sobota, 29 grudnia 2012

29. ♥


Ruszyliśmy w stronę naszych drewnianych radości. Z trudem wyciągnęłam jedną z nich, ale od czego ma się lokowatego słodziaka, który pomógł mi przetransportować łódkę. Były one zadbane, choć mogłoby się wydawać, że pozostawione na uboczu stracą swoje walory, jednak tak nie było. Wraz z resztą ułożyliśmy je w zasięgu wody. Miały haczyki, na których wisiały małe, metalowe lampki ze świecami w środku. Udało nam się zapalić pozostałości wśród lampek, które po chwili zabłysły. Nasza łódka była dość niewielka, dzieliłam ją z Harrym, no jakby mogło być inaczej, po względem łódki naszej dzielnej trójki: Nialla, Zayna i Liama. Wzięli największą, z wiadomych powodów. Widząc ich entuzjazm, a w szczególności minę Zayna, który siedział pośrodku chłopaków, każdą taką chwilę chce się zachować w pamięci. Powoli odepchnęliśmy się od brzegu i delikatnymi ruchami wioseł kierowaliśmy się przed siebie. Słońce zaszło za widnokrąg, wodę oświetlały nasze lampki. Co chwilę dało się słyszeć krzyki dochodzące z łódki chłopaków. Oni nigdy nie potrafią wtopić się w ciszę. Obserwowałam każdy skrawek miejsca, w którym się znajdowaliśmy, ręką przecinałam spokojną wodę, kołyszącą się lekko od ruchów wiosła, z uśmiechem podziwiałam ciemniejące już niebo. Świetliki latały obok świecących się lampek, dając delikatną poświatę zbliżającej się nocy. Delikatnie wtuliłam się w Harry’ego, przymykając oczy. W dalii można było dostrzec blaski lamp innych. Nastała magiczna chwila. Czułam jego dotyk przeczesujący moje włosy, wsłuchiwałam się w bicie jego serca, które wydrążało równomierne bicie. Taka chwila mogła zostać przerwana jedynie śmiechem, tym charakterystycznym śmiechem Nialla, który rozniósł się po całym miejscu. Niepohamowany odgłos wydobywający się z ust blondyna wywołał u mnie śmiech. Z uśmiechem moje myśli były powiązane z powodem jego śmiechu. Jednak szybko zeszły one na drugi tor, gdy z piskiem na niebie, pojawiło się kolorowe światło. Podniosłam wzrok do góry widząc kolorowe promyki rozchodzące się po niebie, które powoli zanikały. Kolejna porcja kolorowych sztucznych ogni pojawiła się, oświetlając wszystko wokół.

~ Destiny ~

Z pewnością można przyznać, że to jeden z lepszych pomysłów Louisa. Siedząc w tej drewnianej łódce przyglądałam się jak Lou z zapałem otwiera pudełko z fajerwerkami. Uśmiech nasunął mi się na twarz. Patrzyłam na każdy jego ruch, wyraz twarzy, jak jego zawsze nieskazitelnie ułożone włosy, powiewają na delikatnym wietrze.
- Gotowa ? – spytał łapiąc mnie za rękę i odpalając pierwszą rakietkę. Już po chwili zabłysła na niebie. Patrzyłam w niebo jak zaczarowana, podziwiałam do końca rozbłyśniętą iskierkę. Spojrzałam na niego. Patrzył w górę z tym swoim uśmiechem. Jego oczy błyszczały wraz z każdym wystrzałem ogni. Skierował swój wzrok w moją stronę. Teraz mogłam dogłębnie analizować każdy element jego twarzy. Niebieskie oczy z odcieniem zielono-szarym świeciły niepowtarzalnym blaskiem. Nie zastanawiałam się jaki tak naprawdę ma kolor oczu, zawsze myślałam, że po prostu niebieski. Przyglądając się im z każdym ułamkiem chwili nabierały nowej barwy, były niezwykłe, jak i on sam. Idealnie do niego pasowały. Jego ręka delikatnie współgrała ze skórą na moim policzku. Magiczna chwila powoli dobiegała do końca swego trwania, ustępując miejsca gwieździstej nocy. Przymknęłam lekko powieki, odchylając głowę. Uczucie wolności, spełnienia i niewiarygodnej bliskości. Powoli wróciłam do wcześniejszej pozycji, chcąc na nowo zatopić się w bajecznych oczach. Jednak otwierając swoje, napotkałam jego oczy zdecydowanie za blisko. Zanim zdążyłam przeanalizować sytuację, poczułam jego usta na swoich, które zatopiły się w delikatnym pocałunku. Powoli przerwał chwilę niezwykle dla mnie przyjemną szukając na niebie czegoś wyjątkowego. Moje myśli skierowały się tylko w jednym kierunku, były przepełnione nim. Ciało ogarnęła niezwykła ochota poczucia jego ust ponownie. Wystarczył jeden jego uśmiech, a już odrywałam się od realności. Nawet nie wie, jaki posiada w sobie urok. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ten niezwykły gest, a tak cieszył moją osobę.
- Wracamy. – oznajmił melodyjnym głosem. Chwycił wiosła i delikatnymi ruchami kierował nas z powrotem na brzeg.

~Samanta ~

Moje oczy radowały się na widok błyszczącego nieba. Poświata nocy dała o sobie znać pozwalając zabłysnąć gwiazdom. Wraz z widokiem oddalających się światełek innych, uczyniliśmy tak samo wprawiając drewnianą łódeczkę w ruch. Powoli dostawaliśmy coraz bliżej brzegu. Pomimo później pory inni nie mieli ochotę na sen, w przeciwieństwie do mnie. Celem było znalezienie czegoś wygodnego i ciepłego. Rozłożyliśmy koce, rozpalając ognisko, które idealnie współgrało z blaskiem widniejącego już księżyca. Leżałam na jednych z miękkich koców z Harrym. Wróciłam myślami do początku naszej znajomości, do tych momentów, które powodowały uśmiech na mej twarzy. Życie nieustannie nas zaskakuje. Wtuliłam się mocno w mojego kochanego loczka, zamykając powieki. Do moich uszu docierały jedynie pojedyncze zdania, które rozpływały się w wyobraźni mojego umysłu.
__________________________________
Udanego sylwestra Miśkii. ; ) !

1 komentarz: