Ruszyliśmy w stronę naszych drewnianych radości. Z trudem wyciągnęłam
jedną z nich, ale od czego ma się lokowatego słodziaka, który pomógł mi
przetransportować łódkę. Były one zadbane, choć mogłoby się wydawać, że
pozostawione na uboczu stracą swoje walory, jednak tak nie było. Wraz z resztą
ułożyliśmy je w zasięgu wody. Miały haczyki, na których wisiały małe, metalowe
lampki ze świecami w środku. Udało nam się zapalić pozostałości wśród lampek,
które po chwili zabłysły. Nasza łódka była dość niewielka, dzieliłam ją z
Harrym, no jakby mogło być inaczej, po względem łódki naszej dzielnej trójki:
Nialla, Zayna i Liama. Wzięli największą, z wiadomych powodów. Widząc ich
entuzjazm, a w szczególności minę Zayna, który siedział pośrodku chłopaków,
każdą taką chwilę chce się zachować w pamięci. Powoli odepchnęliśmy się od
brzegu i delikatnymi ruchami wioseł kierowaliśmy się przed siebie. Słońce
zaszło za widnokrąg, wodę oświetlały nasze lampki. Co chwilę dało się słyszeć
krzyki dochodzące z łódki chłopaków. Oni nigdy nie potrafią wtopić się w ciszę.
Obserwowałam każdy skrawek miejsca, w którym się znajdowaliśmy, ręką
przecinałam spokojną wodę, kołyszącą się lekko od ruchów wiosła, z uśmiechem
podziwiałam ciemniejące już niebo. Świetliki latały obok świecących się lampek,
dając delikatną poświatę zbliżającej się nocy. Delikatnie wtuliłam się w Harry’ego,
przymykając oczy. W dalii można było dostrzec blaski lamp innych. Nastała
magiczna chwila. Czułam jego dotyk przeczesujący moje włosy, wsłuchiwałam się w
bicie jego serca, które wydrążało równomierne bicie. Taka chwila mogła zostać
przerwana jedynie śmiechem, tym charakterystycznym śmiechem Nialla, który
rozniósł się po całym miejscu. Niepohamowany odgłos wydobywający się z ust
blondyna wywołał u mnie śmiech. Z uśmiechem moje myśli były powiązane z powodem
jego śmiechu. Jednak szybko zeszły one na drugi tor, gdy z piskiem na niebie,
pojawiło się kolorowe światło. Podniosłam wzrok do góry widząc kolorowe promyki
rozchodzące się po niebie, które powoli zanikały. Kolejna porcja kolorowych
sztucznych ogni pojawiła się, oświetlając wszystko wokół.
~ Destiny
~
Z pewnością można przyznać, że to jeden z lepszych pomysłów
Louisa. Siedząc w tej drewnianej łódce przyglądałam się jak Lou z zapałem
otwiera pudełko z fajerwerkami. Uśmiech nasunął mi się na twarz. Patrzyłam na
każdy jego ruch, wyraz twarzy, jak jego zawsze nieskazitelnie ułożone włosy,
powiewają na delikatnym wietrze.
- Gotowa ? – spytał łapiąc mnie za rękę i odpalając pierwszą
rakietkę. Już po chwili zabłysła na niebie. Patrzyłam w niebo jak zaczarowana,
podziwiałam do końca rozbłyśniętą iskierkę. Spojrzałam na niego. Patrzył w górę
z tym swoim uśmiechem. Jego oczy błyszczały wraz z każdym wystrzałem ogni. Skierował
swój wzrok w moją stronę. Teraz mogłam dogłębnie analizować każdy element jego
twarzy. Niebieskie oczy z odcieniem zielono-szarym świeciły niepowtarzalnym
blaskiem. Nie zastanawiałam się jaki tak naprawdę ma kolor oczu, zawsze
myślałam, że po prostu niebieski. Przyglądając się im z każdym ułamkiem chwili
nabierały nowej barwy, były niezwykłe, jak i on sam. Idealnie do niego
pasowały. Jego ręka delikatnie współgrała ze skórą na moim policzku. Magiczna
chwila powoli dobiegała do końca swego trwania, ustępując miejsca gwieździstej
nocy. Przymknęłam lekko powieki, odchylając głowę. Uczucie wolności, spełnienia
i niewiarygodnej bliskości. Powoli wróciłam do wcześniejszej pozycji, chcąc na
nowo zatopić się w bajecznych oczach. Jednak otwierając swoje, napotkałam jego
oczy zdecydowanie za blisko. Zanim zdążyłam przeanalizować sytuację, poczułam
jego usta na swoich, które zatopiły się w delikatnym pocałunku. Powoli przerwał
chwilę niezwykle dla mnie przyjemną szukając na niebie czegoś wyjątkowego. Moje
myśli skierowały się tylko w jednym kierunku, były przepełnione nim. Ciało
ogarnęła niezwykła ochota poczucia jego ust ponownie. Wystarczył jeden jego
uśmiech, a już odrywałam się od realności. Nawet nie wie, jaki posiada w sobie
urok. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ten niezwykły gest, a tak cieszył
moją osobę.
- Wracamy. – oznajmił melodyjnym głosem. Chwycił wiosła i
delikatnymi ruchami kierował nas z powrotem na brzeg.
~Samanta ~
Moje oczy radowały się na widok
błyszczącego nieba. Poświata nocy dała o sobie znać pozwalając zabłysnąć
gwiazdom. Wraz z widokiem oddalających się światełek innych, uczyniliśmy tak
samo wprawiając drewnianą łódeczkę w ruch. Powoli dostawaliśmy coraz bliżej
brzegu. Pomimo później pory inni nie mieli ochotę na sen, w przeciwieństwie do
mnie. Celem było znalezienie czegoś wygodnego i ciepłego. Rozłożyliśmy koce,
rozpalając ognisko, które idealnie współgrało z blaskiem widniejącego już
księżyca. Leżałam na jednych z miękkich koców z Harrym. Wróciłam myślami do
początku naszej znajomości, do tych momentów, które powodowały uśmiech na mej
twarzy. Życie nieustannie nas zaskakuje. Wtuliłam się mocno w mojego kochanego
loczka, zamykając powieki. Do moich uszu docierały jedynie pojedyncze zdania,
które rozpływały się w wyobraźni mojego umysłu.
__________________________________
Udanego sylwestra Miśkii. ; ) !
__________________________________
Udanego sylwestra Miśkii. ; ) !