą wariują
na tej scenie. Jednak mój wzrok podążał za tą jedną osobą. Każdy, nawet najmniejszy
jego gest powodował uśmiech. Wtuliłam się w Desti i razem patrzyłyśmy na piątkę
niesamowitych osób.
- Chcę go przytulić. – szepnęłam prosto do ucha siostry.
- Zaraz będziesz mogła. – odrzekła z uśmiechem.
Po skończeniu LWWY chłopcy zniknęli za sceną, a tłum ani
trochę się nie zmniejszył. Wiernie trwał przy pustej już scenie. Udałam się
wraz z Destiny w wyznaczone przez nią miejsce, do ich garderoby. Drzwi były
uchylone, wiec na pewno są już w środku. Rozsiadłyśmy się na czarnej sofie czekając
na przebranych już chłopaków. Pomieszczenie wypełniło echo śmiechów i krzyków
dobiegających z tych nieziemskich osób. Jako pierwszy ukazał się Louis, co mnie
nie zdziwiło gdyż Destiny momentalnie znalazła się przy nim. Tak do siebie pasują,
a nawet o tym nie wiedzą. Kolejna dwójka obległa sofę przygniatając mnie. Mój
śmiech można było dosłyszeć nawet na korytarzu.
- A reszta gdzie ? – spytała Destiny przerywając swą, jakże
porywającą rozmowę z Louisem.
- Jeszcze się przebierają. – odrzekł Niall przegryzając
coś.
Po chwili rozległ się śmiech reszty.
- Nadchodzą pięknisie. – rzekłam. Co wywołało śmiech
pozostałych.
- Słyszę, ze mowa o nas. – odrzekł z uśmiechem Zayn.
- Jakżeby inaczej gwiazdki. – uśmiechnęłam się, maskując niepohamowany
śmiech.
Silny uścisk powodujący fale ciepła, zagościł na moim
ciele. Dawka nieziemskich perfum. Boski głos mruczący do mojego ucha. Uniosłam delikatnie
głowę, składając całus na podbródku loczkowatego. Skierował swój koci wzrok na
mnie, łącząc swoje usta z moimi w namiętny pocałunek.
- Dziękuje – szepnęłam , wtulając się w niego.
- To ja dziękuje. – odrzekł.
- Ty mi ? za co ? – spytałam zdziwiona.
- Za to że jesteś. – powiedział cholernie seksownym
głosem.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- To co ? Jedziemy do nas. – spytał z uśmiechem Louis.
- Nie za dużo wrażeń jak na dziś ? – odrzekłam z pół otwartymi
oczami.
- Jestem gotowy się poświęcić. – dodał ze śmiechem.
Całą grupą wpakowaliśmy się do dwóch samochodów i
ruszyliśmy w dobrze znanym już kierunku.
__________________________________________________________
Udało mi się coś wycisnąć z mojego umysłu. Opowiadanie będzie długie, więc jeszcze sporo postów przedemną. Mam nadzieję, że was zadowoli chociaż na chwile. Jutro ( pon. ) o godz. 19.55 na MTV koncert One Direction. ♥ Do następnego. ;3