poniedziałek, 9 września 2013

37. ♥


Powoli wyszłam z auta kierując się tuż za siostrą. Jak zwykle szybko pokonała ścieżkę dzielącą ją od drzwi wejściowych. Rozległ się dźwięk dzwonka jednak nikt nie pojawił się przed nimi. Destiny ze spokojem ponawiała czynność bezskutecznie.
- Mówiłam ci, że będą zajęci. – oznajmiłam stojąc w połowie drogi zwracając uwagę na niski krzew.
- Gdyby sami mnie nie prosili to bym tu w ogóle nie przyjeżdżała. – odrzekła Destiny z rezygnacją w głosie.
- Słyszysz. – szepnęłam gdy była obok mnie.
- Co niby? – zdziwiła się patrząc na mnie z lekkim zawodem.
- No ten śmiech. – dodałam pewna swojej racji.
- Sami przecież nic ni… - przerwała gdy ponownie dało się usłyszeć śmiechy innych.
- Mówiłam. – odrzekłam rozglądając się wokół. – Chodź. – chwyciłam jej dłoń i skierowałam się w stronę ich ogrodu. Weszłyśmy przez drewnianą bramkę widząc sylwetki chłopaków.
- Są. – pisnęłam radośnie w stronę siostry, która już zmierzała w ich stronę.
- Miło z waszej strony, że wszyscy tak chętnie chcieli nam otworzyć. – zakomunikowała głośno stojąc tuż za nimi. Z szybkością cała piątka odwróciła się w jej stronę, patrząc na nią zdziwionym wzrokiem.
- Miałyście być trochę później. – odrzekł Zayn lekko się uśmiechając.
- Czyli nie cieszycie się na spędzenie kilku godzinek więcej we wzajemnym towarzystwie? – nie przestając się z nimi droczyć, dalej ciągnęła temat.
- Właśnie, miałyście być. – rzekł Harry kompletnie ignorując moje słowa. Wychylił się obserwując otoczenie tuż za Destiny szukając drugiej osoby, po czym posłał jej smutne spojrzenie.
- No przecież jesteśmy. – dodała lekko zdziwiona po chwili obracając się w poszukiwaniu mojej zguby. – Sami!? – krzyknęła pytająco w stronę z której przyszłyśmy.
- Patrzcie co znalazłam. – odrzekłam radośnie pojawiając się obok Destiny z czapką z daszkiem założoną do tyłu. Siedzieli wygodnie rozłożeni na pieńkach drzew rozłożonych dokoła koła obłożonego kamieniami. Zapewne szykują ognisko, o którym nikt nie miał zamiaru mnie poinformować.
- Ej to moje. – usłyszałam głośny jęk Harry’ego, gdy zdał sobie sprawę, że to jego własność.
- Teraz już nie. – zaśmiałam się wystawiając mu język. Szybko wstał z miejsca biegnąc w moim kierunku. Automatycznie kucnęłam chowając głowę z czapką w dłoniach, aby nie miał do niej dostępu. Z moim ust wydobył się piskliwy śmiech, gdy podniósł mnie do góry mocno trzymając nad ziemią.
- Oddaj. – szepnął łagodnie. Z uśmiechem na ustach zaczęłam kręcić przecząco głową.
- Chce ją zatrzymać. – dodałam wesoło poprawiając daszek.
- Mógłbym przystać na tą propozycje. – odrzekł wprost do mojego ucha, powoli odstawiając mnie na ziemie, przodem do siebie. – ale myślę, że nie zasłużyłaś. – dodał szybko ściągając czapkę z moich włosów zakładając na swoją głowę.
- Ej!. – jęknęłam niezadowolona układając  z ust smutną podkowę. Uśmiechnął się zwycięsko mocno mnie przytulając. Poczułam jego usta, które złożyły delikatny pocałunek na moim policzku. Wtuliłam się w jego klatkę, układając ręce na jego dłoniach ułożonych wokół mojej talii.
- W sumie mamy jeszcze trochę pracy więc dobrze, że jesteście. – odrzekł blondyn z uśmiechem, który przekształcił się w śmiech gdy mordercze spojrzenie Destiny spotkało się z jego twarzą. W radosnej atmosferze rozkładaliśmy wszystkie potrzebne rzeczy. W grupie wszystko nabiera lepszego znaczenia i większych chęci.
~*~
Płomień odbijał się od ciemnej powłoki nieba, dając uczucie przyjemnego ciepła. Wpatrywałam się w rozbawionych przyjaciół, którzy nawet na chwile nie potrafili ukryć uśmiechu. Wydawali się żyć chwilą, jakby to właśnie ona była teraz najważniejsza. Korzystali z tego co mieli, ciesząc się ze wzajemnej obecności. Miałam niewyobrażalne szczęście mogąc mieć ich przy sobie, a w szczególności tego jednego, który obejmowałam mnie silnym ramieniem, chroniącym o wszystkiego wokół. Nie mogłam wyobrazić sobie lepszej atmosfery. Każda obecna chwila była czymś niezapomnianym i to właśnie dzięki nim. Po mojej szyi powoli przechodziły delikatne dreszcze, spowodowane nieustannym droczeniem się jego nosa z moją szyją. Cicho pomrukiwał wywołując u mnie przyjemny stan. Zaśmiałam się lekko gdy z jego ust wydobył się głośniejszy mruk. Podniósł głowę, która podparta była na moim ramieniu. Kilka jego palców muskało moją odkrytą skórę na dolnej części uda. Przeniosłam się na jego kolana pozwalając swobodnie zwisać moim nogom tuż za jego sylwetką. Nasze twarze były na tej samej wysokości, a nasze spojrzenia co chwilę się spotykały. Obróciłam twarz w stronę reszty, która zdawała się nie przejmować niczym innym jak tylko wzajemnym towarzystwem. Z powrotem skierowałam się w stronę Harry’ego, który w dalszym ciągu się we mnie wpatrywał. Westchnęłam wpatrując się w jego błyszczące oczy.
- Będę tęsknić. – szepnęłam przerywając ciszę. Jego dłoń delikatnie oplotła mój policzek, który przyzwyczaił się do jego niesamowitego dotyku. – A ty będziesz tęsknić? – spytałam gdy zostałam bezpośrednio przytulona do jego piersi.
- Jeśli będziesz przy mnie, nie będę musiał. – odrzekł cicho muskając ustami moje czoło.
- Przecież jak wyjadę to mnie nie będzie, więc jednak będziesz musiał. – dodałam zatapiając twarz w jego ciepłej bluzie. Westchnął po czym jeszcze mocniej przylgnęłam do jego okrytego ciała.
~*~
- Na pewno masz wszystko? – po raz kolejny usłyszałam to pytanie z ust mojej siostry.
- Tak. – odrzekłam spokojnie będąc przygotowaną na kolejną dawkę pytań. Posłała mi przyjazny uśmiech czekając na resztę uczniów. Po dobrej godzince wszyscy gotowi staliśmy wewnątrz lotniska oczekując na nadchodzącą odprawę. Wstrzymałam powietrze, po czym w wolnym tempie pozwoliłam mu opuścić mój organizm. Będzie mi brakować tych miejsc a to przecież tylko kilkanaście dni.
- Desti. – usłyszałam wesoły głos należący do Keysi. Odwróciłam się w ich stronę i ujrzałam przytulającą się blondynkę do mojej siostry.
- Hey Sami. – dodała z ogromnym uśmiech. Widać, że bardzo cieszyła się z tej podróży. Odrzekłam jej uroczym uśmiechem, trzymając w dłoni dużą walizkę.
- Nie widziałaś gdzieś Tristana? – dodała rozglądając się wokół.
- A to nie leci z tobą? – spytałam zdziwiona, gdyż byłam przekonana, że to właśnie on jest jej drugą osobą.
- Nie, on jest pod „opieką” jego znajomych. – odrzekła uroczo wymieniając się z Destiny porozumiewawczym spojrzeniem.
- Więc kogo wzięłaś? – spytałam wpatrując się niezrozumiale w obie dziewczyny.
- Jeśli się odwrócisz wszystkiego się dowiesz. – zakomunikowała puszczając mi oczko. Z ciekawością odwróciłam się w stronę stojącego chłopaka. Z moich ust wydobył się niezrozumiały nawet dla mnie szept, po czym bez namysłu pobiegłam w jego stronę. Moje serce przyśpieszyło gdy tylko moje ciało napotkało jego kochane ciepło. Dłonie powędrowały na tył jego szyi. Czułam się niesamowicie móc mieć go znów przy sobie.
- Wiedziałeś? – szepnęłam powoli się od niego odsuwając. Pokiwał potwierdzająco głową, mierzwiąc loki opadające na jego oczy. – I nic nie powiedziałeś? – dodałam nadal wpatrując się w niego niedowierzając, ze stoi przede mną.
- To miała być niespodzianka. – odrzekł radośnie, trzymając mnie w delikatnym uścisku. Uśmiechnęłam się próbując utrzymać w środku narastające emocje. Odwróciłam się do dwóch uroczych istotek, które wpatrywały się w nas cały czas. Chwyciłam chłopaka za rękę i skierowała się w ich stronę, aby móc się cieszyć największym szczęściem jakie mam.

czwartek, 4 lipca 2013

36. ♥


Minął już dobry tydzień odkąd dowiedziałam się o podróży do Paryża. Nadal nie mogę zdecydować co ze sobą zabrać. Wyjeżdżamy już za dwa dni, a przecież jestem tu od niedawna. Wpatrywałam się w przyjemny widok świecącego słońca w sobotni poranek, klęcząc przed wielką walizką, która z każdą chwilą powoli się zapełniała.
- I jak ci idzie? – wyłoniła się Destiny zza drzwi jak zawsze z uśmiechem.
- Z dużym oporem. –oznajmiłam wkładając kolejne rzeczy.
- Czyli wyrobisz się do siódmej? – spytała z lekkim rozbawieniem patrząc jak wokół mnie czeka mnóstwo rzeczy i ubrań.
- Bardzo śmieszne. –odrzekłam sarkastycznie. – Raczej tak. A cóż szykujesz? – dodałam z zaciekawieniem.
- Zobaczysz. – oznajmiła zabawnie. – A teraz pakuj dalej, bo zostało ci tylko dziesięć godzin. – zaśmiała się wychodząc z pokoju.
- Spadaj! – krzyknęłam za nią, rzucając w nią tym, co było mi dostępne pod ręką. Z lekkim uśmiechem wróciłam z powrotem do wcześniejszego zajęcia. Z niedowierzaniem i ogromną ulgą zapięłam walizkę wraz z wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Z dumą patrzyłam jak gotowa spoczywa oparta o ramę łóżka. Spojrzałam na zegarek przeciągając się z lekkiego zmęczenia. Dochodziła godzina szesnasta a ja dziś ani razu nie zagościłam w innej części domu. Ziewając weszłam do kuchni gdzie zastałam siedzącą siostrę.
- W sam raz się zjawiasz. – odrzekła uśmiechnięta Destiny.
- Co ty kombinujesz? – spytałam mierząc ją wzrokiem.
- Zobaczysz. Ubieraj się i jedziemy. – dodała wkładając kubek do zmywarki.
- Jedziemy? – ponownie spytałam opierając się o blat, kosztując soku.
-Tak jedziemy. Za 5 minut widzę cie na dole i ani minuty dłużej. – oznajmiła poważnie wychodząc z pomieszczenia. Głośno westchnęłam i skierowałam się z powrotem do pokoju. Szybko ubrałam się w stosowne rzecz i poprawiłam włosy. Nie tracąc więcej czasu zbiegłam na dół. Destiny stała przy drzwiach zakładając buty.
- Pięknie, w sam raz. – odrzekła radośnie otwierając drzwi. Pośpiesznie włożyłam trampki i ruszyłam za nią. Wygodnie rozsiadłam się w samochodzie zapinając pasy.
- Miało być do siódmej, a jest ledwo co po czwartej. – jęknęłam w stronę Destiny.
- Skoro skończyłaś wcześniej to po co tracić czas. – odrzekła posyłając mi uśmiech i zapalając pojazd.
- No to teraz mów gdzie jedziemy. – dodałam przymrużając oczy i składając usta w dzióbek.
- Domyśl się. – odrzekła rozbawiona moją mimiką. Z zaskoczeniem a zarazem dużą ciekawością starłam się rozgryźć jej plan działania. Jednak nic w miarę normalnego nie przychodziło mi do głowy.
- Poddaje się. – rzuciłam krzyżując ręce.
- No dalej, to proste. – westchnęła nucąc piosenkę z radia.
- Żadnej wskazówki? – spytałam z wytężonym umysłem.
- Gdybyś mogła, siedziałabyś tam całe wieki. – powiedziała z uśmiechem.
- Marna wskazówka. – jęknęłam z niezadowoleniem.
- Miliony głupkowatych pomysłów. – dodała, jednak ani to nie skierowało mnie na dobry tok myślenia.
- No Sami, nie udawaj, że nie wiesz. – roześmiała się spoglądając na mnie litującym wzrokiem. Widząc moją zrezygnowaną minę kilkoma, sprawnymi ruchami zmieniła obecną piosenkę na bardzo dobrze mi znaną. Podniosła brwi ukazując swój uśmiech.
- Już? – spytała opierając się o siedzenie.
- Przecież mieli mieć zajęty cały weekend. – westchnęłam wsłuchując się w melodię.
- Kilka godzinek mogą poświęcić znajomym. – odrzekła wesoło puszczając mi oczko. Zaśmiałam się na nowo wygodnie rozkładając się w siedzeniu. Przymknęłam powieki czując jak wielką radość sprawi mi ich dzisiejszy widok.

czwartek, 27 czerwca 2013

35. ♥


- No w końcu jesteś. – usłyszałam głos siostry oglądającej telewizję.
- A co, tęskniłaś? – zaśmiałam się spinając rozpuszczone dotychczas włosy w luźnego koka.
- No oczywiście. – odrzekła wystawiając szereg zębów. – Jak było? – dodała, kierując się za mną w stronę kuchni. Oparłam się o blat rozciągając ręce. Destiny przysiadła na przeciwko mnie, przyglądając mi się uważnie.
- Cuuudnie. – przeciągłam uśmiechając się. Destiny nadal mierzyła mnie wzrokiem.
- Co ci jest? – spytałam, siadając tuż obok niej.
- Co powiesz na mały wyjazd do innego kraju? – odrzekła ponownie spoglądając w moją stronę. Zdezorientowana patrzyłam jak wyczekuje mojej odpowiedzi.
- Przecież niedawno przyleciałam tutaj, a ty chcesz już lecieć gdzieś indziej? -  na mojej twarzy pojawił się grymas mieszający się ze zdziwieniem.
- To tylko kilka tygodni. – odrzekła spokojnie bawiąc się porcelanową filiżanką.
- A co ze szkołą? – mimowolnie lekko się uśmiechnęłam na spędzenie kolejnych tygodni w jakimś nowym miejscu.
- I to jest najlepsze, że właśnie szkoła organizuje wyjazd. Jedna ze starszych klas, w tym roku moja akurat ma możliwość wyboru kraju i stolicy gdzie może zatrzymać się na piękny miesiąc spędzania czasu w dobrym towarzystwie. – oznajmiła posyłając mi tajemniczy uśmiech. – Każdy może zabrać ze sobą jedną osobę, a ja postanowiłam postawić na ciebie. – dodała zadowolona.
- Wiesz, że ci nie odmówię. – oznajmiłam po chwili namysłu. Destiny wprost rzuciła się na mnie nie mogąc powstrzymać okrzyku radości.
- Pomyśl tylko o zwiedzaniu tych niezwykłych miejsc, podziwianiu każdej z budowli, oglądaniu spacerujących ludzi i smakowaniu tych niezwykłych potraw. – westchnęła głośno, przymykając powieki.
- To gdzie my w ogóle jedziemy? – spytałam wpatrując się w nią z ciekawością.
- Jak to gdzie, do Paryża. – oznajmiła radośnie siostra wyczekując mojej reakcji.
- Nie wierze. – pisnęłam , radośnie podskakując w miejscu. – To najcudowniejsze miasto na świecie.
- Mhmm, miasto miłości. – rozmarzyła się Destiny powoli się podnosząc. Nadal stałam wpatrując się w nią z niedowierzeniem. 
- Wiedziałaś. – powiedziałam spoglądając na nią wyczekującym wzrokiem.
- Znam twoje słabości. – odrzekła wesoło się śmiejąc, mijając mnie w kierunku swojego pokoju.
Także się zaśmiałam niedowierzając, że już niedługo mogę się znaleźć w takim niesamowitym miejscu.
__________________________________________________

POWRACAM ^^

niedziela, 24 marca 2013

34. ♥


Idąc w jego kierunku przyśpieszyłam kroku. Po dobrej chwili skierował swoją twarz w moją stronę, gdzie momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
- Josh, co tu robisz? – spytałam przytulając się do niego.
- Skoro ode mnie ciągle uciekasz to w końcu muszę cię gdzieś złapać. – odrzekł ze śmiechem.
- Bardzo śmieszne. – powiedziałam ironicznie przenosząc wzrok na samochód. - No ale musze ci przyznać, że niezłą bryką się wozisz. – dodałam, analizując pojazd. Zaśmiał się w ten charakterystyczny sposób ukazując uśmiech.
- Musze mieć czym wozić twój szlachetny tyłek. – oznajmił z rozbawieniem.
- Jeśli przyszedłeś się ponabijać to masz zły adres. – odrzekłam przeszywając go wnikliwym wzrokiem.
- Z ciebie nigdy. – dodał przytulając mnie. – No to co, stoimy tu czy wypróbowujemy maleństwo?
- Ależ oczywiście że nie pozwolę ci się nią chwalić w pojedynkę. – odrzekłam uśmiechając się. Wywołało to u niego kolejną dawkę melodyjnego śmiechu.
- Nie wiem jak ty to robisz, ale przy tobie nie można być poważnym. – powiedział otwierają mi drzwi.
- Z tym trzeba się urodzić. – rzuciłam puszczając mu oczko i wsiadając. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Jechaliśmy w miłej atmosferze, ciągle wymieniając się różnymi, śmiesznymi zdaniami.
- I jak tam w nowej szkole? – spytał gdy prawie płakałam ze śmiechu.
- Dobrze, myślę że szybko się zaklimatyzuje. – odrzekłam. Spotkałam się z jego kolejnym uśmiechem.
- Więc, gdzie tak w ogóle jedziemy?- spytałam wyglądając za szybę.
- Nie wiem, jak na razie to w kółko. – dodał skręcając ponownie w jakąś alejkę.
- Dlatego znowu mijamy te domu, już myślałam, że totalnie wariuje. – odrzekłam rozciągając ręce. – Wygodnie tu masz. – dodałam wtulając się w tył siedzenia.
- Przystosowane do twoich wymogów. – powiedział ze śmiech, na co znów przywitał się z moim wzrokiem, tym razem pobłażliwym.
- Powiedzmy że ci uwierzę. – oznajmiłam poprawiając swoją grzywkę. – Głodna jestem. – jęknęłam z rozkapryszoną miną.
- Czyżby odezwała się wiecznie niezadowolona księżniczka? – odrzekł ze śmiechem, co wprawiło mnie w coraz głębszą złowrogość do niego.
- Jeszcze jedno takie słowo a nie będziesz miał czym wozić swojego szlachetnego tyłka. – warknęłam odgryzając mu się za te „jego wcale nie śmieszne docinki”.
- Żartuje. – podniósł ręce do góry gasząc silnik samochodu. – No już nie dąsaj się, tak długo cię nie widziałem, że teraz musze nadrobić. – odrzekł uśmiechając się. Oparłam głowę o oparcie siedzenia wpatrując się w jego zmieszaną twarz pomiędzy rozbawieniem a czymś w rodzaju politowania.
- To co sobie życzysz? – spytał odsuwając mi krzesło przy stoliku.
- Dziękuje. – odrzekł obdarowując go uśmiechem w podzięce. – Zdam się na twój gust.
- Aż tak mi ufasz? – spytał przysiadając się.
- Myślę, że nie spróbujesz mnie otruć, bo wtedy nie będę mogła cię zaszczycić moimi narzekaniami. – odpowiedziałam zakładając nogę na nogę.
- O tym nie pomyślałem. Więc, co powiesz na coś słodkiego? – spytał wpatrując się w kartę menu.
- Zawsze. – odrzekłam z uśmiechem. Powoli wstał udając się w kierunku zamówienia. Nie musiałam długo czekać.
- Coś słodkiego dla słodkiej pani. – powiedział kładąc przede mną  biały talerzyk z kilkuwarstwowym kawałkiem ciastka. Lekko się zarumieniłam cicho dziękując. Spotkałam się z jego lekkim śmiechem. Podniosłam wzrok na wysokość jego twarzy z wyrazem „No co znowu?”.
- Ładnie się rumienisz. – odrzekł obdarowując mnie po raz dziesiąty uśmiechem. Włosami zakryłam swoją twarz na których ponownie pojawiły się rumieńce.
- Ładnie ci z takimi. – dodał kosztując swoje ciastko ze zwycięską miną.
- Przestań, bo za chwilę będę cała czerwona. – oznajmiłam z grymasem na twarzy kończąc swój przysmak.
- I tak będziesz bosko wyglądać. – odrzekł opierając głowę na łokciach, ułożonych na stoliku. Szybko włożyłam ostatni kawałek do ust . Powiedział krótkie „pyszne” i  „dziękuje” i ulotniłam się z pomieszczenia słysząc za sobą jego spontaniczny śmiech. Zamykając za sobą drzwi od oświetlonego pomieszczenia udałam się w kierunku jego nowego samochodu. Na zewnątrz widoczna była już poświata wieczoru. W końcu kilka godzin robi swoje. Usiadłam na miejscu kierowcy, opierając nogi o zewnętrzną krawędź samochodu. Światło oświetlało wnętrze. Wyciągnęłam jego czarne okulary, w których uwielbiał się pokazywać.
- Nieupoważnionym wstęp wzbroniony. – usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się robiąc niewinny dzióbek  z ust, co spotkało się z jego uśmiechem. Powoli zdjęłam okulary odkładając je na miejsce. Podał mi rękę i stanęłam zaraz bok niego.
- Ha, już niedługo będę wyższa od ciebie. – oznajmiłam ze śmiechem.
- Bez tych butów nigdy. – odrzekł spoglądając na moje wysokie koturny. Zaśmialiśmy się ciesząc się z wzajemnej obecności. Zajęłam swoje miejsce obok Josha i delikatnie przymknęłam powieki. Uczucie błogości ogarnęło mnie od środka. Oświetlone ulice dodawały uroku ciemniejącemu już niebu.
Wtapiając się w muzykę wydobywając się z radia i z uśmiechem wodziłam wzrokiem po otoczeniu za szybą. Gdy usłyszałam, że wszystko ucichło odwróciłam się w stronę mojego kierowcy. Jego uśmiech utkwił w mojej pamięci. Otworzyłam drzwi czując chłodny a zarazem bardzo przyjemny wiatr na moim ciele. Skierowałam się po schodkach do drzwi frontowych od domu. Obróciłam się i mocno wtuliłam w chłopaka. Scenka wycięta jakby z filmów lub seriali, w których to zawsze na pożegnanie ktoś czule żegna się z rugą osobą.
- Dziękuje. – szepnęłam powoli odsuwając się.
- Cała przyjemność po mojej stronie. – odrzekł z uśmiechem. - Mogę liczyć, że nie będzie to ostatnie nasze wspólne spotkanie? – spytał chowając ręce do kurtki.
- Oczywiście, zapewniam cię, że tak szybko się ode mnie nie uwolnisz. – odpowiedziałam uśmiechając się. Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do środka. Oblało mnie ciepło domowego  klimatu. Odłożyłam marynarkę na wieszak, a buty na półeczkę. Wkładając stopy do ciepłym kapci udałam się w głąb mieszkania gdzie zastałam już wylegującą się Destiny.

sobota, 9 marca 2013

33. ♥


Powoli stawiałam kolejne kroki w kierunku wejściowych drzwi. Otwierając je, zobaczyłam ponownie duży hol. Tym razem przyozdobiony w wiele rozmaitych ozdobników, witających nowych uczniów i tych już powracających. Po całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka. Po chwili cała kadra nauczycielska wraz z wszystkimi uczniami znajdowała się w auli. Ciekawe miejsce, zaaranżowane specjalnie na przywitanie wszystkim. Zajęłam miedziane krzesełko, na środku sali, oglądając pozostałych, którzy bez żadnych oporów przepychali się przez wszystkich. Obok mnie znalazła się Destiny wraz z trzema uśmiechniętymi przyjaciółki. Przedstawiły się nadal z tym uśmiechem, jednak szkoła może na kogoś dobrze wpłynąć. Wkrótce zaczęła sie przemowa, powitanie wszystkich i dalsza część gadki starszego już dyrektora. Po długim siedzeniu i patrzeniu w rozpromienione przez słońce okna, każdy miał ochotę w końcu wyjść. Brawa rozległy się po sali, wszyscy wstali i ruszyli po odebranie planu lekcji, kluczyka do szafki i ciepłego powitania. Udałam się w stronę niebieskich szafeczek ułożonych obok siebie w rzędzie. W myślach prosiłam o szafkę na górnej pozycji. Stanęłam naprzeciwko ich, szukając danego numerka. Szybko analizowałam każdy, aby jak najszybciej go odnaleźć. I jest, tak moje wymarzone miejsce. Otworzyłam drzwiczki i z uśmiechem przyglądałam się małemu, białemu pomieszczeniu z kilkoma wieszaczkami. Odgłosy otwieranych szafek, pisków i narzekań rozległy się po korytarzu. Jednak mój uśmiech nie zniknął. Zamknęłam drzwiczki przekręcają kluczyk.
- Na górze, szczęściara. – usłyszałam głos tuż obok mnie. Obróciłam się w lewą stronę i ujrzałam znanego mi już bruneta.
- Moje prośby zostały wysłuchane. – odrzekłam z uśmiechem obracając kluczykiem w dłoni.
- Moje niestety nie. – oznajmił ukazując swoją szafkę zaraz obok mojej.
- Jednak dobro cię nie opuściło i masz szafkę obok mnie. - dodałam, wywołując nasze śmiechy. – Tristan, tak? – spytałam, analizując jak pakuje już coś do szafki.
- Tak, choć dobrą stronę jest też, że jesteśmy w tej samej klasie. – odrzekł zamykając szafkę.
- Naprawdę? – pisnęłam, jeśli można to tak nazwać.
- Na drzwiach auli wywieszone są wszystkie informacje. – dodał, posyłając mi uśmiech. Szybko wyminęłam innych i ruszyłam w stronę auli. Jednak już przed nią gościło wielu uczniów. Z trudem udało mi się przedostać aby coś zobaczyć. Przeniosłam wzrok na odpowiedni przedział i jest. Palcem prześledziłam swoje nazwisko. Faktycznie jesteśmy w tej samej klasie. Patrzyłam na listę, starając zapamiętać jak najwięcej osób.
- Nie wiedziałem, że interesujesz się anglistyką. - ponownie usłyszałam tuż obok siebie.
- Czyżbyś mnie śledził?- spytałam rozbawiona odwracają się w jego stronę.
- Skoro uciekasz to musze. – dodał z uśmiechem. Wolnym krokiem przedostaliśmy się na główny hol.
- Co może być lepsze niż zajmowanie się ojczystym językiem. – odrzekłam.
- No proszę, ktoś podziela moje zainteresowania. – zakomunikował z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech, machając mu na pożegnanie. Udałam się na parking, gdzie ciągle powiększał się tłum ludzi. Rozglądnęłam się dookoła szukając Destiny. Moją uwagę przykuła postać oparta o drzwi samochodu. Pomimo odległego dystansu rozpoznałam go, a na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Sami ! – usłyszałam głośny głos i po chwili stała przede mną siostra ze znajomymi. – Idziesz z nami? – spytała promieniejąc. Ponownie skierowałam wzrok w stronę postaci, której oczy przysłaniały czarne okulary.
- Innym razem. – odrzekłam. Destiny kiwnęła głową i powoli oddaliła się z nimi, a ja przyśpieszyłam kroku w kierunku znanej mi osoby.

sobota, 2 marca 2013

32. ♥


Głośny, piszczący dźwięk dotarł do moich uszu, wywołując nagły zryw umysłu. Otworzyłam oczy, od razu je mrużąc. Zaspana Destiny rozciągała się, przeciągają ręce do góry i ziewając. Przetarła oczy, wpatrując je w wyświetlacz telefonu.
- Wstawaj mała. – zakomunikowała i spojrzała na mnie z uśmiechem. Potrząsnęłam przecząco głową, chowając ją w miękkiej poduszce. Cicho westchnęła i podniosła się rozprostowując kości.
- Chyba nie chcesz się spóźnić na pierwszy dzień. – rzuciła wchodząc do łazienki i zamykając głośno drzwi. Na dźwięk ich trzasku podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy bezmyślnie się rozglądając. W końcu stanęłam i pomaszerowałam do swojego pokoju. Z szafy wyciągnęłam białą koszulę i przylegającą, matową spódnicę w kolorze czerni. Zanim założyłam strój udałam się odświeżyć do łazienki. Po drobnie naciągniętej pół godzince gotowa zjawiłam się na dole, gdzie krzątała się już Desti. Chwyciłam jeden z tostów i powoli odgryzając jego kawałek z uśmiechem patrzyłam przed siebie.
- Co się tak uśmiechasz? – usłyszałam głos siostry, który wyrwał mnie z małego transu. Mieszając kawę łyżeczką spoglądała na mnie.
- Nie wolno mi? – odrzekłam, pocierając rękami, aby zlikwidować ewentualne kruszki.
- Zawsze musi być jakiś powód. – dodała, wypijając ostatni łyk kawy. Może miała i racje. Ale każdy powód do uśmiechu jest dobry, czyż nie?
- Zbieramy się. – odrzekła poprawiając włosy i dokładnie analizując swoje odbicie.
- I tak jesteś piękna, czekam na zewnątrz. – rzekłam przechodząc obok niej. Ubrałam czarne koturny i zdjęłam z wieszaka czarną marynarkę. Wyszłam na zewnątrz wdychając zapach kończącego się lata. Z uśmiechem pokonywałam dzielące mnie centymetry kostki by w końcu stanąć na szarym chodniku. Promienie słońca gościły w porannej porze w całej okolicy. Zajęłam miejsce pasażera poprawiając swój wygląd w odbiciu lusterka. Destiny szybko znalazła się obok mnie włączając samochód.
- Chcesz prowadzić w szpilkach? – spytałam patrząc na nią jak na kogoś nienormalnego.
- Potrafi się te rzeczy. – odrzekła dumnie, co wywołało cichy śmiech z mojej strony. Dalej, z uśmiechem przyglądałam się mijającej okolicy, którą będę oglądać codziennie. Na ogromnym parkingu rozciągał się szereg aut. Widać, że to miejsce przyciągło wiele osób. Powoli otworzyłam drzwi stojącego już na swoim, wyznaczonym miejscu auta, kładąc czarne koturny na betonowym parkingu. Dźwięk zamykanych drzwi samochodów odbijał się echem w obrębie kilkunastu metrów. Wzrokiem obserwowałam każdego przechodzącego obok ucznia. W końcu idąc schodami prowadzącymi na główny dziedziniec szkoły, dostrzegłam dużą grupę ludzi, właściwie kilka grup. Podzieleni między sobą, jak zawsze robi się to w szkolnych grupach. Piękny, zielony trawnik dodawał chodnikom prowadzącym w różne kierunki uroku, ławki wykonane z jasnego drewna, na których siedzieli inni, komponowały się z wystrojem szkoły. W końcu zza tłumu ludzi ujrzałam te duże drzwi, które miałam okazje przekroczyć niecały miesiąc temu. Słońce od rana gościło na niebie, dając pogodną atmosferę. Idąc za siostrą, która szła w nieznanym mi w ogóle kierunku, próbowałam ulokować siebie w tym miejscu. Jednak z czasem na pewno się tu zaklimatyzuje. Destiny energicznie przyśpieszyła na widok grupki dziewczyn, z których rozpoznałam tylko wcześniej spotkaną blondynkę. Widok ich roześmianych twarzy, jak z ogromnym uczuciem wykonują gesty, powodowało uśmiech na twarzy. 
___________________________________________________________________
Krótki i w sumie taki mało akcyjny ;c
Jednak postaram się bardziej do tego przyłożyc ;)

niedziela, 27 stycznia 2013

31.♥


- Gotowa? – spytał w moją stronę z uroczym uśmiechem.
- Gotowa na co? – odrzekłam ze zdziwieniem.
- Chcę spełnić moją starą obietnicę. – dodał.
- A konkretniej? – spytałam ponownie, uśmiechając na widok jego uroczej twarzy.
- Obiecałem ci dalsze zwiedzanie Londynu, czyż nie? – powiedział podając mi dłoń.
- Ale teraz? – spytałam z zakłopotaniem.
- Tak, mi nie odmówisz. – dodał splatając nasze palce.
- Znasz moją słabość do ciebie. – odrzekłam przytulają się do niego. Jego ciepłe usta złożyły delikatny pocałunek na moim czole. Zarzuciłam na siebie lekką, brązową kurtkę. Oparta o ścianę czekałam, aż Harry wybłaga kluczyki od samochodu od Destiny. Ich śmiechy było słychać nawet na korytarzu. W końcu pojawił się brzęcząc nimi i obracając na kółku wokół palców.
- Jedziemy. – powiedział entuzjastycznie chwytając moją dłoń.
- Udało ci się pożyczyć od Destiny jej kochanego przyjaciela, jak?
- Wiesz, ma się ten urok osobisty. Nikt mi się nie oprze. – powiedział dumnie otwierając drzwi od samochodu. Zaśmiałam się i oparłam głowę o oparcie siedzenia, wyczekując, aż loczek zajmie miejsce kierowcy. Spotkałam się z jego boskim uśmiechem. Obdarowując go szybkim całusem zapięłam pasy.
- Więc gdzie jedziemy? – spytałam z uśmiechem obserwując znaną mi już okolicę.
-  Zobaczysz. – odrzekł ze swoim boskim uśmiechem. Dalej jechaliśmy w ciszy zagłuszanej jedynie muzyką sączącą się z radia. Czarne taksówki, czerwone autobusy i czerwone butki telefoniczne dodawały uroku Londynowi. Były to jego symbole, bez których nie było by tego „londyńskiego” charakteru. Zbliżaliśmy się do centrum Londynu, gdzie nie obyło się bez tłumu ludzi. Muzyka ucichła, a ja zorientowałam się, że samochód zajął miejsce na pobliskim parkingu. Skierowałam wzrok na Harry’ego, który nie przestawał się uśmiechać.
- Idziemy? – spytałam nie czekając na odpowiedź loczka, otwierając drzwi. Poczułam jego ciepłą dłoń łączącą się z moją. Założył swoje czarne okulary i obdarował jednym z jego najpiękniejszych uśmiechów. Moim oczom ukazał się w całej okazałości słynny Big Ben. Zachwycona podziwiałam każdy szczegół budowli. Zegar wydał swój charakterystyczny gong wyznaczają godzinę trzecią. Oczywiście nie obeszłoby się bez sąsiadującego obok cudownego zegara, budynku parlamentu. Uśmiechnięci ludzie przechodzili obok nas, robili zdjęcia i podziwiali cudowność miasta. Rozradowana ujęłam w obiektyw mojego telefonu budynki, upamiętniając je w telefonie. Jednak przed dalszym zwiedzaniem zapragnęłam kolejnego zdjęcia, lecz tym razem wspaniałe chwile uwiecznione miały być z wspaniałą osobą, na co przystaną z szerokim uśmiechem. Ukazując kochane przez wszystkich dołeczki. Po drugiej stronie ulicy znajdowała się katedra z dużą rozetą i pięknie zdobionymi wejściami. Loczek w formie mojego przewodnika zaszczycał mnie wiadomościami. Powoli zbliżaliśmy się do płynącej nieopodal, rozległej Tamizy. Na jej powierzchni unosiły się małe, białe łódeczki. Harry pociągnął mnie w stronę brzegi.
- Co robisz? – spytałam rozbawiona, gdy zaczął rozglądać się na wszystkie strony, wymachując przy okazji swoimi bujnymi lokami.
- Zaraz zobaczysz. – odparł ujmując ponownie moją dłoń i kierując się w boczną stronę. Już po chwili znaleźliśmy się obok jednej z cumujących na brzegiem łódek. Po rozmowie ze starszym już właścicielem, wspięliśmy się na pokład łodzi, która delikatnie się kołysała. Usiadłam na przodzie i rozkoszowałam się wiatrem, który delikatnie powiewał. Po chwili dołączył do mnie Harry, obejmując mnie ramieniem. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmiejąc się odkrywaliśmy nowe kształty chmur na niebie, dłonią delikatnie sunęłam po powierzchni wody, zupełnie jak wczoraj nad jeziorem. Słońce wyłoniło się z poza obłoków, delikatnie rozświetlając rzekę oraz miasto. Powoli dopłynęliśmy z powrotem do brzegu. Jednak jak by się mogło zdawać, to nie koniec wrażeń. Wróciliśmy na aleję prowadzącą do kolejnych atrakcji. Następnym punktem naszej wycieczki był Buckingham Palace. Podziwiałam widoki zza szyby samochodu, jadąc po specjalnej drodze prowadzącej do tego obiektu. Przed nim rozpościerała się duża fontanna przykuwająca uwagę. Z radością pośpieszyłam w stronę tej cudownej budowli. Przed bramą wejściową pałacu stali oczywiście specjalni strażnicy w swoich mundurach. Ich widok wywołał u mnie szeroki uśmiech. Od zawsze chciałam zobaczyć wartowników na żywo. Po dołączeniu do mnie Harry’ego weszliśmy do środka. Jednak czas w takich sytuacjach nie dłuży się, wręcz przeciwnie. Gdy przekroczyliśmy próg drzwi wyjściowych, na zewnątrz zrobiło się już ciemniej, jednak lampy dawały oświetlającą poświatę. Wesoła wraz z loczkiem powróciłam do jego czarnego samochodu. Z uśmiechem przeglądałam wszystkie zdjęcia siedząc już w ciepłym siedzeniu. Każde zdjęcie zrobione wraz z Harrym było wspaniałe na swój sposób. W końcu podniosłam wzrok, który utkwił na oświetlonym „oku Londynu”, do którego powoli się zbliżaliśmy.
- Przecież już tu byliśmy. – odrzekłam z lekką ciekawością.
- Ale nie wieczorem. – oznajmił otwierają mi drzwi. Bez zbędnych pytań, posłusznie wysiadłam i udałam się za nim. Pomimo sierpnia, dokładniej prawie juz początku września, w wieczornej porze zrobiło się chłodno. Dzięki ciepłej kurtce, chłód nie był wyczuwalny, ale zawsze znajdzie się przyczyna do przytulenia. Mocno objęłam go w pasie, na co ukazał szereg ząbków i dołeczki. Ruszyliśmy po znanej mi już drodze. Ciekawiło mnie dlaczego znowu jesteśmy tutaj, jednak to miejsce było tak fascynujące, że ciekawość szybko przekształciła się w podziw. Ponownie jak kilka tygodni temu weszliśmy to szklanej kopuły, która po chwili ruszyła, unosząc się do góry. Jednak tym razem widok był inny. Cała widoczna panorama londyńskiego miasta była oświetlona, jakby pokryta łańcuchem złotych lampek. Wysokie wieżowce, parki, aleje, wszystko świeciło swoim blaskiem. Stałam wpatrzona w piękny widok trzymając dłoń na wypukłej szybie. Pochłonięta obserwowałam każdy skrawek pięknego obrazu. Widok powoli oddalał się, co stanowiło, że już za chwilę ponownie zagoszczę na ziemi. Obróciłam się do stojącego obok mnie lokowatego i mocno się w niego wtuliłam. Po skończeniu jakże „nieziemskiej” przejażdżki razem przytaknęliśmy na wspólną kolację. Spacerując po oświetlonej uliczce prowadzącej do małej zacisznej restauracji, starałam się wyobrazić swój jutrzejszy dzień, jednak Harry oddalił go otwierając mi drzwi do przytulnego pomieszczenia.
- To co sobie życzysz? – spytał z uśmiechem, gdy już siedzieliśmy wygodnie przy jednym ze stolików.   - Sok pomarańczowy i sałatkę. – odrzekłam wpatrując swój wzrok z zadziwieniem w okno, za którym wesoło paradował komik w przebraniu niedźwiadka. Na mojej twarzy malował się uśmiech, obserwując jak zabawia się z małymi dziećmi wokół niego. Po paru minutach moje jedzonko było już postawione przede mną. Niezwłocznie poddałam konsumpcji mój posiłek.
- Smacznego. – usłyszałam głos loczka, który wygodnie siedział oparty ramionami o oparcie krzesła, czekając na swoje danie i przyglądając mi się z uśmiechem. Uniosłam kąciki ust do góry w podzięce, dalej skupiając się na sałatce. Po opróżnieniu talerza i zapełnieniu mojego żołądka powoli opróżniałam wysoką szklankę z sokiem, uważnie przyglądając się mojemu jedzącemu towarzyszowi.
Wyszliśmy z restauracji udając się przed siebie do zlokalizowanego nieopodal samochodu, dzielącego nas od siebie kilkunastoma minutami drogi. Po niecałej godzinie znaleźliśmy się obok mojego domu, w którym świeciły się światła.
- Dziękuję. – powiedziałam, gdy ucichł dźwięk silnika i muzyki. Obróciłam się całym ciałem w jego stronę, z uśmiechem go obserwując. – Dziękuje za to że jesteś, za te wszystkie rzeczy, wspomnienia, miejsca i chwile, za to, że dałeś mi tyle powodów by tu być i zostać, że wspierasz mnie, że potrafisz sprawdzić, że uśmiecham się tak po prostu, za każdy gest którym mnie uszczęśliwiasz, że zamiast się bawić i korzystać z życia, ty siedzisz tu teraz ze mną i słuchasz jak mówię. Tak wiele nas różni lecz wiele też łączy. Choć bez siebie można żyć, ja czuje, że bez ciebie byłoby ono zbyt trudne. – przerwałam by nabrać wdech i kontynuować monolog, lecz gdy tylko moje usta przestały wydobywać dźwięk, jego usta z delikatnością a zarazem zachłannością złączyły się w jedność z moimi.- I że zawsze potrafisz mi przerwać w tak uroczy sposób. – dodałam, z lekką niechęcią odłączając się od niego.
- Dla ciebie wszystko. – odrzekł ponawiając gest, tym razem dużo dłuższy. Z zewnątrz dobiegły mnie śmiechy, co było oznaką, że reszta gromadki wyeksmitowała się z naszego domku. Kończąc pocałunek uśmiechnęłam się. Wychodząc z samochodu napotkałam się na przytulańce od każdego z chłopaków. Destiny z ogromnym uśmiechem i natarczywością prowadziła konwersację z Louim, wpatrując się w niego jak w obrazek. Po długim pożegnaniu, „boska piątka” jak kocham ich nazywać, ociężale wpakowała się do busa, którym zawitaliśmy w południe. Otrzymałam kolejnego czułego buziaka od mojego Harry’ego i zniknął we wnętrzu autokaru. Wraz z siostrą machałyśmy im, patrząc jak znikają tuż za zakrętem. Tracąc ich z oczu, udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Weszłam do środka, rzucając kurtkę, która zahaczyła się na specjalnym uchwycie i weszłam do kuchni. Wyjęłam dwa kubki, opakowanie gorącej czekolady i  nastawiłam wodę w czajniku. Po mnie weszła Destiny, która z lekkim uśmiechem przyglądała się mojej postaci.
- I jak było? – spytała siedząc oparta łokciami na blacie, wpatrując we mnie swoje czekoladowe tęczówki.
- Świetnie, widziałam więcej niż chciałam – zaśmiałam się wyjmując z szuflady dwie, metalowe łyżeczki. – Nie przypuszczałam, że Londyn może mnie tak zauroczyć, ale jednak mu się udało. – wypełniłam kubki wodą, wsypując wcześniej odpowiednią ilość ciemnobrązowej czekolady. – Ale teraz nie pora rozmawiać o mnie tylko o tobie. – zaakcentowałam ostatni wyraz spoglądając na siostrę, która ze zdziwionym wyrazem twarzy patrzyła na mnie. – Oj nie udawaj, przecież znam cię nie od dziś. To do mnie czy ciebie?  - spytałam podając jej jeden z kubków. Lekko się uśmiechnęła kiwając głową na lokalizacje w jej pokoju i ostrożnie aby nie wylać gorącego napoju udałam się za Destiny na górę. Na wzór siostry usiadłam na jej łóżku krzyżując nogi i robiąc drobne łyczki czekolady, przyglądając się jej. Wyglądała bardzo uroczo. Biały, trochę przydługawy sweter zakrywający lekko widoczne jeansowe szorty, jedną ręką wprawiała w ruch końcówki jej brązowych włosów, drugą trzymając porcelanowy kubek unikała mojego spojrzenia ilustrując swoim ściany, oświetlone lampkami.
- No powiesz mi czy będę musiała to sama wyciągnąć? – spytałam napotykając jej wzrok. Uśmiechnęła się lekko, uroczo wzdychając, jej oczy nabrały jasnego blasku. Przygryzła wargę i palcami bawiła się kubkiem. W końcu ponownie podniosła na mnie wzrok, biorąc łyk napoju odłożyła go na szafkę obok, powracając do siedzącej pozycji.
- Skoro nie chcesz to sama do tego dojdę. – oznajmiłam, analizując ostatnie sytuacje. Przez myśli przechodziło mi dziesiątki możliwych propozycji, jednak ta jedna zawsze zdawała się być prawidłową, a nazywała się Louis.
- Louis. – szepnęłam, na co Destiny od razu spojrzała na mnie, oblewając się rumieńcem i ponownie ukrywając wzrok. – Wiedziałam. – pisnęłam radośnie, klaszcząc w dłonie jak małe dziecko. – Przecież zawsze macie jakiś temat, śmieje cie z tego samego, razem gadacie jak najęci i patrzycie na siebie w taki słodki sposób. – mówiłam dalej, wymieniając na palcach i robiąc aww w uroczych sytuacjach. – A najlepsze jest to, ze żadne z was się nie przyzna. – oznajmiłam, przykładają kubek do ust. – I jeszcze jak się do niego ślinisz. I jak teraz na zewnątrz się tak w niego wpatrzyłaś, słuchając z ogromną uwagą co mówi. – mówiłam na jednym wdechu z dużym uśmiechem na twarzy.
- No dobra, pocałował mnie ! zadowolona? – w końcu się odezwała, a raczej wykrzyknęła, opadając na powierzchnie łóżka, zakrywając dłońmi twarz. Zatkało mnie. Spodziewałam się wielu rzeczy, może nawet chwilowo przeszła mi po głowie ta myśl, ale szybko poszła w niepamięć ustępując innym.
- Naprawdę? – wykrzyknęłam ciesząc się jak głupia, choć to nie ja tu miałam głównie powody do radości z tej wiadomości.
- Był krótki, chwilowy, spowodowany atmosferą, skąd mam wiedzieć, że znaczył dla niego coś więcej? -  spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Skąd mam wiedzieć czy w ogóle coś dla niego znaczył? – ponownie spytała bezradna. Zrobiło mi się jej żal i mocno ją przytuliłam.
- Nie martw się, żaden facet nie całuje bez powodu, a w szczególności nie Louis, zaufaj mi. – powiedziałam, uśmiechają się do niej.
- Oj mała. – zaśmiała się – Wiesz, że Cie Uwielbiam ? – uśmiechnęła się, na co moje siostrzane serce się radowało.
- Powiedz mi to jutro rano, jak będziesz chciała mnie obudzić. – oznajmiłam, po chwili śmiejąc się wraz z nią.
- Najlepsza pora by już spać. No do łóżka. – powiedziała z powagą, co wyszło jej dość komicznie i nie mogło się obyć bez ponownego śmiechu. – Śpisz ze mną ? – zapytała, wyciągając swoją bielutką torbę i pakując do niej rzeczy.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
- Dopóki wielebny pan Louis „seksowny tyłek” nie zdecyduje się zając tego oto miejsca – wskazała dłonią na jedną połowę łóżka. – tylko ty możesz go używać. – dodała z uroczym uśmiechem.
- Jestem zaszczycona. – odparłam z ogromnym bananem na twarzy. Szybko wskoczyłam w ciuchy Destiny i przykryłam się kołdrą. Usiadła obok mnie, nastawiając budzik. – Zobaczysz, jeszcze będziecie razem. – rzekłam posyłając jej uśmiech, co odwzajemniła.
- Dobranoc. – usłyszałam jej cichy głos, gdy moje powieki zasłoniły mi pole widzenia.
_____________________________________________________________________

W końcu go skończyłam, zmagam się z nim od tygodnia. Ale jak obiecałam, tak i jest. Mam nadzieję, że sie spodoba. Trochę długi, ale więcej do czytania. Koniec ferii, niestety, ale dla innych sie zaczynają, więc spędźcie je jak najlepiej. Na osłodę nocy. Coś Cudownego .♥

Matt Cardle - What Makes You Beautiful