sobota, 29 grudnia 2012

28. ♥


Słońce rozświetliło bezchmurne niebo czuwające nad nami. Siedzieliśmy w kółku rozmyślając nad planem na dzisiejsze już popołudnie.
- To może urządzimy sobie jakąś wycieczkę krajoznawczą ? – spytał Niall podekscytowany swoim pomysłem. Lekko roześmiałam się na dźwięk jęków niektórych.
- Naprawdę chce ci się iść w taki upał ? – spytała go Destiny.
- Przynajmniej coś zobaczymy, nic wam się nie stanie jak trochę się ruszycie. – zakomunikował dumnie Liam, podtrzymując propozycje przyjaciela.
- Co powiecie na kajaki ? – spytał nagle Louis.
- A widzisz tu gdzieś jakieś jezioro ? – odrzekł Niall.
- Tutaj nie, ale niedaleko jest. W końcu ja tu jestem organizatorem, więc wiem gdzie i co. – oznajmił Tomlinson wstając ze swą zwycięską miną.
- Mi tam pasuje. – odrzekłam. Pomysł Louisa najbardziej przypadł nam do gustu. Powoli skierowaliśmy się w stronę namiotów, aby spakować się i ruszyć w wyznaczone miejsce.  
- Nie martw się, woda cię nie zje. – powiedziałam z uśmiechem przechodząc obok Zayna, poklepując go po ramieniu.
- Mam nadzieję, że nie. – odrzekł, na co wybuchłam śmiechem. Szybko uwinęliśmy się z pakunkami i wskoczyliśmy do busa. Oczywiście za kierownicą zasiadł pan wiedzący – Lou. Jechaliśmy długą szosą wzdłuż gęstego lasu.
- Na pewno wiesz gdzie jedziesz ? – spytałam Louisa, który dumnie prowadził samochód.
- Oczywiście. – odparł i dodał gazu. Oparłam się o ramię Harry’ego, wpatrując w zaciekłą rozmowę reszty przyjaciół. Po co mam siedzieć w wygodnym łóżku, oglądając najnowsze filmy ze znajomymi, śmiać się ze scen i pochłaniać popcorn, skoro mogę siedzieć w zagłuszanym przez rozmowy i krzyki busie, krążącym wokół lasu kilka razy. 
- Loui, jedziemy już dobrą godzinę. – jęknęłam w stronę Tomlinsona.
- Zaraz będziemy. – zakomunikował. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk piosenki. Uśmiechnęłam się, bo wiedziałam, że już za moment każdy będzie śpiewał swoją kwestię. Nie ma to jak jechać wspólnym busem ze swoimi idolami i słuchać jak śpiewają. Nie myliłam się. Jako pierwszy zaczął Liam, a z nim reszta. Wydawało się, ze jest idealnie. Ale nasz boski pan BooBear zawsze musi cos wymyślić i w ostatniej chwili skręcił w leśną uliczkę. Wszyscy wpadli w jedną stronę, a co najgorsze, że siedziałam przy samym oknie i cała gromadka wpadła na mnie. Przygnieciona, powoli wróciłam do pozycji siedzącej. Każdy rozciągał sobie miejsce, które zostało jakoś poturbowane.
- Ałł. – jęknęłam głośno, aby usłyszał Louis. Niech wie, że jest winny tej całej sytuacji.
- Wybacz. – krzyknął swoim głosem z garstką śmiechu, który rozniósł się po całym pomieszczeniu, wraz ze śmiechem reszty, której nie byłoby tak do śmiechu na moim miejscu.
- Jesteśmy. – rzekł Louis, dumnie wychodząc z pojazdu, ukazując gestem rąk nasze nowe miejsce.
No było na co patrzeć. Rozciągające się, niebieskie jezioro, delikatnie otulone światłem zachodzącego słońca. Minęło trochę czasu, aż Lou znalazł drogę, ale nikt nie przejmował się porą tylko rozglądał się wokół tego miejsca.
- No Louis, masz klasę. – rzekłam podchodząc do paskowatego, kładąc mu rękę na ramieniu. Uśmiechnął się i wraz z resztą zaczęliśmy na nowo się wypakowywać.
- No to teraz główna atrakcja. – rozbrzmiał głos Tomlinsona wskazującego ręką na drewniane łódeczki.
_____________________________________________________________________
króciutkii, ale pracuję nad dalszą częścią. ♥ !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz