. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień naszego wyjazdu. Po długim
szykowaniu niezbędnych rzeczy, wszystko było gotowe. Bagaże wpakowaliśmy do
dużego bagażnika, sami zaś wepchaliśmy się do środka przestronnego busa. Siedząc,
wspominaliśmy miesiąc naszej znajomości, w której wydarzyło się tak wiele.
Dojeżdżając na miejsce rozkoszowaliśmy się leśnym zapachem. W końcu miejscówkę
wybierali Lou i Desti, a oni to zawsze potrafią zadziwiać. Miejsce było
naprawdę piękne. Gęsty las otulony łąką wraz z widokiem na strome pagórki i
piękne słońce.
- No Tomo, masz gust. – pochwaliłam go, kładąc rękę na jego
ramieniu.
- Ma się to coś. – zrobił swoją dumną minkę i zaprowadził nas w
głąb. Szliśmy parę minut, targając za sobą bagaże. Rozłożyliśmy „gadżety” na
wyznaczonym miejscu, rozkładając namioty i powoli rozpalając ognisko.
- I jak wam idzie ? – zwróciłam się rozbawiona w stronę siostry i
jej paskowatego towarzysza, którzy już od dobrej godziny bez żadnych postępów
rozkładali swój namiot. Jednak dobrze mieć przy sobie zręcznego Harry’ego.
- Bardzo dobrze. – powiedział poważnie. – widzisz ? – wskazał ręką
na namiot, który po chwili runą z powrotem na ziemie.
- Haha, nie widzę go, możesz mi jeszcze raz pokazać ? – śmiałam
się z ich poczynań, obserwując ich ruchy. - Pomóc wam ? – spytałam.
- Poradzimy sobie. – odparł godnie Lou.
- Jak chcesz. – odrzekłam i ruszyłam się przejść, powoli oddalając
się od przyjaciół. Wąska, wydeptana uliczka wiodła mnie w przestronną dal.
Zaciągałam się świeżym, górskim powietrzem, rozglądając się dookoła. Po chwili
całkiem oddaliłam się od reszty, lecz nie przeszkadzał mi brak głośnych
krzyków, przechwałek i docinków. Teraz było bardzo dobrze. Przysiadłam obok
dużego drzewa, przymykając oczy rysowałam sobie placem w brunatnym piasku. Po
długich rozmyśleniach i wyłączeniu wyobraźni spojrzałam na zegarek.
- O fuck. – powiedziałam do siebie, zdając sobie sprawę, że
zniknęłam bez wieści na kilka długich godzin. Wracałam tą samą drogą.
- Może jednak nawet nie zauważyli, że nie mnie nie ma lub
rozglądają się gdzieś w pobliżu. – mówiłam pocichu do siebie. Wszystkie sprzęty
do komunikacji zostały w namiocie, więc nawet nie ma mowy o wykonywaniu
połączenia. Niebo zaczęło przybierać granatowe barwy, zamieniając się
obecnością z nocą. Przyśpieszyłam kroku by widzieć jak dojść. W oddali
dostrzegłam rozpalone ognisko, brzdęki gitary – zapewnie Niall oraz kilka
sylwetek. Po cichu zakradłam się do nich. Jednak dostrzegł mnie Louis.
- Harry ! – krzyknął. –
Znalazłem ! Dasz mi całusa ? – ponownie krzyknął i dodał ze śmiechem. Już po
chwili obok niego zjawił się Harry z bezradną miną. Uśmiechnęłam się. Staliśmy
tak chwilkę, dość niezręczna cisza, ale mogłam domyślać się o co mu chodzi.
- Tobie to ci całusa nie da ale mi może. – powiedziałam w ich
stronę, robiąc ślady butem w trawie, ale nie spotkałam się z jego reakcją.
Głośno westchnęłam, na co wycofał się i zniknął w namiocie. Podeszłam do
grającego Nialla i wsłuchiwałam się
dźwięk jego gitary.
- Szukał cię. – dodał.
- Hmm ? – spytałam orientując się, że jego słowa były skierowane
do mnie.
- Szukał cię. – powtórzył.
- Dlatego się do mnie nie odzywa ? – spytałam a on wzruszył
ramionami. -Nieważne, nauczysz mnie ? - spytałam skinając głową na gitarę.
- Chcesz ? – spytał z uśmiechem.
- Tak. – odrzekłam pewnie, przysiadając się jeszcze bliżej. Dźwięk
wydobywany z instrumentu dzięki moim palcom od razu mnie rozśmieszył. Chwycił
pewnie moją dłoń wykonując mocne szarpnięcie o struny, z których tym razem wydobył
się czysty dźwięk. Z uśmiechem błądziliśmy po strunach, co wywoływało u mnie
odgłosy śmiechu. Obróciłam głowę w kierunku mojego namiotu skąd wyłonił się
loczek. Patrzył tym swoim przenikliwym wzrokiem. - No co ja mu robię ? Nie
wolno mi już sobie pograć ? – pomyślałam. Lekko się uśmiechnęłam na co odwrócił
twarz. – O nie, tego za wiele. –rzuciłam w myślach i ruszyłam w jego stronę.
Odwrócił się, lecz ja na niego nie spojrzałam. Mocno chwyciłam jego dłoń i
wyciągłam poza obecne tam zgromadzenie, na co nie protestował. Stanęłam,
obróciłam go w swoją stronę patrząc wyczekująco, na nic.
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi ? – spytałam z troską i lekkim
zdezorientowaniem. Kolejny brak reakcji z jego strony. Spojrzałam na niego z
politowaniem i usiadłam na trawie chowając twarz w kolanach. Poczułam jego
ciepła dłoń na nodze, a drugą na plecach. Uniosłam wzrok na wysokość jego oczu,
które tak dogłębnie przenikały mnie na wylot. Łzy pchały się jak szalone, bez
żadnego poważnego powodu. Mocno wtulił mnie w swoje ramiona, na co nie
protestowałam.
- Czemu mnie ignorujesz ? Co ja ci zrobiłam ? – pytałam ściskając
jego koszulkę, zaciskając oczy aby powstrzymać przed słonymi kroplami. – Cholernie boli brak twojej reakcji. –
dodałam. Cisza. Spojrzałam w jego oczy. Nic nie mówiły. Patrzyły i tyle. – Nie
potrafię cię zrozumieć. – powiedziałam głaszcząc delikatnie policzek na co się
uśmiechnął. W końcu jakiś znak, mały, ale jest. Oparłam swoje czoło o jego.
Uniósł mój podbródek delikatnie muskając usta. Chwilę nam zajęło to „godzenie
się”, ale nadal nie wiedziałam dlaczego tak się zachował. Delikatnie odrywając
się, jedna łza spłynęła po moim policzku. Pomógł mi wstać i kciukiem przetarł
łzę.
- Nikt nie jest wart twoich łez. – rzekł swoim słodkim uśmiechem.
Odwzajemniłam gest, na sam jego głos, który nie słyszałam od mniejszej połowy
dnia.
- Co miało na celu twoje nieodzywanie się do mnie ? – spytałam
wracając już, trzymając go za rękę i spoglądając w rozgwieżdżone niebo.
- Chciałem ci pokazać jak się czułem gdy bez słowa sobie ode mnie
poszłaś. –dodał.
- Nie poszłam sobie od ciebie, tylko na chwilkę się przejść. –
rzuciłam z uśmiechem.
- Wiesz, że ta twoja chwilka to wieczność. – powiedział wtulając
mnie w siebie.
- Nie martw się, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – oznajmiłam
dochodząc do reszty.
- Nie będę nawet próbował. – rzekł szeptem na ucho, co wywołało u
mnie uśmiech.
Resztę wieczoru spędziliśmy na siedzeniu przy ciepłym płomieniu,
śmiejąc się, rozmawiając i jak przystało na takie okazje, śpiewaniu. Dźwięczne
głosy odbijały się w mojej głowie, powoli powodując zamkniecie się moich
powiek. Jeden głos szczególnie utkwił mi głowie, nie chcąc jej opuścić. Z
zamkniętymi oczami siedziałam na kolanach Harry’ego, otulona jego kurtką i
ciepłymi ramionami, chciałam aby tak pozostało.
świetny rozdział, boski, naprawdę, hahahahah, a Louis i rozkładanie namiotu hahaha, podobał mi się rówinież fragment jak Niall uczył grać na gitarze, a co ja mówię wszystko mi się podobało
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
♥ ;)
Usuńwspaniały rozdział, kiedy kolejny :D ? mam nadzieję, że jak najszybciej, bo kocham twoje opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńw czwartek postaram się dokończyc :)
Usuńaa. dziękuje :* :)