niedziela, 9 grudnia 2012

26. ♥


. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień naszego wyjazdu. Po długim szykowaniu niezbędnych rzeczy, wszystko było gotowe. Bagaże wpakowaliśmy do dużego bagażnika, sami zaś wepchaliśmy się do środka przestronnego busa. Siedząc, wspominaliśmy miesiąc naszej znajomości, w której wydarzyło się tak wiele. Dojeżdżając na miejsce rozkoszowaliśmy się leśnym zapachem. W końcu miejscówkę wybierali Lou i Desti, a oni to zawsze potrafią zadziwiać. Miejsce było naprawdę piękne. Gęsty las otulony łąką wraz z widokiem na strome pagórki i piękne słońce.
- No Tomo, masz gust. – pochwaliłam go, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Ma się to coś. – zrobił swoją dumną minkę i zaprowadził nas w głąb. Szliśmy parę minut, targając za sobą bagaże. Rozłożyliśmy „gadżety” na wyznaczonym miejscu, rozkładając namioty i powoli rozpalając ognisko.
- I jak wam idzie ? – zwróciłam się rozbawiona w stronę siostry i jej paskowatego towarzysza, którzy już od dobrej godziny bez żadnych postępów rozkładali swój namiot. Jednak dobrze mieć przy sobie zręcznego Harry’ego.
- Bardzo dobrze. – powiedział poważnie. – widzisz ? – wskazał ręką na namiot, który po chwili runą z powrotem na ziemie.
- Haha, nie widzę go, możesz mi jeszcze raz pokazać ? – śmiałam się z ich poczynań, obserwując ich ruchy. - Pomóc wam ? – spytałam.
- Poradzimy sobie. – odparł godnie Lou.
- Jak chcesz. – odrzekłam i ruszyłam się przejść, powoli oddalając się od przyjaciół. Wąska, wydeptana uliczka wiodła mnie w przestronną dal. Zaciągałam się świeżym, górskim powietrzem, rozglądając się dookoła. Po chwili całkiem oddaliłam się od reszty, lecz nie przeszkadzał mi brak głośnych krzyków, przechwałek i docinków. Teraz było bardzo dobrze. Przysiadłam obok dużego drzewa, przymykając oczy rysowałam sobie placem w brunatnym piasku. Po długich rozmyśleniach i wyłączeniu wyobraźni spojrzałam na zegarek.
- O fuck. – powiedziałam do siebie, zdając sobie sprawę, że zniknęłam bez wieści na kilka długich godzin. Wracałam tą samą drogą.
- Może jednak nawet nie zauważyli, że nie mnie nie ma lub rozglądają się gdzieś w pobliżu. – mówiłam pocichu do siebie. Wszystkie sprzęty do komunikacji zostały w namiocie, więc nawet nie ma mowy o wykonywaniu połączenia. Niebo zaczęło przybierać granatowe barwy, zamieniając się obecnością z nocą. Przyśpieszyłam kroku by widzieć jak dojść. W oddali dostrzegłam rozpalone ognisko, brzdęki gitary – zapewnie Niall oraz kilka sylwetek. Po cichu zakradłam się do nich. Jednak dostrzegł mnie Louis.
 - Harry ! – krzyknął. – Znalazłem ! Dasz mi całusa ? – ponownie krzyknął i dodał ze śmiechem. Już po chwili obok niego zjawił się Harry z bezradną miną. Uśmiechnęłam się. Staliśmy tak chwilkę, dość niezręczna cisza, ale mogłam domyślać się o co mu chodzi.
- Tobie to ci całusa nie da ale mi może. – powiedziałam w ich stronę, robiąc ślady butem w trawie, ale nie spotkałam się z jego reakcją. Głośno westchnęłam, na co wycofał się i zniknął w namiocie. Podeszłam do grającego Nialla i wsłuchiwałam się  dźwięk jego gitary.
- Szukał cię. – dodał.
- Hmm ? – spytałam orientując się, że jego słowa były skierowane do mnie.
- Szukał cię. – powtórzył.
- Dlatego się do mnie nie odzywa ? – spytałam a on wzruszył ramionami. -Nieważne, nauczysz mnie ? - spytałam skinając głową na gitarę.
- Chcesz ? – spytał z uśmiechem.
- Tak. – odrzekłam pewnie, przysiadając się jeszcze bliżej. Dźwięk wydobywany z instrumentu dzięki moim palcom od razu mnie rozśmieszył. Chwycił pewnie moją dłoń wykonując mocne szarpnięcie o struny, z których tym razem wydobył się czysty dźwięk. Z uśmiechem błądziliśmy po strunach, co wywoływało u mnie odgłosy śmiechu. Obróciłam głowę w kierunku mojego namiotu skąd wyłonił się loczek. Patrzył tym swoim przenikliwym wzrokiem. - No co ja mu robię ? Nie wolno mi już sobie pograć ? – pomyślałam. Lekko się uśmiechnęłam na co odwrócił twarz. – O nie, tego za wiele. –rzuciłam w myślach i ruszyłam w jego stronę. Odwrócił się, lecz ja na niego nie spojrzałam. Mocno chwyciłam jego dłoń i wyciągłam poza obecne tam zgromadzenie, na co nie protestował. Stanęłam, obróciłam go w swoją stronę patrząc wyczekująco, na nic.
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi ? – spytałam z troską i lekkim zdezorientowaniem. Kolejny brak reakcji z jego strony. Spojrzałam na niego z politowaniem i usiadłam na trawie chowając twarz w kolanach. Poczułam jego ciepła dłoń na nodze, a drugą na plecach. Uniosłam wzrok na wysokość jego oczu, które tak dogłębnie przenikały mnie na wylot. Łzy pchały się jak szalone, bez żadnego poważnego powodu. Mocno wtulił mnie w swoje ramiona, na co nie protestowałam.
- Czemu mnie ignorujesz ? Co ja ci zrobiłam ? – pytałam ściskając jego koszulkę, zaciskając oczy aby powstrzymać przed słonymi kroplami.  – Cholernie boli brak twojej reakcji. – dodałam. Cisza. Spojrzałam w jego oczy. Nic nie mówiły. Patrzyły i tyle. – Nie potrafię cię zrozumieć. – powiedziałam głaszcząc delikatnie policzek na co się uśmiechnął. W końcu jakiś znak, mały, ale jest. Oparłam swoje czoło o jego. Uniósł mój podbródek delikatnie muskając usta. Chwilę nam zajęło to „godzenie się”, ale nadal nie wiedziałam dlaczego tak się zachował. Delikatnie odrywając się, jedna łza spłynęła po moim policzku. Pomógł mi wstać i kciukiem przetarł łzę.
- Nikt nie jest wart twoich łez. – rzekł swoim słodkim uśmiechem. Odwzajemniłam gest, na sam jego głos, który nie słyszałam od mniejszej połowy dnia.
- Co miało na celu twoje nieodzywanie się do mnie ? – spytałam wracając już, trzymając go za rękę i spoglądając w rozgwieżdżone niebo.
- Chciałem ci pokazać jak się czułem gdy bez słowa sobie ode mnie poszłaś. –dodał.
- Nie poszłam sobie od ciebie, tylko na chwilkę się przejść. – rzuciłam z uśmiechem.
- Wiesz, że ta twoja chwilka to wieczność. – powiedział wtulając mnie w siebie.
- Nie martw się, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – oznajmiłam dochodząc do reszty.
- Nie będę nawet próbował. – rzekł szeptem na ucho, co wywołało u mnie uśmiech.
Resztę wieczoru spędziliśmy na siedzeniu przy ciepłym płomieniu, śmiejąc się, rozmawiając i jak przystało na takie okazje, śpiewaniu. Dźwięczne głosy odbijały się w mojej głowie, powoli powodując zamkniecie się moich powiek. Jeden głos szczególnie utkwił mi głowie, nie chcąc jej opuścić. Z zamkniętymi oczami siedziałam na kolanach Harry’ego, otulona jego kurtką i ciepłymi ramionami, chciałam aby tak pozostało.

4 komentarze:

  1. świetny rozdział, boski, naprawdę, hahahahah, a Louis i rozkładanie namiotu hahaha, podobał mi się rówinież fragment jak Niall uczył grać na gitarze, a co ja mówię wszystko mi się podobało
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały rozdział, kiedy kolejny :D ? mam nadzieję, że jak najszybciej, bo kocham twoje opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w czwartek postaram się dokończyc :)
      aa. dziękuje :* :)

      Usuń