wtorek, 31 lipca 2012

13. ♥

W drodze do rodzinnego miasta Harry`ego cały czas rozmawialiśmy. Dowiedziałam się różnych ciekawych jak i zabawnych rzeczy. Podjechaliśmy pod piękny, biały dom.
- Jesteśmy. – powiedział Harry otwierając mi drzwi od samochodu. Wysiadając uśmiechnęłam się. Chwycił mnie za rękę i razem szliśmy w kierunku drzwi. Rozległ się dzwonek. Po chwili pojawiła się kobieta. Wysoka, szczupła, ładna brunetka. Weszliśmy do środka. Zaczęli się przytulać.
- Tak za tobą tęskniła. – powiedziała mama do Harry`ego, gdy skończyli swój uścisk.
- A ty musisz być Sami. – zwróciła się do mnie przytulając.
- Bardzo miło mi panią poznać. – odpowiedziała z uśmiechem.
- Mi ciebie też, ale mów mi Ann. – oznajmiła radośnie. – Chodźcie do kuchni, na pewno jesteście głodni.
Szłam powoli rozglądając się. Usiedliśmy przy stole, a Ann dała nam smakowicie wyglądający obiad.
- Dziękuje. – odrzekłam po dostaniu posiłku.
- Tak bardzo się cieszę, że do mnie wstąpiliście. – powiedziała z uśmiechem mama Harry`ego.
- Też się cieszę, a znalazłaś cos dla Sami ? – spytał Harry.
- Tak tak, znalazłam, jak zjecie to są w twoim pokoju. - odpowiedziała w stronę syna. – A skąd wracacie ?  Bo od ciebie przez telefon to dużo się nie dowiedziałam.
- Pamiętasz, jak byłem mały zabrałaś mnie raz do tego domku na moje jedenaste urodziny.
- Oczywiście, że pamiętam. A chciało wam się tak daleko jechać ? – spytała popijając łyk kawy.
- Miałem dużo powodów aby tam przyjechać, a najważniejszy z nich już spełniłem. – spojrzał na ciebie, po czym się uśmiechnął.
- Cieszę się, że nareszcie kogoś przyprowadziłeś. Przeważnie przyjeżdża sam. – ostatnie zdanie skierowała do mnie.
Tak jak mówił Harry, zaczęły się pytania. Jego mama jest bardzo miła i sympatyczna. Może dużo pyta, ale świadczy to o tym, że martwi się o najbliższe jej osoby. Pomogłam pozmywać i udałam się za Harrym.
- Przepraszam za nią, ale zawsze jak ktoś ze mną przychodził to masa pytań. – oznajmił otwierając drzwi.
- Nie masz za co przepraszać,  twoja mama jest naprawdę bardzo miła. – odrzekłam wchodząc za nim.
- Tu są twoje rzeczy, a tu jest łazienka, a ja idę do drugiej. – wskazał na ubrania leżące na łóżku i białe drzwi. Odwdzięczyłam mu się uśmiechem i już go nie było.
Wzięłam kąpiel, nie za długą, nie za krótką, w sam raz. Ubrałam się w dane mi rzeczy. Pasowały. Wyszłam z łazienki i nie było nikogo w pokoju. Usiadłam na brzegu łóżka i podziwiałam kolejne zdjęcia, to na ścianie, to na półkach.
- Zbieramy się. – powiedział Harry wparowując do pokoju.
- Spieszy ci się ? – spytałam ciekawa.
- Trochę. – odrzekł i chwycił za rękę. Zwlekłam się na dół i wraz z Harrym pożegnaliśmy się.
- Musicie mnie jeszcze kiedyś odwiedzić. – powiedziała mama Harr`ego kończąc pożegnalny uścisk.
- Na pewno. - odrzekł z uśmiechem. I już na nie było.
- Myślałam, ze spędzisz tam więcej czasu. – oznajmiłam już w samochodzie.
- Chciałem, ale dzwonili i mamy być tam natychmiastowo. – odpowiedział poważnie.
- Przecież to kilka długich godzin. – odrzekłam zdziwiona.
- Pojedziemy skrótami.
- Skrótami ? Wiesz gdzie jedziesz ? – wpatrywałam się w niego ze zdziwieniem.
- Zaufaj mi. – oznajmił z uśmiechem. Wyjechaliśmy z miasta. Przed nami rozpostarł się widok długich, ciemnozielonych lasów. Trochę jak z jakiegoś horroru. Wjechaliśmy w głąb lasu. Rozległ się dźwięk telefonu.
- Odbierz. – skierował się do mnie, po czym wyjęłam telefon z jego kieszeni.

- Halo. – odparłam spokojnie.
- Sami ? – usłyszałam głos Louisa.
- Yhym. – wymruczałam.
- Powiedz Harry`emu , że odwołali spotkanie, więc nie musicie się śpieszyć. – powiedział radośnie.
- Dobrze. – westchnęłam. Nie mógł zadzwonić wcześniej ? Teraz będziemy błądzić po jakimś ciemnym lesie. – pomyślałam i rozłączyłam się odkładając telefon na swoje miejsce.

- I kto to ? – spytał.
- Louis. – powiedziałam bez emocji.
- I co chciał ?
- Że odwołali to spotkanie, na które tak pędziłeś. – uniosłam lekko głos.
- Ne mógł wcześniej, za nim tu wjechałem. – westchnął i zaczął się rozglądać na okolice.
- Harry, gdzie my jesteśmy ? – spytałam po chwili ciszy.
- Nie wiem. – odparł.
- Jak to nie wiesz. – zdenerwowałam się
- Zabłądziliśmy. – oznajmił smutno.
- Boję się. – wypowiedziałam te słowa, patrząc na otaczające nas, ponure miejsce.
- Jestem przy tobie. – powiedział chwytając mnie za rękę.
Zatrzymał samochód i wysiedliśmy aby się rozejrzeć. Jak na popołudnie, w tym miejscu było dość ciemno. Wysokie i smukłe drzewa wzbijały się wzwyż przysłaniając promienie słońca.
- Co teraz robimy ? Jak się stąd wydostać ? – powiedziałam lekko się w niego wtulając.
- Coś wymyślimy. Pójdę się rozejrzeć, a ty zostań.
- Na pewno ? – spytałam z nadzieją, że jednak znajdzie inne wyjście.
- Tak, zaraz wracam. – powiedział oddalając się.
To jego „ zaraz wracam ” dłużyło się w nieskończoność. Wyjęłam telefon, brak zasięgu. Jak zwykle.
- Czyli powtórka z rozrywki. – powiedziałam sarkastycznie i wyszłam się rozglądnąć. Szłam przed siebie, coraz dalej i dalej, powoli oddalając się od samochodu. Cały czas nic. Odwróciłam się, pustka. Postanowiłam wrócić. Minęła już godzina odkąd go nie ma. Szłam i szłam, ale nigdzie nie było zarysu auta.
- No przecież musi tu gdzieś być ! – krzyknęłam zdenerwowana. – Cholera ! Gdzie ja jestem ? – chwyciłam się za głowę. Mijały minuty, a ja nadal błądziłam. Nagle dostrzegłam Harry`ego. Siedział na łące, pełnej gałęzi, gliny, porośniętej mchami.
- Na szczęście. – powiedziałam cicho i ruszyłam w jego stronę. Na dźwięk łamiących się gałązek, odwrócił się.
- Miałaś zaczekać. – wykrztusił w moją stronę.
- Czekałam, ale jak widzę nawet nie miałeś zamiaru wrócić.
Nic nie odpowiedział. Usiadłam obok niego. Wpatrzony był w jeden cel, przed siebie.
- Wyciągnę nas stąd, obiecuje. – oznajmił mocno mnie przytulając.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na tapetę. Uśmiech sam się pojawił. Było to dzisiejsze, poranne zdjęcie z Harrym. Zaczęłam oglądać pozostałe zdjęcia dla poprawy chumoru.
- Wracajmy. – zakomunikował wstając i podając mi rękę. Wstałam i udałam się za Harrym. Doszliśmy do samochodu. Wsiedliśmy i ruszyliśmy. Jechaliśmy tą samą drogą, którą tu trafiliśmy. Po przejechaniu dobrych, kilku kilometrów, widać było szosę i nadjeżdżające auta. Odetchnęłam z ulgą. Spotkałam się z uśmiechem Harry`ego i ruszyliśmy do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz