sobota, 29 grudnia 2012

29. ♥


Ruszyliśmy w stronę naszych drewnianych radości. Z trudem wyciągnęłam jedną z nich, ale od czego ma się lokowatego słodziaka, który pomógł mi przetransportować łódkę. Były one zadbane, choć mogłoby się wydawać, że pozostawione na uboczu stracą swoje walory, jednak tak nie było. Wraz z resztą ułożyliśmy je w zasięgu wody. Miały haczyki, na których wisiały małe, metalowe lampki ze świecami w środku. Udało nam się zapalić pozostałości wśród lampek, które po chwili zabłysły. Nasza łódka była dość niewielka, dzieliłam ją z Harrym, no jakby mogło być inaczej, po względem łódki naszej dzielnej trójki: Nialla, Zayna i Liama. Wzięli największą, z wiadomych powodów. Widząc ich entuzjazm, a w szczególności minę Zayna, który siedział pośrodku chłopaków, każdą taką chwilę chce się zachować w pamięci. Powoli odepchnęliśmy się od brzegu i delikatnymi ruchami wioseł kierowaliśmy się przed siebie. Słońce zaszło za widnokrąg, wodę oświetlały nasze lampki. Co chwilę dało się słyszeć krzyki dochodzące z łódki chłopaków. Oni nigdy nie potrafią wtopić się w ciszę. Obserwowałam każdy skrawek miejsca, w którym się znajdowaliśmy, ręką przecinałam spokojną wodę, kołyszącą się lekko od ruchów wiosła, z uśmiechem podziwiałam ciemniejące już niebo. Świetliki latały obok świecących się lampek, dając delikatną poświatę zbliżającej się nocy. Delikatnie wtuliłam się w Harry’ego, przymykając oczy. W dalii można było dostrzec blaski lamp innych. Nastała magiczna chwila. Czułam jego dotyk przeczesujący moje włosy, wsłuchiwałam się w bicie jego serca, które wydrążało równomierne bicie. Taka chwila mogła zostać przerwana jedynie śmiechem, tym charakterystycznym śmiechem Nialla, który rozniósł się po całym miejscu. Niepohamowany odgłos wydobywający się z ust blondyna wywołał u mnie śmiech. Z uśmiechem moje myśli były powiązane z powodem jego śmiechu. Jednak szybko zeszły one na drugi tor, gdy z piskiem na niebie, pojawiło się kolorowe światło. Podniosłam wzrok do góry widząc kolorowe promyki rozchodzące się po niebie, które powoli zanikały. Kolejna porcja kolorowych sztucznych ogni pojawiła się, oświetlając wszystko wokół.

~ Destiny ~

Z pewnością można przyznać, że to jeden z lepszych pomysłów Louisa. Siedząc w tej drewnianej łódce przyglądałam się jak Lou z zapałem otwiera pudełko z fajerwerkami. Uśmiech nasunął mi się na twarz. Patrzyłam na każdy jego ruch, wyraz twarzy, jak jego zawsze nieskazitelnie ułożone włosy, powiewają na delikatnym wietrze.
- Gotowa ? – spytał łapiąc mnie za rękę i odpalając pierwszą rakietkę. Już po chwili zabłysła na niebie. Patrzyłam w niebo jak zaczarowana, podziwiałam do końca rozbłyśniętą iskierkę. Spojrzałam na niego. Patrzył w górę z tym swoim uśmiechem. Jego oczy błyszczały wraz z każdym wystrzałem ogni. Skierował swój wzrok w moją stronę. Teraz mogłam dogłębnie analizować każdy element jego twarzy. Niebieskie oczy z odcieniem zielono-szarym świeciły niepowtarzalnym blaskiem. Nie zastanawiałam się jaki tak naprawdę ma kolor oczu, zawsze myślałam, że po prostu niebieski. Przyglądając się im z każdym ułamkiem chwili nabierały nowej barwy, były niezwykłe, jak i on sam. Idealnie do niego pasowały. Jego ręka delikatnie współgrała ze skórą na moim policzku. Magiczna chwila powoli dobiegała do końca swego trwania, ustępując miejsca gwieździstej nocy. Przymknęłam lekko powieki, odchylając głowę. Uczucie wolności, spełnienia i niewiarygodnej bliskości. Powoli wróciłam do wcześniejszej pozycji, chcąc na nowo zatopić się w bajecznych oczach. Jednak otwierając swoje, napotkałam jego oczy zdecydowanie za blisko. Zanim zdążyłam przeanalizować sytuację, poczułam jego usta na swoich, które zatopiły się w delikatnym pocałunku. Powoli przerwał chwilę niezwykle dla mnie przyjemną szukając na niebie czegoś wyjątkowego. Moje myśli skierowały się tylko w jednym kierunku, były przepełnione nim. Ciało ogarnęła niezwykła ochota poczucia jego ust ponownie. Wystarczył jeden jego uśmiech, a już odrywałam się od realności. Nawet nie wie, jaki posiada w sobie urok. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ten niezwykły gest, a tak cieszył moją osobę.
- Wracamy. – oznajmił melodyjnym głosem. Chwycił wiosła i delikatnymi ruchami kierował nas z powrotem na brzeg.

~Samanta ~

Moje oczy radowały się na widok błyszczącego nieba. Poświata nocy dała o sobie znać pozwalając zabłysnąć gwiazdom. Wraz z widokiem oddalających się światełek innych, uczyniliśmy tak samo wprawiając drewnianą łódeczkę w ruch. Powoli dostawaliśmy coraz bliżej brzegu. Pomimo później pory inni nie mieli ochotę na sen, w przeciwieństwie do mnie. Celem było znalezienie czegoś wygodnego i ciepłego. Rozłożyliśmy koce, rozpalając ognisko, które idealnie współgrało z blaskiem widniejącego już księżyca. Leżałam na jednych z miękkich koców z Harrym. Wróciłam myślami do początku naszej znajomości, do tych momentów, które powodowały uśmiech na mej twarzy. Życie nieustannie nas zaskakuje. Wtuliłam się mocno w mojego kochanego loczka, zamykając powieki. Do moich uszu docierały jedynie pojedyncze zdania, które rozpływały się w wyobraźni mojego umysłu.
__________________________________
Udanego sylwestra Miśkii. ; ) !

28. ♥


Słońce rozświetliło bezchmurne niebo czuwające nad nami. Siedzieliśmy w kółku rozmyślając nad planem na dzisiejsze już popołudnie.
- To może urządzimy sobie jakąś wycieczkę krajoznawczą ? – spytał Niall podekscytowany swoim pomysłem. Lekko roześmiałam się na dźwięk jęków niektórych.
- Naprawdę chce ci się iść w taki upał ? – spytała go Destiny.
- Przynajmniej coś zobaczymy, nic wam się nie stanie jak trochę się ruszycie. – zakomunikował dumnie Liam, podtrzymując propozycje przyjaciela.
- Co powiecie na kajaki ? – spytał nagle Louis.
- A widzisz tu gdzieś jakieś jezioro ? – odrzekł Niall.
- Tutaj nie, ale niedaleko jest. W końcu ja tu jestem organizatorem, więc wiem gdzie i co. – oznajmił Tomlinson wstając ze swą zwycięską miną.
- Mi tam pasuje. – odrzekłam. Pomysł Louisa najbardziej przypadł nam do gustu. Powoli skierowaliśmy się w stronę namiotów, aby spakować się i ruszyć w wyznaczone miejsce.  
- Nie martw się, woda cię nie zje. – powiedziałam z uśmiechem przechodząc obok Zayna, poklepując go po ramieniu.
- Mam nadzieję, że nie. – odrzekł, na co wybuchłam śmiechem. Szybko uwinęliśmy się z pakunkami i wskoczyliśmy do busa. Oczywiście za kierownicą zasiadł pan wiedzący – Lou. Jechaliśmy długą szosą wzdłuż gęstego lasu.
- Na pewno wiesz gdzie jedziesz ? – spytałam Louisa, który dumnie prowadził samochód.
- Oczywiście. – odparł i dodał gazu. Oparłam się o ramię Harry’ego, wpatrując w zaciekłą rozmowę reszty przyjaciół. Po co mam siedzieć w wygodnym łóżku, oglądając najnowsze filmy ze znajomymi, śmiać się ze scen i pochłaniać popcorn, skoro mogę siedzieć w zagłuszanym przez rozmowy i krzyki busie, krążącym wokół lasu kilka razy. 
- Loui, jedziemy już dobrą godzinę. – jęknęłam w stronę Tomlinsona.
- Zaraz będziemy. – zakomunikował. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk piosenki. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że już za moment każdy będzie śpiewał swoją kwestię. Nie ma to jak jechać wspólnym busem ze swoimi idolami i słuchać jak śpiewają. Nie myliłam się. Jako pierwszy zaczął Liam, a z nim reszta. Wydawało się, ze jest idealnie. Ale nasz boski pan BooBear zawsze musi cos wymyślić i w ostatniej chwili skręcił w leśną uliczkę. Wszyscy wpadli w jedną stronę, a co najgorsze, że siedziałam przy samym oknie i cała gromadka wpadła na mnie. Przygnieciona, powoli wróciłam do pozycji siedzącej. Każdy rozciągał sobie miejsce, które zostało jakoś poturbowane.
- Ałł. – jęknęłam głośno, aby usłyszał Louis. Niech wie, że jest winny tej całej sytuacji.
- Wybacz. – krzyknął swoim głosem z garstką śmiechu, który rozniósł się po całym pomieszczeniu, wraz ze śmiechem reszty, której nie byłoby tak do śmiechu na moim miejscu.
- Jesteśmy. – rzekł Louis, dumnie wychodząc z pojazdu, ukazując gestem rąk nasze nowe miejsce.
No było na co patrzeć. Rozciągające się, niebieskie jezioro, delikatnie otulone światłem zachodzącego słońca. Minęło trochę czasu, aż Lou znalazł drogę, ale nikt nie przejmował się porą tylko rozglądał się wokół tego miejsca.
- No Louis, masz klasę. – rzekłam podchodząc do paskowatego, kładąc mu rękę na ramieniu. Uśmiechnął się i wraz z resztą zaczęliśmy na nowo się wypakowywać.
- No to teraz główna atrakcja. – rozbrzmiał głos Tomlinsona wskazującego ręką na drewniane łódeczki.
_____________________________________________________________________
króciutkii, ale pracuję nad dalszą częścią. ♥ !

niedziela, 23 grudnia 2012

27. ♥


Kolejny dzień przywitałam z uśmiechem otwierając zapięcie od namiotu i wyłaniając się na zewnątrz. Słońce wysyłało wesołe promyki, opiewając delikatnie moją twarz. Przeciągnęłam się i ruszyłam po coś do jedzenia. Siadają na pieńku drzewa z rogalikiem i obserwowałam jak pozostała reszta się budzi. Jako pierwszy wyłonił się Liam. Przejechał dłońmi po twarzy i zaczął rozglądać się prawdopodobnie w celu czegoś do jedzenia, no bo kto by nie był głodny. Podszedł do „naszych zapasów” i wyciągnął parę rzeczy. Kilka minut później pojawił się Niall. Jakoś mnie to nie zdziwiło, gdyż zapewne wyczuł, że ktoś zabiera mu jego jedzonko. Dotarł do Liama wyjmując połowę ze skrzynki, co przyprawiło mnie o śmiech. Obrócili się w moją stronę, a ja im pomachałam na co odwzajemnili gest. Dochodziła dwunasta a dalej nie było widać nikogo nowego. Postanowiłam, że umilę im dzień piękną pobudką. Lecz zanim mój plan wszedł w działanie z jednego namiotu wyszedł Lou a za nim Desti trzymając się za ręce. Moja szczena opadła na dół. Widok – bezcenny. Patrzyłam na nich jak zamurowana, na co się zmieszali szepcząc coś do siebie.
- Yyy wy.. no ten… teges.. razem..? – spytałam patrząc na nich, próbując ubrać zdanie w całość, co nie wyszło mi najlepiej, ale raczej zrozumieli, bo gdy usłyszeli moje słowa spojrzeli na swoje dłonie momentalnie je puszczając, robiąc wmuszony uśmiech. Nadal patrzyłam na nich bezsensu, próbując dostrzec tego co mogło umknąć mojej uwadze. Rozeszli się za swoimi potrzebami. Siedziałam próbując pozbierać myśli, co tak naprawdę ich łączy, ale Destiny na pewno by mi powiedziała, nie ukrywałaby tego co nie istnieje.
- Buuu. – usłyszałam słodki głos za sobą i poczułam ciało, które przylgnęło do mnie, mocno przytulając.
- Chciałeś mnie przestraszyć ? – spytałam szczerząc się.
- Wtedy miał bym pretekst do przytulenia cię. – rzekł swym boskim głosem, mocniej mnie tuląc.
- Nie musisz mieć żadnego, by to zrobić. – powiedziałam obracając się do niego przodem. Siedziałam na jego klonach, bawiąc się jego włosami, kręcąc pojedyncze loki na palcu. Ukazał swój najpiękniejszy uśmiech, co momentalnie oderwało mnie od rzeczywistości. Wtuliłam się w jego ramię, spoglądając na roześmianego Louisa, który śmiał się z wyczynów blondynka. No jak można ich nie kochać. Pojawiły się przebłyski miłości do tej cudnej piątki.
- O czym myślisz ? – spytał, wywołując dreszcz na mojej szyi, swoim oddechem.
- O tobie. – odrzekłam patrząc w dal, szukając wzrokiem czegoś ciekawego. Dłonią skierował moją twarz, tak aby nasze spojrzenia się spotkały.
- Kocham Cię. – szepnął nie przestając patrzyć mi w oczy. Dwa słowa, a potrafią tak wpłynąć na ludzkie uczucia. Można patrzeć godzinami w te jego przepełnione dogłębną zielenią oczy, które wydawały się nie mieć końca.
- Też Cię Kocham. – odrzekłam z uśmiechem. Przysunął delikatnie swoją twarz do mojej, w celu złożenia pocałunku na moich ustach lecz wraz z jego próbami przysuwania się do mnie, ja odsuwałam się zwiększając dystans miedzy nami, co wywoływało u mnie śmiech, a u towarzysza grymas na twarzy.
- Nie to nie. – rzekł odwracając głowę w przeciwną stronę.
- Oj nie dąsaj się. – powiedziałam, przejeżdżając palcem po jego policzku. Odwrócił głowę w moją stronę ze spełnieniem swego wcześniejszego celu lecz znów odsunęłam delikatnie twarz.
- No proszę daj mi buziaka. – zrobił swoją niewinną minkę i patrzył tak dopóki nie spełnię jego prośby. Uśmiechnęłam się przybliżając się do niego lecz on zrobił to samo co ja wcześniej.
- Ha, teraz widzisz jak to miło. – oznajmił wystawiając język. Przewróciłam oczami kładąc dłonie na jego policzkach, przyciągając jego twarz do swojej, zatapiając nasze usta w namiętnym pocałunku.
___________________________________________________________________________
Wybaczcie za krótkość tego rozdziału, ale kompletnie nie mam natchnienia :d
Postaram się coś w końcu wydostać z mojego umysłu na święta. 
i taak wgl. to Merry Christmas moje szkraaby i Happy Birthday Looouś ( to już jutrro. ) . ♥ !

niedziela, 9 grudnia 2012

26. ♥


. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień naszego wyjazdu. Po długim szykowaniu niezbędnych rzeczy, wszystko było gotowe. Bagaże wpakowaliśmy do dużego bagażnika, sami zaś wepchaliśmy się do środka przestronnego busa. Siedząc, wspominaliśmy miesiąc naszej znajomości, w której wydarzyło się tak wiele. Dojeżdżając na miejsce rozkoszowaliśmy się leśnym zapachem. W końcu miejscówkę wybierali Lou i Desti, a oni to zawsze potrafią zadziwiać. Miejsce było naprawdę piękne. Gęsty las otulony łąką wraz z widokiem na strome pagórki i piękne słońce.
- No Tomo, masz gust. – pochwaliłam go, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Ma się to coś. – zrobił swoją dumną minkę i zaprowadził nas w głąb. Szliśmy parę minut, targając za sobą bagaże. Rozłożyliśmy „gadżety” na wyznaczonym miejscu, rozkładając namioty i powoli rozpalając ognisko.
- I jak wam idzie ? – zwróciłam się rozbawiona w stronę siostry i jej paskowatego towarzysza, którzy już od dobrej godziny bez żadnych postępów rozkładali swój namiot. Jednak dobrze mieć przy sobie zręcznego Harry’ego.
- Bardzo dobrze. – powiedział poważnie. – widzisz ? – wskazał ręką na namiot, który po chwili runą z powrotem na ziemie.
- Haha, nie widzę go, możesz mi jeszcze raz pokazać ? – śmiałam się z ich poczynań, obserwując ich ruchy. - Pomóc wam ? – spytałam.
- Poradzimy sobie. – odparł godnie Lou.
- Jak chcesz. – odrzekłam i ruszyłam się przejść, powoli oddalając się od przyjaciół. Wąska, wydeptana uliczka wiodła mnie w przestronną dal. Zaciągałam się świeżym, górskim powietrzem, rozglądając się dookoła. Po chwili całkiem oddaliłam się od reszty, lecz nie przeszkadzał mi brak głośnych krzyków, przechwałek i docinków. Teraz było bardzo dobrze. Przysiadłam obok dużego drzewa, przymykając oczy rysowałam sobie placem w brunatnym piasku. Po długich rozmyśleniach i wyłączeniu wyobraźni spojrzałam na zegarek.
- O fuck. – powiedziałam do siebie, zdając sobie sprawę, że zniknęłam bez wieści na kilka długich godzin. Wracałam tą samą drogą.
- Może jednak nawet nie zauważyli, że nie mnie nie ma lub rozglądają się gdzieś w pobliżu. – mówiłam pocichu do siebie. Wszystkie sprzęty do komunikacji zostały w namiocie, więc nawet nie ma mowy o wykonywaniu połączenia. Niebo zaczęło przybierać granatowe barwy, zamieniając się obecnością z nocą. Przyśpieszyłam kroku by widzieć jak dojść. W oddali dostrzegłam rozpalone ognisko, brzdęki gitary – zapewnie Niall oraz kilka sylwetek. Po cichu zakradłam się do nich. Jednak dostrzegł mnie Louis.
 - Harry ! – krzyknął. – Znalazłem ! Dasz mi całusa ? – ponownie krzyknął i dodał ze śmiechem. Już po chwili obok niego zjawił się Harry z bezradną miną. Uśmiechnęłam się. Staliśmy tak chwilkę, dość niezręczna cisza, ale mogłam domyślać się o co mu chodzi.
- Tobie to ci całusa nie da ale mi może. – powiedziałam w ich stronę, robiąc ślady butem w trawie, ale nie spotkałam się z jego reakcją. Głośno westchnęłam, na co wycofał się i zniknął w namiocie. Podeszłam do grającego Nialla i wsłuchiwałam się  dźwięk jego gitary.
- Szukał cię. – dodał.
- Hmm ? – spytałam orientując się, że jego słowa były skierowane do mnie.
- Szukał cię. – powtórzył.
- Dlatego się do mnie nie odzywa ? – spytałam a on wzruszył ramionami. -Nieważne, nauczysz mnie ? - spytałam skinając głową na gitarę.
- Chcesz ? – spytał z uśmiechem.
- Tak. – odrzekłam pewnie, przysiadając się jeszcze bliżej. Dźwięk wydobywany z instrumentu dzięki moim palcom od razu mnie rozśmieszył. Chwycił pewnie moją dłoń wykonując mocne szarpnięcie o struny, z których tym razem wydobył się czysty dźwięk. Z uśmiechem błądziliśmy po strunach, co wywoływało u mnie odgłosy śmiechu. Obróciłam głowę w kierunku mojego namiotu skąd wyłonił się loczek. Patrzył tym swoim przenikliwym wzrokiem. - No co ja mu robię ? Nie wolno mi już sobie pograć ? – pomyślałam. Lekko się uśmiechnęłam na co odwrócił twarz. – O nie, tego za wiele. –rzuciłam w myślach i ruszyłam w jego stronę. Odwrócił się, lecz ja na niego nie spojrzałam. Mocno chwyciłam jego dłoń i wyciągłam poza obecne tam zgromadzenie, na co nie protestował. Stanęłam, obróciłam go w swoją stronę patrząc wyczekująco, na nic.
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi ? – spytałam z troską i lekkim zdezorientowaniem. Kolejny brak reakcji z jego strony. Spojrzałam na niego z politowaniem i usiadłam na trawie chowając twarz w kolanach. Poczułam jego ciepła dłoń na nodze, a drugą na plecach. Uniosłam wzrok na wysokość jego oczu, które tak dogłębnie przenikały mnie na wylot. Łzy pchały się jak szalone, bez żadnego poważnego powodu. Mocno wtulił mnie w swoje ramiona, na co nie protestowałam.
- Czemu mnie ignorujesz ? Co ja ci zrobiłam ? – pytałam ściskając jego koszulkę, zaciskając oczy aby powstrzymać przed słonymi kroplami.  – Cholernie boli brak twojej reakcji. – dodałam. Cisza. Spojrzałam w jego oczy. Nic nie mówiły. Patrzyły i tyle. – Nie potrafię cię zrozumieć. – powiedziałam głaszcząc delikatnie policzek na co się uśmiechnął. W końcu jakiś znak, mały, ale jest. Oparłam swoje czoło o jego. Uniósł mój podbródek delikatnie muskając usta. Chwilę nam zajęło to „godzenie się”, ale nadal nie wiedziałam dlaczego tak się zachował. Delikatnie odrywając się, jedna łza spłynęła po moim policzku. Pomógł mi wstać i kciukiem przetarł łzę.
- Nikt nie jest wart twoich łez. – rzekł swoim słodkim uśmiechem. Odwzajemniłam gest, na sam jego głos, który nie słyszałam od mniejszej połowy dnia.
- Co miało na celu twoje nieodzywanie się do mnie ? – spytałam wracając już, trzymając go za rękę i spoglądając w rozgwieżdżone niebo.
- Chciałem ci pokazać jak się czułem gdy bez słowa sobie ode mnie poszłaś. –dodał.
- Nie poszłam sobie od ciebie, tylko na chwilkę się przejść. – rzuciłam z uśmiechem.
- Wiesz, że ta twoja chwilka to wieczność. – powiedział wtulając mnie w siebie.
- Nie martw się, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – oznajmiłam dochodząc do reszty.
- Nie będę nawet próbował. – rzekł szeptem na ucho, co wywołało u mnie uśmiech.
Resztę wieczoru spędziliśmy na siedzeniu przy ciepłym płomieniu, śmiejąc się, rozmawiając i jak przystało na takie okazje, śpiewaniu. Dźwięczne głosy odbijały się w mojej głowie, powoli powodując zamkniecie się moich powiek. Jeden głos szczególnie utkwił mi głowie, nie chcąc jej opuścić. Z zamkniętymi oczami siedziałam na kolanach Harry’ego, otulona jego kurtką i ciepłymi ramionami, chciałam aby tak pozostało.

niedziela, 25 listopada 2012

25. ♥


Z niechęcią otworzyłam oczy i leniwie się przeciągłam. Moje wyprostowane ręce wylądowały nad głową, która zanurzyła się w miękkiej poduszce, a ciało spoczęło na lekkim materacu. Chwila przyjemności i powrót do realności. Ponownie otworzyłam zaspane oczy, które wgapiały się w zielonych towarzyszy obok. Uśmiechnęłam się, na co ukazały się białe ząbki loczka. Nie można było oderwać od nich wzroku. Dobrze wiedział, że magnetyzują i przyciągają jak nic innego. Powoli zbliżały się, wydając z siebie jeszcze więcej blasku. Jednak to nie one odegrały główną rolę tylko jego wszędzie wpychalskie ręce, które zaczęły błądzić po moim brzuchu wywołując niepohamowany śmiech.
- No weź, nie lubie jak mnie łaskoczesz. – mówiłam śmiejąc się w niebo głosy.
- Naprawdę ? – spytał robiąc jedną ze swoich smutnych minek.
- Jestem zbyt podatna na twoje łaskotki. – dodałam łapiąc jego dłonie.
- Ale ja lubie cie łaskotać. – dodał uśmiechając się.
- Niestety kochanie, nie działa to w dwie strony. – odrzekłam robiąc zwycięską minkę.
- Chcesz się przekonać ? – uniósł jedną brew, dalej uśmiechając się na jego sposób.
- Bo zacznę się ciebie bać.
- Mnie nie musisz. Ja jestem grzeczny. – powiedział rozchylając nasze splecione dłonie na boki, przybliżając swoją twarz do mojej, łącząc usta w długim pocałunku. Wtuliłam się w niego, przytulając go ze zdwojoną siłą. Delikatnie przeczesywał moje włosy, mruczą na swój sposób.
- Przestań. – mówiłam rozbawiona jego dźwięcznym głosem naśladowcy.
- Wiem, że ci się podoba. – dodał nie przestając swojej poprzedniej czynności. Rozbawiał mnie w każdym momencie, wtedy kiedy tego potrzebowałam. Potrafił poprawić humor swoim głosem, wzorkiem, dotykiem, swoją osobą.
- Pora wstawać śpiochu. – szepnęłam mu do ucha, na co jeszcze bardziej zostałam przytulona.
- Daj mi się sobą nacieszyć. – usłyszałam cichy szept. Więc nie tylko jego będzie mi brakować, ale także na odwrót. Powoli wstałam, nie odrywając wzroku od śpiącego już Styles’a. Wypowiedziałam słodkie dobranoc, stykając usta z jego policzkiem, na co lekko się uśmiechnął. Zeszłam powoli do reszty, siadając obok blondyna.
- No to koniec wolności. – odezwał się Louis, kierując słowa w moją stronę.
- Kiedyś musi być. – odrzekłam bez emocji, wpatrując się w podłogę, tocząc zaciętą walkę z myślami.
- Ej ! słuchasz mnie ? – pomachał mi przed oczami Louis.
- Co ? – powiedziałam patrząc na niego.
- No mówiłem o namiotach. – rzekł ze swym nieskazitelnym uśmiechem.
- O jakich namiotach ? - spytałam zdezorientowana.
- No w ogóle mnie nie słuchałaś. – dodał ze swoją zawiedzioną miną.
- Jakoś nie mogę się skupić. – rzuciłam. – No więc o co chodzi ? – spytałam po raz kolejny, uważnie przyglądając sie każdemu.
- No w piątek czyli za 2 dni, chcemy urządzić taki biwak na jakieś polanie na weekend, z racji że później już takiego nie możemy zrobić. – wytłumaczyła Destiny.
- Świetny pomysł. – powiedziałam radośnie.
- O to super. Ja poszukam miejsca z Destiny, a wy zajmijcie się szczegółami. – oznajmił wszystkim Lou, a ja zmierzyłam go wzrokiem.
- A to sam nie dasz rady ? – spytałam z roześmianą buzią wpatrując się w tą dwójkę.
- We dwoje raźniej. – dodał robiąc słodki uśmiech w stronę mojej siostry.
- Oooooo. Ależ jesteście słodcy. – dodałam patrzą na dwójkę wpatrzonych w siebie przyjaciół.
- No wiem. – dodał Louis łapiąc się za kolana i poruszając sie jak małe dziecko.
- Nie wiem jak ty – powiedziałam do siostry – Ale ja ich uwielbiam. – posłałam szczery uśmiech w stronę chłopaków. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i ruszyli na mnie. Patrzyłam na nich z ogromnymi oczami i po chwili leżałam przygnieciona na kanapie przez boską czwórkę.
- Haha. No widać, że oni ciebie też. – dodała rozbawiona Destiny.
- Ej no, nie ładnie tu tak beze mnie. – powiedział zaspany loczek schodzący po schodach. – Też chce. – rzucił i wskoczył na przygniatającą mnie grupę. Po całym pomieszczeniu rozniósł się radosny śmiech Destiny.
- To boli. – syknęłam, jednak dalej się uśmiechając.
- Sami ? Co tam robisz ? – powiedział zaskoczony Harry, jako pierwszy schodząc ze mnie.
- Jak widać cierpię. – odrzekłam sarkastycznie.
- No złazić mi tu w tej chwili z niej, bo nie będzie mnie miał kto przytulać. – powiedział oburzony Styles, grożący palcem jak małe dziecko.
- No nie tylko przytulać. – oznajmił rozbawiony Louis stojący już na własnych nogach.
- Oberwiesz. – krzyknęłam w jego stronę i zaczęłam go gonić po całym domu. Szczęśliwa reszta podziwiała nasze wybryki, zaciekle komentując.
- Aaaaa ! Ona mnie bije ! – krzyczał jednocześnie się śmiejąc, dalej uciekając.
- Nie będzie ci tak do śmiechu jak cie złapie. – krzyknęłam.
- No dajcie już spokój. – powiedział poważnie Liam, lecz gdy zobaczył minę Louisa i moją od razu zmienił zadanie i dalej z resztą głośno się śmiał.
- No chodź tu do mnie słoneczko. – powiedział szczęśliwy Styles chwytając mnie i biorąc na ramiona.
- Puść mnie, musi zapłacić. – rzekłam, chcąc się wyrwać.
- Zrobisz to innym razem. – dodał, dają mi całusa i niosąc w stronę siedzącej reszty.
- Jeszcze pożałujesz. – rzuciłam w stronę idącego dumnie Louisa.
- Już się boję. – oznajmił siadając na swoim wcześniejszym miejscu. Ponownie siedzieliśmy wszyscy, udoskonalając plan i wyjaśniając go loczkowi. Mój wzrok zatrzymał się na szczerzącym się Tomlinsonie. Zmrużyłam oczy nadal na niego patrząc. Zrobił palcami w powietrzu kontury serduszka, na co ukazał sie mój uśmiech.
- Widzę, że się godzicie. – dodał z uśmiechem Styles.
- Nie na długo. – dodałam.
- No dobra, to mamy wszystko ustalone. – dodał szczęśliwy Payne.
- To super, ja się zwijam, nacieszcie się sobą. – powiedziałam podnosząc tyłek.
- Nigdzie nie idziesz, zostajesz ze mną. – oznajmił Harry, lokując mnie na swoich kolanach.
- No to teraz już się stąd nie ruszysz. – odrzekł zabawnie Louis.
- Jeszcze słowa, a nie wiem co ci zrobię. – pisnęłam, na co uniósł ręce do góry.
- No dobra, koniec tego dogryzania, oglądamy film. – wykrzyknął Horanek i zmierzył w kierunku plazmy.

wtorek, 13 listopada 2012

24. ♥


- Mała, zbieraj się. Jedziemy na uczelnie. – krzyknęła radośnie Destiny, skacząc po łóżku.
- Później, daj mi się wyspać. – jęknęłam przykrywając się kołdrą.
- Nie później, tylko teraz. – powiedziała dumnie i ściągnęła ze mnie kołdrę. – Jeszcze mi podziękujesz, zbieraj się.
- Za chwilę. – rzuciłam od niechcenia.
- Za chwilę to cię widzę na dole. – krzyknęła, znikając za drzwiami. Leniwie zwlekłam się z łóżka, udając się do łazienki. Tak, to już koniec wakacji, a dzięki mojej cudownej siostrze mogę tu zostać z nią i najlepszymi ludźmi pod słońcem. Ogarnięta zeszłam na dół.
- Coś długa ta twoja chwila. – rzekłam Destiny kosztując kanapek.
- Tylko trochę. – uśmiechnęłam się i przyłączyłam sie do niej. Po śniadaniu udałyśmy się do uczelni, o której, w drodze Desti tyle mówiła. W końcu dojechałyśmy pod ogromny budynek. Weszłyśmy przez wielkie drzwi. Moim oczom ukazały się piękne i szerokie schody z miedzianymi poręczami, prowadzące na kolejne piętra, szklane pomieszczanie przy którym robiła się długa kolejka oraz różne ozdobne posągi. Stanęłam w dłużącej się kolejce.
- Jak się stęskniłam za tym miejscem. – westchnęła Destiny, rozglądając się wokół.
- Naprawdę ? Za tym da się tęsknic ? – spytałam zdziwiona.
- Taaaak, musze w końcu zobaczyć moich znajomych. – odrzekła z uśmiechem.
- Jaasne, dobra chodź, nasza kolej. – pociągłam siostrę za rękę do okienka. Po załatwieniu spraw, odetchnęłam z ulgą.
- Zobaczysz, nie będzie tak źle. Chodź, pokaże ci szkołę. – puściła mi oczko i z uśmiechem ruszyłyśmy na kolejne piętro.
- Tu jest biblioteka, o a tu aula. – pokazywała po kolei każde pomieszczenie. – A tutaj stołówka. – odrzekła pchając szerokie drzwi. Moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, z miliardem ławek i stołów, szeroką ladą z szybkami.
- To tylko początek, chodź dalej. – i ponownie pociągła mnie za rękę. Chodziłyśmy tam i z powrotem, oglądając przeróżne pomieszczenia, rzeczy, gabloty i wszystko co znajdowało się w tym budynku. Po dobrych dwóch godzinach gadania, w końcu trafiłam na główny hol.
- Strasznie duża. – jęknęłam z zaciekawioną miną, rozglądając się jeszcze.
- Przyzwyczaisz się. – posłała mi swój ciepły, siostrzany uśmiech.
- Destiny ! – po holu rozniósł się pisk podniecenia a zarazem radości. Naszym kierunku zmierzała, wręcz pędziła, wysoka blondynka, z roześmianą twarzą.
- Keysi ! – odkrzyknęła Destiny, na co się uśmiechnęłam.
- Jak ja cię dawno nie widziałam, boże, tyle czasu. – rzekła rzucając się w ramiona.
- Ja ciebie też, całe wakacje. – odrzekła Destiny nie przerywając uścisku.  – I jak tam we Włoszech ? – dodała z uśmiechem.
- Super, tyle boskich ciach, jest na czym oko zawiesić, ale to już później ci opowiem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze znowu cie widzę skarbie. – i ponownie wpadły w uścisk. Po odklejeniu się dwóch uśmiechniętych dziewczyn od siebie, blondynka spojrzała na mnie.
- Ty musisz być Sami. – oznajmiła i równie ciepło przywitała mnie uściskiem.
- Tak to ja. – uśmiechnęłam się.
- Jak dobrze nareszcie cie poznać, chociaż Destiny nie wspominała, ze też będziesz tu chodzić. – zrobiła zdziwioną minę, a zarazem uśmiechając się.
- Spontaniczna decyzja. – odrzekłam, uśmiechając się do słodkiej blondynki. Miała coś w sobie, co powodowało momentalny uśmiech.
- Tak się składa, że mam dla ciebie kogoś. – oznajmiła w moją stronę, rozglądając się. Spojrzałam pytająco na Destiny, ale wzruszyła tylko ramionami.
- Tristan, tu jesteś. Chodź ! – krzyknęła Keysi, na co momentalnie się odwróciłam. Ujrzałam ładnego szatyna, miej więcej w moim wieku, kierującego się w naszą stronę. 
- No więc, to mój kuzyn Tristan, a to jest Destiny, moja zajebista, przybrana siostra o tak samo powalonym rozumie i jej, jakże urocza siostra Samantha. – roześmiałam się i podałam chłopakowi rękę. – Duże prawdopodobieństwo, ze dadzą was do jednej klasy. – ponownie zabrała głos Keysi.
- Przynajmniej nie będę sama. – oznajmiłam i skierowałam uśmiech w stronę chłopaka.
- Bardzo się cieszę. – odrzekł chłopak, odwzajemniając uśmiech.
- No dobra młody, my się już zwijamy. Do zobaczenia za tydzień. – powiedziała blondynka odpisując na smsa, całując i przytulając nas na pożegnanie i nadal promienna powoli oddaliła się do wyjścia. Pomachałam chłopakowi, co wywołało na jego uśmiechniętej twarzy, jeszcze większy uśmiech.
Spojrzałam na Destiny lekko przerażonym wzrokiem.
- Mówiłam, przyzwyczaisz się. Keysi jest niesamowita. – rzekła siostra kierując sie także w stronę wyjścia.
- Taa, nie wątpię. – rzuciłam i udałam się za nią.
- Jest zakręcona, ale za to ją uwielbiam. Przez rok, który się znamy, nie widziałam jej smutnej. Zawsze cie rozśmieszy i pocieszy, nie ma to jak ona. – z uśmiechem mówiła o niej.
- Mam nadzieję, że ten jej kuzyn jest normalny. – rzekłam ,a Destiny spiorunowała mnie wzrokiem. Roześmiałam się i wsiadłam do zaparkowanego samochodu.
- Z pewnością ich polubię. - dodałam. 
- I to rozumiem. – skierowała uśmiech w moją stronę. – Odwiedzamy naszych znajomych ? – rzuciła zapinając pasy i odpalając silnik.
- A myślisz, że są w domu ? – spytałam.
- Zobaczy się. Unikają nas już przez większy tydzień, ta zniewaga krwi wymaga. – dodała, a ja popadłam w niepohamowany śmiech.
- Nie widziałam mojego Loczusia od tygodnia, o nie, co ja teraz pocznę ? – zaczęłam wygłupiać się i piszczeć.
- No weź przestań bo się ciebie boję. – odrzekła Destiny uśmiechając się.
- Dzwonie do niego. – zakomunikowałam wyciągając telefon.

- Hallo ? – usłyszałam bardzo zaspany głos, a było już po 12.
- Nie mów że jeszcze śpisz. – odrzekłam z powagą.
- Yhym. – mruknął swoim głosem.
- Nie sądzisz, ze pora się już obudzić ? – spytałam słodkim głosem.
- Za chwilę. – dodał pociągając nosem. No musiałam się zaśmiać. – No nie śmiej się, nie moja wina, że mam katar. – rzekł z charakterystyczną chrypką w głosie.
- Na pewno nie moja. – oznajmiłam szczerząc się do telefonu. – No już cię nie męczę, Dobranoc. – dodałam.
- Dobranoc. – powtórzył, posyłając głośnego buziaka, co odwzajemniłam.

- Jak reszta też śpi, to urządzę im taka pobudkę. – oznajmiła ze śmiechem Destiny.
- Na pewno są zmęczeni. – dodałam, wpatrując się przed siebie.
- Bardzo możliwe, ale niech się ruszą, bo dobrze wiedzą, że za tydzień już tak często nas widzieć nie będę. – odrzekła siostra.
- Może i masz rację. – oznajmiłam, zatapiając się w muzyce z radia. Po trzydziestu minutach byliśmy pod domem chłopaków. Powoli weszłyśmy na podest. Po chwili dzwonek rozbrzmiałam się w środku domu. Ale nikt nie raczył otworzyć nam drzwi. Pociągłam za klamkę i zamknięte.
- No ja im dam. – powiedziała Destiny z chytrym uśmieszkiem i już po chwili dzwonek został ponownie gwałcony. Nie mogłam pochamować mojego śmiechu z dziwnych ruchów Destiny. Po dobrych, pięciu minutach zaspany mulat, raczył nam otworzyć drzwi. Jego włosy stały we wszystkie cztery strony świata. Przymrużone oczy z niewyspania i ręka błądząca po nieułożonych włosach. Taki widok warto zobaczyć.
- Jedyny przytomny w tym domu ? – spytała Destiny, na co spotkała się z kiwnięciem potwierdzająco głową.
- Obudziłyśmy cię ? – dodałam robiąc słodkie oczka. Uśmiechnął się do mnie, przez co wyglądał jeszcze słodziej. 
- I tak miałem wstać, trzeba było tylko motywacji. – dodał ziewając i rozciągając się. Z góry można było dosłyszeć czyjeś kroki. Po chwili w całej okazałości ukazałam nam się Payne.
Uczesany, ubrany, jedyny normalny. – stwierdziłam w myślach. Jednak Liam także postanowił odwiedzic świat przytomnych.
- Cześć wam. – przytulił nas i zaprowadził do salonu. Gadaliśmy chwilkę, aż po całym domu rozniósł się pisk. Z wielkimi oczami spojrzałam na schody, po których biegał półnagi Tomlinson, co wywołało we mnie ponowny napad śmiechu. Gdy spostrzegł, że gapimy się na niego, jak na wariata, ponownie wydał pisk i zniknął na schodach.
- Nie wiem co ty w nim widzisz. – dodałam, odwracając się w stronę siostry. Wystawiła mi język i uroczo sie uśmiechnęła.
- Idę sprawdzić co u reszty. – powoli weszłam po schodach wypatrując paradującego Louisa. Jednak nie było go, no może to i lepiej. Delikatnie uchyliłam pierwsze drzwi i ujrzałam śpiącego blondyna. Ktoś po prostu musiałby nie mieć serca, aby teraz go budzić. Z uśmiechem zamknęłam drzwi i udałam się do przeciwnych, które były mi bardzo dobrze znane. Powoli otworzyłam drzwi, bezszelestnie je zamykając. Podeszłam do Harry’ego, który leżał rozłożony na całym łóżku, z burzą loków wystających z pod kołdry. Usiadłam z drugiej strony łóżka, delikatnie uchylając kołdrę. Pojawiła się ta słodka twarzyczka, pogrążona w śnie. Przejechałam ręką po jego policzku, na co lekko się uśmiechnął. Cicho westchnęłam uśmiechając się.
- Cześć misiu. – usłyszałam zachrypnięty głos i pociągnięcie nosa. – Chodź do mnie. – powiedział otwierając swe kocie oczy, uchylając kołdrę. Wsunęłam się pod nią, wtulając w ciepłego loczka. Przejechał ręką po moich włosach, delikatnie odgarniając je z twarzy.
- Jak się spało ? – spytałam wpatrując się w jego bajeczne oczy.
- Bez ciebie źle. – odrzekł robiąc smutną minkę i delikatnie całując.
- Jakoś przeżyłeś. – uśmiechnęłam się ponownie łącząc nasze usta.
- Teraz jest o wiele lepiej. – oznajmił, przykrywając mnie po samą szyję, jeszcze mocniej wtulając w siebie.
_______________________________________________________________________

Przybywam z nowym rozdziałem ;) Jakoś tutaj tak pusto, why ^^ ?

niedziela, 4 listopada 2012

23. ♥


Minął już prawie tydzień, a końca przygotowań na urodziny Liama nie było widać. Pod wpływem wielkiego entuzjazmu Louisa, urodziny zaplanowane są w klubie. Dziś nadszedł ten czas. Dziewiętnaste urodziny naszego Liama. Gotowi wsiedliśmy do białej limuzyny, ignorując ciekawskie pytania Payna.
- No powiedzcie coś. – z ogromnym uśmiechem dopytywał się dalej.
- Już niedługo wszystkiego się dowiesz. – odrzekła Danielle. Zrobił smutną minę, ale zaraz potem na nowo zaczął się uśmiechać. W końcu dotarliśmy do upragnionego miejsca. Zakryliśmy Liamowi oczy opaską, żeby podbudować zaskoczenie. Gdy weszliśmy do klubu, muzyka już otoczyła wnętrze pomieszczenia. Odsłoniliśmy oczy Paynowi i wszyscy wraz ze zgromadzonym juz tam tłumem krzyknęliśmy : NIESPODZIANKA. Rozeszliśmy się po klubie i oddaliśmy się w dziki szał zabawy. Tańczyłam z całą boską piątką, poznanymi znajomymi, ale brakowało mi jeden osoby. Odnalazłam w tłumie Harry’ego, ale nie widział nigdzie Josha. Destiny i reszta także go nie widziała. Moje poszukiwania okazałe się zbędne, nie było go. Wyszłam za zewnątrz i moim oczom ukazała się poszukiwana osoba. Przytuliłam go od tyłu. Zdezorientowany odwrócił się. Uśmiechnął się widząc mnie.
- Kogo się spodziewałeś ? – spytałam odwzajemniając gest.
- Nikt tak nie przytula jak ty. – odrzekł puszczając oczko.
- Mam to zapisane w genach. – zaśmiałam się. – Czemu nie wchodzisz ? Szukałam cię wszędzie.
- Miałem taki zamiar. – dodał.
- Stojąc na zewnątrz. Bardzo ciekawy sposób. – odrzekłam. – Chodź zatańczyć. Mi nie odmówisz, prawda ? – zrobiłam słodkie oczka.
- Tobie nie da się odmówić. – oznajmił chwytając mnie na za rękę, kierując się do środka. Przy wejściu wpadł na nas Harry. Dziwnie spojrzał na nasze złączone ręce.
- Widzę, że już znalazłaś, a miałem nadzieję, że teraz zatańczysz ze mną. – zrobił tą swoją słodko-cudowną minkę. Spojrzałam na Josha. Uśmiechnął się i rozluźnił uścisk.
- Jak coś to jestem obok. – dodał i wszedł do środka. Harry pociągnął mnie ze sobą na parkiet. Szła wolna piosenka. Wtuliłam się w loczka. Myślami byłam przy oddalającemu perkusiście.
- Uśmiechnij się piękna. – usłyszałam słodki głos, szepczący do ucha. Uśmiech sam pojawił się na twarzy, pod wpływem dźwięku jego głosu.
- O wiele lepiej. – dodał wtulając mnie jeszcze mocniej. Po skończonej piosence, zgromadzony tłum głośno domagał się wejścia na scenę chłopaków. Odciągnęłam od siebie Loczka i skierowałam w stronę oczekującej na niego reszcie. Jak zawsze bawili się świetnie na swoim miejscu. Po świetnym występie, wszyscy zaśpiewaliśmy Liamowi Happy Birthday. Uszczęśliwiony chłopak zaczął rozpakowywać prezenty, robiąc przy tym nieziemskie miny. Nie obyło się bez ogromnego tortu oraz sztucznych ogni. Wyszliśmy na zewnątrz, aby podziwiać kolorowe arcydzieło rozświetlające niebo. W tłumie ujrzałam Josha, przyglądającego mi się dociekliwym wzrokiem. Zrobiłam dziwną miną, na co chłopak roześmiał swoją piękną twarzyczkę. Gestem głowy skinął abym weszła z powrotem do środka. Tak też uczyniłam. Po chwili byłam już obok Josha. Wyszliśmy drugą stroną, opierając się o przydrożne poręcze. W porównaniu z drugą stroną klubu, ta była spokojna i cicha, od czasu do czasu przejechał samochód, wywołując podmuch wiatru.
- Nie sądzisz, że mamy dla siebie coraz mniej czasu ? – spytał patrząc prosto w moje oczy. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, wiedziałam, ze miał racje.
- Wiem, przepraszam, to ja zaniedbuje naszą znajomość. Odkąd spotykam się z Harrym, totalnie zapominam o reszcie mojego życia. – odrzekłam, wpatrując się w dal.
- Dobrze wiedzieć, że jestem tą zapomnianą częścią. – oznajmił, odwracając wzrok w inną stronę.
- Nie o to mi chodziło. Jesteś ważną częścią mojego życia i tak już pozostanie, ale …
- Ale ? – przerwał domagając się dokończenia. Niestety nic nie odpowiedziałam. – Zawsze jest coś ważniejszego, nieprawdaż ? Co się stało z naszymi porannymi spotkaniami ? Pamiętasz jeszcze może ? Czy już kompletnie zapomniałaś ! – powiedział z podniesionym i oschłym tonem. Moja twarz od razu zaczęła przybierać niezrozumiałego i smutnego wyglądu. Oczy powoli zaczynały się szklic, od napływających łez. Gdy zauważył moją twarz, natychmiastowo z znikła nienawiść. Przytulił mnie z nieporównywalną siłą.
- Myślisz, że naprawdę tego chce ? Zaniedbywać ludzi na których mi zależy ? Po prostu nie mogę rzucić tak wszystkiego i spełniać chęci innych. Bardzo bym chciała ale nie potrafię. Przepraszam ale taka już jestem. – mówiłam mocno tuląc przyjaciela, a jednocześnie zaciskając oczy, aby nadmiar łez pędzących do oczu, nie rozmazały makijażu, ani nie poplamiły koszuli.
- To ja przepraszam, nie powinienem się tak unosić. Czasami też potrzebuje bliskiej mi osoby, a powoli zaczyna mi cię brakować. – dodał delikatnie unosząc moją twarz za podbródek. Na jego widok mimowolnie się uśmiechnęłam. – Wracajmy do środka, robi się chłodno.
- Ale między nami w porządku ? – spytałam, zatrzymując się jeszcze w niepewności. Obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem, co uznałam za tak. Ruszyliśmy do środka, bawiąc się w najlepsze, oblewają szczęście przyjaciela, jak i swoje własne.

piątek, 26 października 2012

22. ♥


Siedziałam w naszym kochanym, czarnym autku, podziwiając gasnące już światła Londynu. Wtulona w czarną, skórzaną kurtkę, a jeszcze bardziej w jej właściciela, przysłuchiwałam się rozmowie prowadzącej Destiny i paskowatego geniusza, który nie potrafił być choć przez chwile cicho. Zamykałam lekko powieki, by powtórnie je otworzyć pod wpływem panującej atmosfery. Delikatny zapach perfum unosił sie w powietrzu.
- Ale lepiej zrobić w jakimś wynajętym klubie. – oznajmił Louis, stawiając na swoim dumną miną.
- Macie duże mieszkanie, więc czemu nie tam ? – po raz kolejny spytała Destiny.
- Bo lepiej jest coś wynająć. – ponownie podtrzymywał swój pomysł.
- Po prostu przyznaj, że nie chce ci się później sprzątać. – wypaliła do niego z językiem.
- Uważasz, ze jestem leniwy ? – dodał z oburzeniem.
- No a może nie ? – z drwiną zakomunikowała siostra.
- Wypraszam sobie. – skierował słodko-uroczy uśmiech w jej stronę.
Sama uśmiechnęłam się do siebie, widząc ich tak szczęśliwych. Widok dwóch, uroczych ludzi, rozmawiających o urodzinach przyjaciela.
- Został jeszcze tydzień do urodzin Liama więc coś się jeszcze wymyśli. – odrzekła Desti w kierunku bruneta.
- Mój pomysł i tak będzie najlepszy. – zakomunikował dumnie wypinając głowę do przodu.
Destiny tylko parsknęła śmiechem i dalej rozmawiali, lecz nie zważając na nich, pogrążyłam się w lekkim śnie. Do moich uszu dobiegł dźwięk głośnej muzyki, powodując ponowną świadomość umysłu.
Otworzyłam zaspane oczy i na pierwszy plan poszły dwie, bardzo dobrze znane mi sylwetki, wymachujące rękami i głośno śpiewające aktualnie trwającą piosenkę w radiu. Półprzytomna patrzyłam na nich z politowaniem. Ułożyłam wygodnie głowę na ramieniu Harry’ego. Szepnął do ucha. - Już niedaleko. – uśmiechnęłam się. Z ogromnym uśmiechem na twarzy podziwiałam ich. W końcu dojechaliśmy pod dom chłopaków. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę budynku, a za nami reszta. Bezwładnie opadłam na skórzaną sofę lecz mój spoczynek przerwał troskliwy głos loczka i skierowana w moją stronę, jego dłoń.
- Chodź, położysz się. – uśmiechnął się i zaprowadził do swojego pokoju. Położyłam się na miękkiej pościeli, pochłaniając lawendowy zapach. Z zamkniętymi oczami, wsłuchana w ciche słowa, śpiewane przez Harry’ego i czując delikatny dotyk dłoni, odpływałam powoli w krainę snu. Usłyszałam słodkie
„ Dobranoc ” i czuły całus w czoło. Szczęśliwa pogrążyłam się w tajemniczą rozkosz.
_______________________________________________________
I'm back ; )

niedziela, 7 października 2012

21. ♥


. Wszystko skierowane było na mnie, każdy wzrok, każdy reflektor. Chciałam uciec ale nie miałam jak. Każdy mój ruch był obserwowany. Zobaczyłam gest ręki Louisa abym podeszła bliżej. Wesoło się uśmiechnął a ja przełknęłam ślinę. Spojrzałam jeszcze w prawo i ujrzałam roześmianą twarz Destiny, z tym swoim uśmieszkiem. Zrobiła ruch ustami wymawiając bezgłośne „ I love you ”. Mimowolnie się uśmiechnęłam i ruszyłam przed siebie. Momentalnie rozległy się krzyki i oklaski, na co uśmiechnęłam się. Stanęłam na środku, a obok mnie boscy bożyszcza. Ramię loczka przygarnęło mnie lekko do siebie. Musiało wyglądać to dość uroczo. Ja, drobna brunetka, pośrodku pięciu mega cudownych chłopaków. Dostałam słodkiego buziaka w czoło. Do ręki Harry’ego dostał się mikrofon, więc nie mogło obyć się bez przemowy.
- Na początek chciałbym wam przedstawić tę oto cudowną dziewczynę. Na imię ma Samanta, jest strasznie uparta i zawsze stawia na swoim, ale potrafi także wysłuchać każdego o każdej porze. Rozumie wiele rzeczy. – rzekł mój loczuś łapiąc delikatnie moją dłoń.
- I do tego jest strasznie pyskata. – dodał swój głos Louis, na co dostał ode mnie z łokcia. Pozostali zaśmiali się, a on uśmiechnął się w ten swój, Louisowy sposób.
- Ale musicie także wiedzieć, że ma przepiękne wnętrze jak na zewnątrz. Nie ma takiej drugiej osoby jak Sami. Gdyby ktoś zapytał mnie na początku naszej znajomości, czy zakocham się w niej, odpowiedziałbym, że nie. Ale z każdym dniem jej uśmiech przyprawiał mnie o dreszcze. Jej bliskość była czymś, bez czego nie dało się żyć. Wiem, że na świecie mam wiele żon i dziewczyn, ale tu, teraz, przed wami stoi ta właściwa, jedyna, na którą warto było czekać. Teraz, z całą pewnością, mogę oświadczyć, że be niej życie nie byłoby takie samo. Z każdym dniem, zakochuje się w niej jeszcze bardziej. – zostałam jeszcze mocniej niż wcześniej wtulona w jego ramię. Nie wypadałoby się nie wzruszyć, ale teraz po prostu nie mogłam. Tusz zostawiłby po sobie ślady nie tylko na twarzy ale także na koszuli Harry’ego. Ponownie wtuliłam się w niego, obdarowując się jego ciepłem.
- Ale nie możemy zapomnieć o jeszcze jeden osobie, która także jest bardzo ważna. Dostarcza wiele radości i wszystkiego co najlepsze. Zawsze jest uśmiechnięta i żeby nie popadła przez mnie w samo zachwyt, zaprosimy ją tutaj wielkim aplauzem. Niech wie, że nie da się o niej zapomnieć. Destiny. – zaakcentował imię a po chwili rozległ się głośny aplauz. Obróciłam się w tył i ujrzałam tą piękną, zawsze uśmiechniętą, ciemną szatynkę, którą kochałam z całego serca. Przytuliła się do każdego z chłopaków, włączają w to także mnie. Z nagłośnienia rozległa się dźwięczna melodia najnowszej piosenki chłopaków, co oznaczało, że koncert dobiega końcu. Delikatnie puściłam jego dłoń, na co ponownie ją chwycił i obrócił w swoją stronę. Był tak blisko, bardzo blisko. Zemdleć z zachwytu to za mało. Ciało ogarnęła ogromna radość i szczęście. Usta delikatnie przylgnęły do siebie i po chwili już wolne, uniosły się do góry, tworząc uśmiech. Odwróciłam się w stronę zejścia, pociągając tulącą się jeszcze do Tomlinsona, Destiny. Z mega zacieszem obserwowałam z jak wielką radością i zabawą wariują na tej scenie. Jednak mój wzrok podążał za tą jedną osobą. Każdy, nawet najmniejszy jego gest powodował uśmiech. Wtuliłam się w Desti i razem patrzyłyśmy na piątkę niesamowitych osób.
- Chcę go przytulić. – szepnęłam prosto do ucha siostry.
- Zaraz będziesz mogła. – odrzekła z uśmiechem.
Po skończeniu LWWY chłopcy zniknęli za sceną, a tłum ani trochę się nie zmniejszył. Wiernie trwał przy pustej już scenie. Udałam się wraz z Destiny w wyznaczone przez nią miejsce, do ich garderoby. Drzwi były uchylone, wiec na pewno są już w środku. Rozsiadłyśmy się na czarnej sofie czekając na przebranych już chłopaków. Pomieszczenie wypełniło echo śmiechów i krzyków dobiegających z tych nieziemskich osób. Jako pierwszy ukazał się Louis, co mnie nie zdziwiło gdyż Destiny momentalnie znalazła się przy nim. Tak do siebie pasują, a nawet o tym nie wiedzą. Kolejna dwójka obległa sofę przygniatając mnie. Mój śmiech można było dosłyszeć nawet na korytarzu.
- A reszta gdzie ? – spytała Destiny przerywając swą, jakże porywającą rozmowę z Louisem.
- Jeszcze się przebierają. – odrzekł Niall przegryzając coś.
Po chwili rozległ się śmiech reszty.
- Nadchodzą pięknisie. – rzekłam. Co wywołało śmiech pozostałych.
- Słyszę, ze mowa o nas. – odrzekł z uśmiechem Zayn.
- Jakżeby inaczej gwiazdki. – uśmiechnęłam się, maskując niepohamowany śmiech.
Silny uścisk powodujący fale ciepła, zagościł na moim ciele. Dawka nieziemskich perfum. Boski głos mruczący do mojego ucha. Uniosłam delikatnie głowę, składając całus na podbródku loczkowatego. Skierował swój koci wzrok na mnie, łącząc swoje usta z moimi w namiętny pocałunek.
- Dziękuje – szepnęłam , wtulając się w niego.
- To ja dziękuje. – odrzekł.
- Ty mi ? za co ? – spytałam zdziwiona.
- Za to że jesteś. – powiedział cholernie seksownym głosem.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- To co ? Jedziemy do nas. – spytał z uśmiechem Louis.
- Nie za dużo wrażeń jak na dziś ? – odrzekłam z pół otwartymi oczami.
- Jestem gotowy się poświęcić. – dodał ze śmiechem.
Całą grupą wpakowaliśmy się do dwóch samochodów i ruszyliśmy  w dobrze znanym już kierunku.
__________________________________________________________

Udało mi się coś wycisnąć z mojego umysłu. Opowiadanie będzie długie, więc jeszcze sporo postów przedemną. Mam nadzieję, że was zadowoli chociaż na chwile. Jutro ( pon. ) o godz. 19.55 na MTV koncert One Direction. ♥ Do następnego. ;3

czwartek, 20 września 2012

20. ♥


I w końcu nadszedł ten upragniony dla mnie wieczór. W całej swej okazałości miał być dla mnie najlepszym wieczorem i tego będę się trzymać. Po długich przygotowaniach, spędzonych to na układaniu włosów, malowaniu paznokci, oczu, dobieraniu dodatków do stroju i ogólnym ogarnianiu mojej osoby na wymarzony koncert. Pomimo nawoływania i poganiania siostry musiałam zakończyć to co zaczęłam, dążąc do perfekcji. Gdy wreszcie udało mi się skończyć z pozytywnym efektem, podążyłam w stronę drzwi.
- Sami no nareszcie ! – krzyknęła Destiny wychodząc z salonu. – Musimy już… - i spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się i obkręciłam parę razy. – Wow. – wytknęła głośno i podeszła do mnie. – Rozumiem co zajęło ci tyle czasu. Wyglądasz fantastycznie. – odrzekła z zafascynowaniem na ustach. – Ale wiesz, że czasu mamy nieubłagalnie mało, więc im prędzej tym lepiej. – dodała poważnym tonem i już kierowała się w stronę samochodu.
- Tylko wezmę torebkę. – rzuciłam i wbiegłam pędem po zgubę. Wrzuciłam parę niezbędnych rzeczy i szybkim tępem znalazłam się obok Destiny. Wyjęłam telefon i moim oczom ukazało się masę smsów i połączeń. Zastanawiało mnie czemu wszystkie są od chłopaków. Uważne spojrzenie w prawy, górny róg czarnego ekraniku i mam odpowiedz. Parę minut przed 20.
- O fuck ! Nie wiedziałam, że już tak późno. – krzyknęłam smutnie nie odrywając wzroku od telefonu.
- No widzisz, ale spokojnie dojedziemy. – pocieszyła mnie Desti.
- Ale miałyśmy jeszcze do nich iść przed koncertem, a teraz to wszystko poszło się paść. – powiedziałam z przejęciem.
- No tak, ale pójdziemy po. Nie martw się mała, wszystko będzie dobrze. – pocieszyła mnie siostra, lesz z mojej twarzy nie zniknął grymas niezadowolenia. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Gdy w końcu dotarłyśmy na wyznaczone miejsce, zastałyśmy mało spotykany widok. Masa, tłum, horda dziewczyn. Nie było widać żeńskiego końca.
- Teraz to na pewno się nie dostaniemy przed nie i będziemy musiały spędzić tu cały koncert. To jakaś masakra. – rzekłam, dążąc do rozpaczy.
- Spokojnie, coś sie wymyśli.
- Taa, ciekawe co. Za kilka minut zaczynają występ, na który tak długo czekałam, a teraz to stracę z własnej winy. – oparłam się o maskę samochodu. Z nadzieją spoglądałam na te dziewczyny. Były tak bardzo szczęśliwe, mimo że stały z dala od sceny, to i tak ich pozycja je zadowalała. Dlaczego więc mnie nie ? Oczekiwałam zupełnie innego obrotu sprawy. Westchnęłam i zwróciłam wzrok w stronę Destiny. Zdziwiło mnie, że z dużym uśmiechem rozmawiała przez telefon, w takiej sytuacji. Gdy skończyła rozmowę, automatycznie pociągła mnie za rękę i kierowała w stronę tłumu.
- Co ty masz zamiar zrobić ? – spytałam zdziwiona.
- Spełniam twoje marzenie. – puściła mi oczko. Zdezorientowana nie stanowiłam oporu i udałam się za prowadzącą siostrą. Wyminęłyśmy dziewczyny i weszłyśmy w drobną uliczkę, gdzie o dziwo na jej końcu stał potężny ochroniarz, pilnując metalowych drzwi. Gdy zbliżyłyśmy się do niego uchylił drzwi i gestem ręki wskazał, abyśmy weszły. I tak też zrobiłyśmy. Biegłyśmy przez oświetlony korytarz, gdzie kątem oka zobaczyłam na drzwiach napis ONE DIRECTION.
- Ale jak ? – stanęłam wgapiając się w drzwi.
- No chodź, zaraz się zacznie. – pogoniła mnie Destiny, ale na nic.
- Jak się tu znalazłyśmy ? – nie dawałam za wygraną.
- Szybciej ! – krzyknęła w moją stronę, siłą ciągnąc przez resztę korytarza.
- Desti ? – uniosłam brew do góry. Z mojej mimiki twarzy zrozumiała, że nie powiedzenie mi, skutkuje dalszym oporom.
- Lou. – szepnęła. Uśmiechnęłam się. Dalej poszło jak spłatka i już byłyśmy prawie na miejscu. Wyszłyśmy na podniesienie z którego było widać scenę.  Nagle rozległ się potężny huk pisków. Spojrzałam w stronę sceny i moim oczom ukazały się postacie, które tak bardzo chciałam zobaczyć.
- Zdążymy ! – krzyknęła ledwie słyszalnie Destiny. Pociągnęła mnie ponownie i razem zbiegłyśmy po schodkach na równą powierzchnię, pędem do sceny. Nasze ogromne starania zakłócił ochroniarz, oczekując ukazania biletów. Został szybko spławiony widokiem dwóch, kolorowych biletów, machających mu przed twarzą przez Destiny. Ze śmiechem kontynuowałyśmy nasz dziki bieg do celu.
- Już prawie ! – krzyknęła, pomimo coraz głośniejszych krzyków tłumu, zrozumiałam ją.
Z mega uśmiechem byłam już pod upragnionym miejscem. Nie można określić mojego szczęścia gdy znalazłam się właśnie tam gdzie powinnam być. Przytuliłam się mocno do siostry i próbowałyśmy wtopić się w tłum. Było to dla nas wyzwanie gdyż otaczające nas dziewczyny nie mogły powstrzymać swoich emocji. Rozumiem je. Sama gdybym nie poznała ich wcześniej zachowywałabym się podobnie lub nawet jeszcze bardziej to przeżywała. Przemieściłyśmy się jeszcze bliżej, tak, że nasza pozycja była zauważalna. Uważnie obserwowałam każdy ruch chłopaków, każdy moment miał znaczenie. Poczułam szturchnięcie w lewym ramieniu, na co odwróciłam wzrok w stronę „popychacza”. Destiny przerzuciła mnie wzrokiem na scenę, a dokładniej w stronę lokowatego kolegi, który wgapiał swe boskie oczęta w moją postać. Pomachałam mu paluszkami, na co uroczo się uśmiechnął.  Byliśmy w kontakcie wzrokowymi cały występ. I tak mijały godziny. Nogi bolały, ale cóż, trzeba się poświęcić dla dobra wspomnień. Melodyjne piosenki trafiały prosto w serca fanek, na które zawsze reagowały głośnym piskiem podniecenia. Nie obyło się bez śpiewania, tańczenia oraz głośnego aplauzu. Piosenki stawały się coraz bardziej nastrojowe. To te najbardziej działały na wszystkie dziewczyny. Gdy rozpoczęły się pierwsze dźwięki piosenki „ Gotta be you ”, oklaski, piski oraz krzyki ucichły, robiąc nastrój pod tło utworu. Z Lekkim uśmiechem patrzyłam z jaką pasją i przejęciem oraz resztkami sił, wykonują piosenkę. Przy momencie śpiewania przez mojego lokowatego, słów zawartych w tytule, jego zgrabny paluszek wskazał na mnie, na co momentalnie kolana odmówiły posłuszeństwa. Radość i duma, że to właśnie na mnie wskazał, rozpierała od środka. Mojego uśmiechu nie było końca.
- Chodź ze mną. – usłyszałam głos Destiny nad moim uchem. Spojrzałam na nią pytającą, ale dałam się namówić. Powoli zbliżałyśmy się do dużego wejścia. Za nimi ukazały się wszelkiego rodzaju maszyny, kable oraz inne sprzęty odpowiedzialne za muzykalność koncertu. Dźwięk był tu dobrze zaaranżowany, więc można było usłyszeć, że następuje pożegnanie. Każdy po kolei dziękował. Ostatni głos zabrał Harry, dziękując za przybycie i spędzeniu tych kilku godzin w wspólnym towarzystwie. Lecz dodał jeszcze coś, jak to nazwał „szczególnego”. Destiny chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę niebieskiej zasłony. Zdezorientowana spojrzałam na nią. Z jej twarzy nie schodził uśmiech. Obróciłam się tyłem i próbowałam rozkminić sytuacje.
- Chcę żebyście kogoś poznali. Sami chodź do nas. – usłyszałam głos Harry’ego i momentalnie obróciłam się. Zasłona rozsunęła się, a ja zamarłam.
_________________________________________________

Od razu przepraszam za wszelkie błędy, ale padam ze zmęczenia a północ robi swoje. Ale tak mnie naszło, bo nie mam co robić, a zasnąć nie moge, więc napisać zawsze coś wypada. Wiem, ze może być to jeden z nudniejszych rozdziałów, ale postaram się to trochę rozruszać. Jutro piąteczek. Nareście. ♥
` a widzieliście nowy teledysk ? Nie wiem czemu pytam, bo na pewno widzieliscie. Dzięki pewnemu nieznanemu żródłu, które opublikowało wcześniej teledysk chłopaków, przenieśli premierę na dziś *_* !
jeeej. ;) " Live While We're Young : .;*

piątek, 14 września 2012

19. ♥


Po dotarciu do domu postanowiłam wziąć odprężający prysznic. Przebrałam się i zeszłam do kuchni. Przygotowałam kanapki i usiadłam obok Destiny na kanapie w salonie.
- Co oglądamy ? – spytałam biorąc kęs smakołyku.
- Jakiś serial. – odrzekła.
Serial jak serial. Nie przepadam za nimi, ale ten okazał się dość ciekawy.
- Zaskakujesz mnie, wiesz ? – oznajmiła Destiny w moją stronę.
- Ja ? Niby czym ? – spytałam ze śmiechem.
- Mówisz jednego dnia, że podoba ci się chłopak, pod koniec jesteś z innym. – odrzekła popijając sok.
- Trochę to skomplikowane. – zaśmiałam się. – To co czuje do Josha nie znajduje pokrycia w uczuciu, którym darze Hazzę. Na początku myślałam, że nic z tego nie będzie więc nie angażowałam się. Ale z każdym dniem, który jakoś spędzałam przeważnie z nim, coś zaczęło mnie do niego pociągać. Może to dziwne, ale teraz dzięki niemu jestem pewna, że chcę zostać w Londynie. – oznajmiłam uśmiechając się.
- No to pięknie słonko. Przed nami lata w tym cudnym mieście. – powiedziała z uśmiechem, kładąc nogi na stolik.
- a mama ? – spytałam.
- Obiecałam, ze to załatwię to załatwię. Już moja w tym głowa. – uśmiechneła się upijając kolejny łyk.
- Myślisz, że nie będzie miała nic przeciwko ?
- Znam ją bardzo dobrze i na pewno będzie się sto razy upewniać czy chcesz zostać. Ale ma miękkie serce i chce cię uszczęśliwić więc zaakceptuje twoją decyzję. – na te słowa wtuliłam się w siostrę mocną ją przytulając. – Ale ze mną nie ma tak dobrze. – odrzekła z poważną miną i po chwili tarzałyśmy się ze śmiechu. – No dobra, wystarczy tego. Coś nam za wesoło. – i ponowna porcja śmiechu zagościła w naszym salonie. Spojrzałam na zegarek. Było dość wcześnie.
- To co robimy przez resztę dnia ? – spytał z dużym smajlem.
- A co chcesz robić mała ? – odrzekła z uśmieszkiem.
- spadaj. – popchnęłam ją w ramię. – Nie wiem jak ty ale jest niezła pogoda i idę się poopalać. – odrzekłam wystawiając jej język.
- I to jest myśl. – przytaknęła i ruszyłyśmy w stronę basenu. Leniwie w bikini rozległyśmy się na leżakach zatapiając się w gorących promieniach słońca. Reszta dnia przeleciała na oglądaniu filmu i śmianiu się, wspominaniu dawnych czasów i planowaniu dni na tym cudnym świecie.

Kolejny dzień

Dzisiaj pełna radości wstałam z łóżka. Rozkoszując się ładną pogodą zaczęłam poranną toaletę. Gotowa z uśmiechem zeszłam do kuchni. Zastałam jedzącą śniadanie Destiny. Przywitałam się z nią i poszłam w jej ślady robiąc sobie płatki z mlekiem. Po śniadaniu poszłam jak zwykle rano do parku. Usiadłam na ławce wpatrując się w niebo. Dziś musiałam odwiedzić kochane miejsce sama. Mojemu podziwianiu przeszkodziło ciepło rąk na twarzy. Uśmiech pojawił się na samą myśl o nim. Jak zawsze przekręcił się nad ławką i już czuwał obok mnie. Nie obyło się bez tulenia.
- Co tu robisz ? Przecież dziś koncert. – spytałam powoli rozluźniając uścisk.
- Przecież mamy umowę. – obdarzył mnie boskim uśmiechem.
- No ale masz dużo pracy, próby, masa kasy poszła aby wszystko było idealne, a ty marnujesz czas siedząc tu ze mną. – powiedziałam odwzajemniając jego uśmiech.
- Nie mów tak, czas z tobą nie jest zmarnowany, wręcz przeciwnie. A co do koncertu to nikt nie zauważył jak się na chwile wyrwałem.. – oznajmił zaczesując ręką kosmyk moich włosów, opadających swobodnie na czoło. – A co do koncertu to będziesz ? – spytał słodkim głosem.
- Oczywiście, nie mogłabym tego przegapić. Po to tu jestem. – odrzekłam. Wtuliłam się w towarzysza.
- A nie masz mi coś do powiedzenia ? – spytał z uśmiechem.
- A tak konkretnie ? – zaśmiałam się podnosząc wzrok. Spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Wyglądało to dość komicznie. Trudno się domyślić co ludziom chodzi po głowie, ale tego otóż człowieka znałam już dobrze, nawet bardzo dobrze, więc szybko spostrzegłam o co może chodzić.
- Już ci powiedział ? – odpowiedz w formie pytania nigdy nie jest zła. Opadłam lekko na oparcie uśmiechając się do siebie. Miło jest dowiedzieć się, że osoba którą sie kocha nie ukrywa swoich  uczuć do ciebie i dzieli się nimi z innymi.
- Okazuje to na wszelkie możliwe sposoby. – oznajmił obejmując mnie ramieniem. – Co miłość robi z człowiekiem. – dodał. Nie obyło się bez uwagi z mojej strony wyrażonej popchnięciem go.
- Masz szczęście, że cię lubię bo inaczej nie skończyło by się to dla ciebie dobrze. – rzuciłam w śmiechu.
- Mam to przyjąć jako groźbę ? – wlepił swoje oczy w moje robiąc słodką minę.
- Jak najbardziej. – wytknęłam mu język. Zaśmialiśmy się.
- Powodzenia, pasujecie do siebie. – dorzucił. W głosie można było wyczuć lekki smutek zakryty momentalnym uśmiechem.
- Mam jego, mam ciebie, i jak tu nie być szczęśliwym. – odrzekłam rozkładając się na ławce, kładąc głowę na jego kolanach. Słońce delikatnie oświetlało jego roześmianą twarz. Nie dało się powstrzymać ogromnego uśmiechu, który na ten słodki widok sam się nasuwał. Piękna pogoda, delikatny wietrzyk, cisza i wspaniałe towarzystwo. Trans przerwał dźwięk telefonu.
- Obowiązki wzywają. – powiedziałam na co przytaknął. Dostałam słodkie buziaka w policzek.
- Powodzenia. – dorzuciłam na co odpowiedz uzyskałam w postaci tego uroczego uśmiechu. I już go nie było. Teraz należy wrócić do domu, cieszyć się pozostałym czasem, wypięknić się i szaleć do woli. Za młodość, za miłość, za przyjaźń, za to co mamy i mieć chcemy.

___________________________________________________________________________

Jest jaki jest, ale jest :P Jak widaaać długo nie dodawałam, za co przepraszam, ale liceum daje po sobie poznać już po 2 tygodniach. Masa nauki i moje lenistwo - masakra -,- !

Dziękuje za ponad 2000 wyświetleń. ;) Cieszymy siiiiię. jeeeeeej *_*
Postaram się napisać rozdział stosunkowo szybko, ale nie obiecuje, więc do następnego. ; * : ) !

piątek, 31 sierpnia 2012

18. ♥


- Oddawaj ! To jest moje ! – obudziły mnie krzyki Louisa. Nie leżałam już na kanapie w salonie, tylko na miękkim materacu, przykryta puchową kołdrą. Podniosłam się do pozycji siedzącej przeczesując ręką włosy.
- Louis ciszej, obudzisz innych. – usłyszałam uroczy głos Harry`ego, który po chwili wkroczył do pokoju. Uwagę przykuła jego naga klata, powodująca uśmiech na mej twarzy.
- Widzę, że już nie śpisz. – odrzekł w moją stronę lekko zaspany. Ponownie uniosłam kąciki ust i zatopiłam się w miękkości łóżka, przykrywając się kołdrą. Uchylając ją, ujrzałam tą cudowną twarz z pięknym uśmiechem. Chciałam ponownie się zakryć, ale nie pozwolił mi, jeszcze bardziej mnie odkrywając. Obróciłam się na brzuch i wtuliłam moją twarz w miękką poduszkę. Niestety nie mogłam poleżeć sobie dalej. Na moim ciele poczułam przytłaczający ciężar. Mruknęłam pod nosem z zadowoleniem.
- Sami zbieramy się. – usłyszałam głos siostry z korytarza. Po chwili stała już w drzwiach. Spojrzałam na nią z pod rozczochranych włosów.
- Harry będę wdzięczna jak doprowadzisz ją do porządku. – skierowała z uśmiechem słowa do Harry`ego. Czułam jak się szczerzy. Gdy Destiny wyszła nie zamierzałam się ruszać. Ponownie ulokowałam głowę w poduszce.
- To po dobroci czy mam użyć innego sposobu ? – spytał z drwiną w głosie.
- yhym. – wychrypłam.
Powoli zaczął się do mnie dobierać. Zachłannie całował szyje. Obojczyk pod wpływem miękkości jego ust roztapiał się. Jakaś część mnie chciała aby nie przestawał. Składając kolejne pocałunki wywoływał u mnie dreszcze. Obróciłam się w jego stronę. Te oczy zawsze będą przyciągać jak magnez. Delikatnie przyłożyłam dłoń do jego policzka i przejechałam z góry na dół. Przerwał wykonywaną czynność przyprawiając mnie o szybsze bicie serca wlepiając swe zielone oczy w moje. Przybliżył swoją twarz do mojej. Nasze usta dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na ustach. Gdy miał nastąpić jakże cudowny moment, Harry szybko podniósł się z chytrym uśmieszkiem, rzucając ze śmiechem :
- Wstajemy skarbie. Siedziałam wpatrzona ze zdziwieniem w Harry`ego. Ten tylko uśmiechnął się i zmierzał w stronę drzwi.
- Ey ! Co to miało być ? jesteś niemożliwy. – krzyknęłam zanim jeszcze zdążył wyjść. Gdy powtórnie ujrzałam jego uśmiech zaczęłam się śmiać. Wiedział jak mnie omotać.
- A buziak ? – powiedziałam robiąc słodką minę gdy Harry już prawie zniknął z widzenia.
- Czeka na dole. – krzyknął swoim nieziemskim głosem.
Szybko zwlekłam się z łóżka biegnąc po swojego obiecanego buziaka. W mgnieniu oka znalazłam się obok lokowatego. Nie spodziewał się tak szybkiego powrotu. Stał bokiem rozmawiając z Louisem. Z prędkością światła rzuciłam się w jego stronę. Gdy byłam już bardzo blisko od osiągnięcia swego celu, Lou szturchnął towarzysza w ramię, a ten obrócił się w moją stronę. Niestety nie było mu dane nic zrobić. Gdy tylko spojrzał na mnie, z uczuciem i siłą wbiłam się w jego usta. Wtuliłam się w Harry`ego nie przerywając pocałunku. Namiętność przerwała wchodząca do kuchni Destiny.
- No widzę, że szybko się uporałeś. Brawo. – powiedziała klaskając w ręce. Odkleiliśmy się od siebie. Spojrzałam na siostrę.
- Zbieramy się. – rzuciła do mnie.
- Tylko się ogarnę. – rzuciłam wbiegając do łazienki. Po upłynięciu dobrych piętnastu minut pojawiłam się w otoczeniu reszty.
- Gotowa – oznajmiłam. Dostałam od każdego buziaka w policzek i ruszyliśmy  w stronę wyjścia. Ja z siostrą do domu, a chłopcy na próbę przed nadchodzącym koncertem. Przed odjazdem dostałam jeszcze soczystego buziaka od loczka i z uśmiechem odjechaliśmy w stronę swoich kierunków.